Po aferze hejterskiej w ministerstwie sprawiedliwości w sztabie PiS, zarządzanym przez Joachima Brudzińskiego, zapanowało poruszenie. Na tyle duże, że zlecono badania, które miały pokazać, jak zorganizowana przez byłego już wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka akcja kompromitowania sędziów wpłynęła na preferencje wyborców. – Badania przedstawił Piotr Agatowski (PR-owiec Prawa i Sprawiedliwości – red.), a z nich wynikało, że ludzie nie zrozumieli afery Piebiaka – mówi nasz informator z PiS-u nie kryjąc ulgi. Ale do prezentacji diagnozy Agatowskiego w sztabie panowała taka nerwowość, że aż musiał się tam stawić Zbigniew Ziobro. – Wytłumaczył i było po sprawie – twierdzi informator. Inny przekonuje jednak, że choć obecnie wewnętrzne badania nie pokazują strat w poparciu, to w dłuższej perspektywie na skutek afery w ministerstwie sprawiedliwości PiS może dużo stracić. I z tego zdaje sobie sprawę Jarosław Kaczyński.
Afera hejterska przemodelowała strategię kampanii w PiS-ie. Politycy dostali od sztabowców wytyczne, żeby nie używać hejterskiego języka. – Mamy zakaz agresywnej kampanii – zdradza nasz informator. I dodaje, że PiS robi nie tylko badania dotyczące ich własnej kampanii, ale też kampanii konkurentów. – Wynika z nich, że samo tylko uderzanie aferami, bez pozytywnej kampanii, szkodzi Platformie. PO popełnia jeden podstawowy błąd – robi szum wokół spraw takich jak Kuchciński czy Piebiak na tyle wcześnie, że daje nam czas na reakcję – mówi informator.
Agresywny lider PO
Strategii kampanijnej zaczęli na nowo szukać też politycy Platformy Obywatelskiej. – Schetyna wynajął izraelską firmę doradczą, jednak jej sugestie mu się nie spodobały – twierdzi polityk opozycji i zdradza, że z badań fokusowych, które zleciła firma, wyszła negatywna ocena lidera. – Okazało się, że dla wyborców Platformy Schetyna ma wizerunek agresywny. Wzbudza ogromną nieufność własnego elektoratu – zdradza nasz informator z PO. Firma poradziła więc Schetynie, żeby usunął się w cień w czasie kampanii. – Radzili nam wyciszyć lidera, ale kiedy Grzegorz o tym usłyszał, wpadł w szał – relacjonuje nasz informator. I ciągnie: – Dziwię się Schetynie, że nie potrafi zrobić kroku do tyłu, jak Jarosław Kaczyński w 2015 r. w czasie kampanii, czy nawet Marian Krzaklewski w 1997 r., bo on też był wycofany z kampanii – opowiada nasz rozmówca.
O badaniach izraelskiej firmy dowiedział się sztab PiS- u i politycy tej partii zaczęli coraz śmielej podnosić argument, żeby opozycja wytypowała swojego kandydata na premiera. – Z tego powodu Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla TVN24 stwierdził, że Jarosław Kaczyński byłby lepszym premierem od niego. Zaczęło się podpuszczanie Schetyny, żeby ogłosił, że to on zostanie szefem rządu jeśli wybory wygra Koalicja Obywatelska – mówi nasz informator. Jego zdaniem taka deklaracja ze strony szefa PO zdemobilizuje elektorat opozycji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.