Znani księża odchodzą z kapłaństwa. O. Gużyński: Liczą, że zadziała efekt telenoweli

Znani księża odchodzą z kapłaństwa. O. Gużyński: Liczą, że zadziała efekt telenoweli

Ks. Michał Misiak
Ks. Michał Misiak Źródło: Facebook / Michał Misiak
W ostatnim czasie kilku znanych polskich księży ogłosiło odejście z kapłaństwa. – Kiedyś tego typu zdarzenia miały dyskretny charakter jako szczególnie wstydliwe dla instytucji Kościoła i księdza porzucającego kapłaństwo – komentuje dla „Wprost” dominikanin, o. Paweł Gużyński.

Michał Misiak dobiega czterdziestki. Przed dziesięcioma laty zrobiło się o nim głośno, gdy łódzka prasa zaczęła się zachwycać młodym duchownym i jego pomysłami na ewangelizację. A to dyskoteką, w czasie której można się było wyspowiadać, a to Chrześcijańską Akademią Parkour, Chrześcijańską Akademią Deskorolki, siłownią na plebanii, modlitwami przed sklepami, w których sprzedawano dopalacze, czy wizytą po kolędzie w agencji towarzyskiej. Księdza Misiaka kochali i wierni, i media, i sponsorzy, którzy pomagali mu wcielać niespotykane dotąd w polskim Kościele wizje w życie. Otwarty, uśmiechnięty, wysportowany. Nie miał problemu, by wyrzeźbiony tors pokazywać w czasie sesji fotograficznych. Dla wielu – kapłan na miarę XXI w. Choćby dlatego, że za pomocą mediów społecznościowych robił wszystko, by trafić do młodych.

Ksiądz jak komandos

Na nagraniu, swego rodzaju kazaniu, umieszczonym 8 marca 2018 r. na YouTubie, mówił: „Niesamowicie ważna jest rola kobiety przy mężczyźnie, ona zapewnia zdrowie jego sercu (…). Kobieta i mężczyzna łączą się w jedno ciało i dopełniają się, jak dwa puzzle, wchodzi jeden w drugi”. Dziwne? Niekoniecznie, skoro ksiądz mówił o kobietach jako o dziele bożym. Jednak ostatecznie to inne nagrania z jego udziałem, też traktujące o kobietach, były cytowane przez chyba wszystkie polskie media. Te sprzed kilku dni, na których opowiada, że chciał, by Kościół zwolnił go z celibatu, choć sutanny zrzucić nie planował. Mówił, jak marzył o tym, by być księdzem i mężem, nawet gdyby oznaczało to wyjazd z kraju na misję. – Walczyłem mocno, jeździłem do biskupa, mówiłem, że sobie nie radzę, że się zakochałem, on mnie przenosił na następną parafię, potem znowu przychodziła jakaś przyjaźń, czysta, bez współżycia. Trwały takie relacje lata. To było wielkie cierpienie, bo nie można dotknąć dziewczyny, pójść za rękę – opowiadał ksiądz.

Czytaj też:
Ks. Misiak komentuje swoją ekskomunikę. Przy okazji popularny kapłan przyznał się do miłości do kobiety

Wyjaśniał, że to, co było w nim zamrożone – pragnienie rodziny, małżeństwa, miłości – nagle Bóg odblokował. – Przez wszystkie te lata bardzo chciałem kochać, jak każdy człowiek powołany przez Boga do tego, aby tworzyć jedno z kobietą, aby być jednym ciałem, aby iść w stronę małżeństwa, jak uczy Biblia – tłumaczył. Zaledwie kilka dni wcześniej zapatrzonymi w niego wiernymi wstrząsnęła wieść, że „ich” ksiądz został wykluczony z Kościoła. 18 czerwca łódzka kuria poinformowała bowiem, że Misiak otrzymał karę ekskomuniki. Wyszło na jaw, że od jakiegoś czasu mieszka w Izraelu i przyjął ponowny chrzest w Jordanie, udzielony mu przez protestanta. Ci, którzy Misiaka znają od lat, uważają, że chrzest był desperackim aktem sfrustrowanego księdza. A filmiki, które umieścił w sieci już po tym, jak o ekskomunice dowiedział się świat, poziom jego frustracji mają potwierdzać. Mówił w nich bowiem także o tym, że sześć lat temu zaczął pisać listy do papieża z prośbą o dyspensę od celibatu, ale na żaden nie dostał odpowiedzi. – Aż doszliśmy do tego roku, który mamy obecnie, i mówię biskupowi: „Ojcze, ja tak po prostu bardzo cierpię, wszystko mi się sypie w życiu duchowym, nie czuję się synem, nie czuję się kochany, nie czuję się błogosławiony, czuję się jak najemnik, jak komandos do zadań specjalnych” – wyznał.

Efekt telenoweli

Zresztą nie tylko sprawa ks. Misiaka była w ostatnich dniach tak szeroko komentowana. W tym samym czasie gruchnęła wieść o tym, że kolejny znany ksiądz, tym razem harleyowiec Michał Macherzyński z Tychów, 30 lat po święceniach kapłańskich poinformował swoich parafian, że w Boże Ciało odprawił ostatnią mszę świętą.

„Rozpoczynam nowy etap życia przy boku Justyny. Dziękujemy za tak liczne słowa wsparcia i serdeczności, które spływają w naszą stronę” – napisał później na Facebooku. Raptem pięć dni później ksiądz z Lublina, Łukasz Kachnowicz, który także zasłynął z aktywności w sieci, oznajmił, że bierze roczny urlop od kapłaństwa. Niby każdy ksiądz może taką przerwę sobie zrobić, jednak wielu podejrzewa, że i on wybrał inną życiową drogę i sutanny już nie założy. I tak, w ciągu tygodnia trzech znanych księży głównie za pośrednictwem mediów społecznościowych pokazało, z jak wielkim problemem może przyjść się mierzyć Kościołowi.

Czytaj też:
Ksiądz też człowiek

Poryw serca czy zimna kalkulacja?

Dominikanin ojciec Paweł Gużyński raczej nie przyklaskuje duchownym publicznie opowiadającym o powodach odejścia. Uważa, że styl zrzucania sutanny lub habitu, który ostatnio zyskuje na popularności, wynika z nowej sytuacji, z nowego kontekstu, w jakim kulturowo, społecznie, mentalnie i medialnie się znajdujemy. – Kiedyś tego typu zdarzenia miały dyskretny charakter jako szczególnie wstydliwe dla instytucji Kościoła i księdza porzucającego kapłaństwo. Odchodzący nie mogli liczyć na aprobatę społeczną dla swojego postępku, woleli więc pozostać anonimowi i wtopić się niepostrzeżenie w tłum – zauważa w rozmowie z „Wprost”.

Jego zdaniem w nowych okolicznościach księża, wybierając bardziej spektakularną formę zakomunikowania światu swojej decyzji, spodziewają się, że ich wybór zyska zrozumienie i akceptację. – Szczególnie gdy ogłaszają: „Odchodzę, bo się zakochałem”, liczą, że zadziała efekt telenoweli, którą „wszyscy” radzi oglądać, ponieważ sentymentalno-bezkrytyczny stosunek do zakochania jest rzeczą powszechną. Tą odmianą miłości jesteśmy gotowi usprawiedliwić niemalże wszystko. Gdyby jednak taki ksiądz powiedział, że odchodzi, ponieważ uległ zwykłym ludzkim słabościom, stracił wiarę lub skonfliktował się z biskupem, wierni nie przyjęliby tego z wyrozumiałością jak w przypadku zakochania – dodaje.

Czytaj też:
Porzucone sutanny

Całość dostępna jest w 28/2019 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.