Tegoroczna lista 100 najbogatszych Polaków „Wprost” to już 30. jubileuszowe wydanie. Pierwsze sylwetki najbogatszych Polaków były tworzone we „Wprost” od połowy lat 80. Z czasem zastąpiły je małe rankingi. W 1989 pojawiła się lista 50 najbogatszych Polaków, w 1990 roku już pierwsza setka. Od tamtej pory stało się tradycją, że w każdym roku nowe wydanie listy 100 najbogatszych „Wprost” jest publikowane w czerwcu.
Lista 100 według „Wprost” do dziś pozostaje najpełniejszym zestawieniem najmajętniejszych ludzi w kraju. Chociaż przez te ostatnie 30 lat wyrosło wiele konkurencyjnych rankingów najbogatszych Polaków, to próżno w nich szukać takich nazwisk jak Niemczycki, Stokłosa, Gudzowaty, Ptak, Podniesińska, Bachleda-Curuś i wielu innych, którzy przecież polski kapitalizm budowali.
Pieniądze i rozmowa na ich temat nadal budzą w Polsce wiele emocji. Podobnie i ten ranking, który o tych pieniądzach mówi. Ale cyferka z kwotą przy nazwisku bohatera nie jest tutaj najistotniejsza. Ten ranking ma być przede wszystkim inspiracją dla młodych przedsiębiorców, którzy czytając historie naszych bohaterów, mogą uwierzyć w to, że w Polsce również da się odnieść sukces. Ma walczyć też z tematem tabu, jakim w naszym kraju ciągle pozostają pieniądze. Kiedy w cywilizowanych krajach historie o budowaniu przedsiębiorstwa i dochodzeniu do majątku są powodem do dumy, u nas w Polsce są niestety jeszcze w niektórych przypadkach powodem do wstydu. Zależy nam przede wszystkim na promocji przedsiębiorczości i edukacji ekonomicznej. Pokazując przecież sylwetki najbogatszych Polaków, można nauczyć się drogi do wielkich pieniędzy i odrobić lekcje z ich sukcesu.
Czytaj też:
Blisko 30 lat tradycji. Lista 100 Najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost”
W 1991 roku numerem jeden na liście 100 najbogatszych była Barbara Piasecka-Johnson. Jej majątek wyceniano wtedy na 550 mln dolarów. Po zmarłym w 1983 roku mężu J. Sewardzie Johnsonie odziedziczyła gigantyczny majątek w postaci udziałów w imperium kosmetycznym Johnson&Johnson. Była posiadaczką licznych nieruchomości i wielkiej kolekcji sztuki. Przez lata zaliczana do grona najbogatszych kobiet świata.
Długi czas na liście królował Witold Zaraska. Nazywany „Ojcem polskiego kapitalizmu”, „Napoleonem budownictwa” i „Tygrysem z Kielc”. To on od zera zbudował potęgę Exbudu, w czasach świetności giganta branży budowlanej. Zatrudniał kilka tysięcy ludzi, zgarniał branżowe nagrody i najważniejsze kontrakty. Przez pracowników nazywany „małym” z racji na niski wzrost. Przez branżę „wizjonerem”, bo jeszcze za komuny budował firmę według kapitalistycznych wzorców.
Zaraska tworzył Business Centre Club, a siebie samego porównywał do charyzmatycznego szefa Chryslera Lee Iacocci, który wyciągnął z potężnego kryzysu amerykańską legendę motoryzacji. Powiadał: „Lee Iacocca już się zatrzymał, a ja biegnę dalej”. Ale jego kariera w biznesie skończyła się nagle w 2000 roku. Exbud przejęła wtedy szwedzka firma Skanska, a Zaraska wyprowadził się na zasłużoną emeryturę pod Kraków.
Tytuł najbogatszego Polaka przez lata trzymał Zbigniew Niemczycki. Twórca "Mordoru na Domaniewskiej, czyli zagłębia biurowego na warszawskim Mokotowie. Dzisiaj produkuje głównie elementy z tworzyw sztucznych dla branży motoryzacyjnej i elektronicznej. Jest także trzecim największym w Europie wytwórcą kapsułek żelowych miękkich, Wytwarza w nich leki i suplementy diety dla ponad 100 firm farmaceutycznych. Pod Mławą produkuje kilka milionów obudów do telewizorów LG i innych marek.
Zresztą Niemczycki, Henryk Stokłosa czy Anna Podniesińska nie schodzą z listy 100 najbogatszych od początku jej istnienia.
W ciągu 30 lat na liście nie brakowało też spektakularnych upadków. Kiedyś królowie życia, którzy nie schodzili z czołówki najbogatszych ludzi w kraju. Dzisiaj zapomniani bankruci, którzy albo nie mogą wyjść z długów, albo za długi siedzieli już w kryminale.
Na przykład Kazimierz Grabek, który za bankowe kredyty i kasę z kasy KC PZPR został czwartym największym producentem żelatyny na świecie. Problem w tym, że to żelatynowe imperium było kolosem na glinianych nogach, które Grabek zapożyczył pod korek. Gwoździem do trumny była tzw.,,afera żelatynowa”, po której zamknięto jedną z fabryk Grabka. Kiedy więc on kredytów już brać nie mógł, brały je za niego córka i żona. Wiele z tych pożyczek jest niespłaconych do dziś, a za Grabkiem ciągnie się całe pasmo procesów. Ten przez lata skutecznie unikał wymiaru sprawiedliwości, zasłaniając się zwolnieniami lekarskimi. Wierzycielom gra na nosie, bo oficjalnie nie ma nic.
Martyna Lisiecka - Klinz, najbogatsza Polka z początku lat 90., która rozkręciła Prosper Bank. W 1994 roku aresztowano ją pod zarzutem narażenia banku na stratę ponad 50 mld starych złotych oraz przyjmowania łapówek od biznesmenów ubiegających się o kredyty.
Dariusz Przywieczerski, który w latach 90. był nazywany Napoleonem polskiego biznesu, bo to on w przebraniu francuskiego wodza reklamował w telewizji swój Universal, pierwszą prywatną centralę handlu zagranicznego. Dzisiaj nazywa się go "mózgiem afery FOZZ". Deportowany z USA, trafił rok temu do więzienia na warszawskim Służewcu.
Czytaj też:
Ekstradycja aferzysty FOZZ. Dariusz Przywieczerski jest już w Polsce
W Polsce utarło się skojarzenie, że ten, kto nie zaczynał jeszcze w poprzednim ustroju dzisiaj nie ma szans zostać najbogatszym Polakiem. Co innego pokazują jednak badania Uniwersytetu Warszawskiego przeprowadzone na podstawie list 100 z ostatnich 30 lat. Jeszcze kilkanaście lat temu ponad połowa najbogatszych ludzi w Polsce otwierała pierwszy interes przed 1989 rokiem. Dzisiaj liczba tych, którzy zaczynali w PRL zmalała prawie dwukrotnie. Co się stało z tymi, którzy startowali wtedy, a dzisiaj nie ma ich na liście? Prof. Krzysztof Jasiecki z SGH tłumaczy, że po prostu wypadli z obiegu, bo nie byli przygotowani na nowy kapitalizm: „Milionerzy z lat 90. sprowadzali samochody, handlowali czym popadnie i jeżeli w pewnym momencie nie zainwestowali, żeby wejść w duży biznes, to zjadały ich zagraniczne korporacje”. Wejście Polski do Unii Europejskiej otworzyło polskich przedsiębiorców na nowe możliwości, ale wpuściło też do kraju zagranicznych inwestorów. Te z wielkim kapitałem, sztabem prawników i menadżerów albo doprowadzali polskie firmy do bankructw, albo po prostu je przejmowały. Zostali najlepsi, którym udało się zagospodarować jakąś niszę na rynku i tak ustrukturyzować swój biznes, żeby miał szanse na starcie z największymi z zagranicy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.