– Wyniki exit poll wyborów do Parlamentu Europejskiego potwierdziły, że siła obu obozów jest porównywalna – komentuje były poseł. – To oczywiście bardzo duży sukces Grzegorza Schetyny, któremu udało się zbudować obóz polityczny zdolny do realnej rywalizacji z PiS-em na minimalne różnice wyników – ocenia Jan Rokita.
Zdaniem byłego ministra nie jest zaskakujące to, że Schetyna w swoim krótkim wystąpieniu mówił nie tyle o sukcesie wyborów, co o sukcesie zjednoczenia. – Dla niego jako polityka utrzymanie jedności tego obozu jest kwestią życia i śmierci, bo wiadomo, że wewnątrz jest więcej sił rozbieżnych niż zbieżnych – tłumaczy Rokita.
Czytaj też:
Grzegorz Schetyna: Obiecuję zjednoczenie całej opozycji. Wtedy w październiku wygramy
– Także to, że PiS wygrywa o kilka punktów, ma pewne symboliczne znaczenie, bo to niewątpliwie doda tej partii animuszu. Zwłaszcza, że dla PiSu to pierwsze w historii tego ugrupowania wygrane europejskie wybory – dodaje felietonista „Wprost”. – Warty odnotowania jest realizm Jarosława Kaczyńskiego, który do swoich rozentuzjazmowanych działaczy powiedział, żeby nie mówili o większości konstytucyjnej, bo jesienią muszą dostać zwykłą większość, co wcale nie jest pewne – wskazuje Rokita.
– Koalicja Europejska to twór głęboko heterogeniczny wewnętrznie, w nim jest tyle napięć, że on się może w każdej chwili rozpaść i pęknąć, a jego rozpad i pęknięcie oznaczają koniec politycznej kariery Schetyny. Jego przeciwnicy w samej Platformie, z Donaldem Tuskiem na czele, czekają na to, żeby taki moment nastąpił, aby mogli się go pozbyć, o czym on też wie. Dlatego dla niego utrzymanie zjednoczenia i nawet niewygranie, nieprzejęcie władzy na jesieni, będzie sukcesem osobistym – ocenia Jan Rokita.
Czytaj też:
Kaczyński: Wygraliśmy, ale rozstrzygający bój o przyszłość odbędzie się na jesieni
– Te wybory potwierdziły także to, że siła polaryzacji polskiej polityki pomiędzy PiS i Platformą jest tak wielka, że tam nic już więcej się nie rusza. To znaczy zarówno Wiosna, Konfederacja i Kukiz`15 to efemerydy. Stąd szczery smutek Stanisława Tyszki, jak i groteskowa euforia Roberta Biedronia są dokładnie tyle samo warte, czyli niewiele. W Polsce istnieje kilkunastoprocentowa grupa wyborców, którym główny nurt polityki się nie podoba i pływają od Palikota do Biedronia, od Korwina-Mikkego do Kukiza, i tak już pewnie zostanie. Ale to nie są partie, które by rokowały jakąś przyszłość, stąd propaganda, że tutaj rodzą się jakieś wielkie byty polityczne, jest mało warta. Czy Wiosna Biedronia i Konfederacja mają szansę na taki sam lub lepszy wynik na jesieni? Oni sobie wyobrażają, że okazując euforię z wejścia do Parlamentu Europejskiego coś dalej budują, że pozyskują w ten sposób zwolenników, więc dalej uprawiają propagandę wyborczą, tyle że przed wyborami jesiennymi. To fikcja, bo słabi, będący na granicy istnienia, którzy krzyczą o zwycięstwie i sukcesie, u zwyczajnych ludzi budzą jedynie uczucie politowania – kończy publicysta „Wprost”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.