– Jest źle albo bardzo źle. Nie znoszę, kiedy mówi się, że kobiety mogą już wszystko, także w sferze seksualnej. To kłamstwo, które słowem „wszystko” każe nazywać to, co jest zaledwie odrobiną więcej – uważa Joanna Keszka, ekspertka w dziedzinie kobiecego seksu, trenerka seksu kreatywnego i redaktorka portalu Barbarella.pl. Jej zdaniem kobietom w naszej kulturze wciąż nie przystoi aktywność seksualna. – Szanuj się, nie bądź rozwiązła – to kobiety słyszą od najmłodszych lat. Pruderia nie jest domeną niewykształconego zaścianka. Także wielkomiejskie, zamożne kobiety na wysokich stanowiskach ulegają stereotypom. A społeczeństwo wciąż jest zajęte obserwowaniem, czy jeszcze jesteś porządna i prowadzisz się po bożemu, czy już przekroczyłaś granice i stałaś się wyuzdana i puszczalska, czyli ostatecznie sama sobie winna – ocenia trenerka.
I udowadnia, że na przestrzeni lat zmieniła się jedynie fasada, a ramy i ograniczenia są silniejsze od prawdziwych potrzeb. – Przypomnijmy postać Jagny z „Chłopów” Władysława Reymonta. Noblista był szalenie prokobiecy, konstruując bohaterkę zmysłową, fantazyjną, atrakcyjną, która chciała czegoś więcej. Jednak stała się obiektem pożądania i ostatecznie została ukarana właśnie za męskie wyobrażenia – tłumaczy. Jej zdaniem to się wciąż dzieje, zmieniła się jedynie forma. – My, współczesne kobiety, mamy z tyłu głowy, że trzeba się pilnować. Możemy deklarować, postulować, marzyć i udawać emancypację, ale w łóżku nie możemy pozwolić sobie na zbyt wiele, bo zostaniemy jak Jagna wywiezione na współczesne gnojowisko.
Czym właściwie dla Polek jest seks? Z badań wynika, że przede wszystkim wyrazem i dowodem miłości, zaufania albo gwarantem związku, bo udane pożycie pomaga utrzymać partnera i zapobiega zdradzie. 26 proc. kobiet ma przeświadczenie, że seks to obowiązek. Według badanych idealny seks jest spontaniczny, niespieszny, niekoniecznie w łóżku, ale w zaciszu domowym przy wyłączonym świetle i bez gadżetów.
– Dla Polek dobry seks oznacza taki, który nie boli – kwituje Keszka. A często bywa bolesny – dosłownie i w przenośni. – Kobiety są zachęcane do poświeceń, nawet w imię własnego komfortu. Myślimy – zacisnę zęby i dam radę. To dotyczy nie tylko zbliżeń fizycznych, ale w ogóle jakości relacji w polskiej rodzinie. Kobietom wciąż wpaja się, że seks jest narzędziem do zdobycia, a potem zatrzymania przy sobie mężczyzny. Traktują seks jako walutę, którą wynagradzają partnera. Jest narzędziem do demonstrowania władzy. Jeśli nie ma wśród partnerów równouprawnienia w sferze czerpania przyjemności z seksu, nie ma mowy o równouprawnieniu w ogóle – uważa Keszka.
Czy to znaczy, że winę za jakość kobiecej seksualności ponoszę mężczyźni? – Trudno zaprzeczyć, że społeczne przyzwolenie na brak wiedzy mężczyzn o seksie i o potrzebach kobiet jest ogromne. A więc wielu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby się zastanowić, jakie są prawdziwe potrzeby partnerki – opowiada Keszka. – Żyją stereotypami, które się wzmacnia od dziecka. Wciąż wielu mężczyzn, często w dobrej wierze, skupia się na tym, żeby piłować pochwę ruchem jednostajnym jak najdłużej, za szybko nie ejakulować, bo wyjdą na cieniasa. Taki wzorzec płynie choćby z filmów porno. Tymczasem włożyć penisa do pochwy jest przecież w seksie rzeczą najprostszą – kwituje trenerka.
Czytaj też:
Seks na urlopie. Na co zwrócić uwagę, żeby później nie było płaczu
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.