Termin phubbing powstał z połączenia dwóch angielskich słów, „phone”, czyli telefon i „snubbing”, czyli lekceważenie. - Można grać w pasjansa na telefonie i także nazwiemy to phubbingiem, jeśli w jakikolwiek sposób ucierpi na tym druga osoba - wyjaśnia Monika Kotlarek, psycholog i mental health worker, mieszkająca i pracująca w Sydney. Słowo „phubbing” powstało przed siedmioma laty właśnie w Australii. Agencja stojąca za Macquarie Dictionary, zaprosiła wielu specjalistów od języka, do stworzenia jednego określenia na to konkretne zachowanie. Wraz z pojawieniem się go w słowniku, rozpoczęła się jego międzynarodowa „kariera”, sam problem zaczął nabierać na sile wraz z rosnącą rolą smartfonów w naszym życiu. W Polsce termin phubbing wciąż nie jest powszechnie znany. Choć z zachowaniem, które się za nim kryje, spotykamy się w zasadzie wszyscy.
Lekceważenie powszednie
Plac zabaw. Rodzice opiekujący się dziećmi tylko od czasu do czasu podnoszący wzrok znad smartfona, by sprawdzić, czy syn lub córka nie zrobili sobie krzywdy, phubbują. Znajomi siedzący w knajpie, którzy zamiast rozmawiać wpadają w ekstazę za każdym razem, gdy dostaną powiadomienie o nowej wiadomości na komunikatorze i natychmiast ją odczytują, albo nerwowo zerkają na telefon, nawet jeśli powiadomienie nie przyszło, i robią to kosztem rozmowy na żywo, też są phubbersami. Robią to także dzieci, czy nastolatkowie, którzy potrafią tak bardzo zaangażować się w życie w wersji online, że nic innego do nich nie dociera. Nawet prośby rodziców o to, by odłożyli telefon. Phubbing to także przedkładanie konieczności poinformowania swoich followersów o tym, jaki jemy posiłek, nad rozmowę z towarzyszem tegoż siedzącym przy stole.
Dr hab. Anna Jupowicz-Ginalska, medioznawczyni, inicjatorka i koordynatorka badań dotyczących tego zjawiska, a zarazem i współautorka raportu „FOMO 20 wokół19. Polacy a lęk przed odłączeniem”, który przed kilkunastoma dniami został zaprezentowany na UW mówi, że skoro wysokie FOMO, czyli „lęk przed odłączeniem” w poprzednim roku odczuwało ok. 4 milionów Polaków, to fomersów, którzy phubbują (czyli w związku ze zbyt dużym zainteresowaniem swoim telefonem i wszystkim, co może zaoferować, lekceważą relacje wokół), może być nawet ok. 2 milionów. - Okazuje się, że prawie połowa badanych internautów wieku 15-19 lat cierpi na wysoki phubbing. W skali phubbingu, na podstawie której robiliśmy badania, uwzględniona została także kwestia wpływu telefonu na nasze relacje z innymi. Okazało się, że aż 1/5 osób wysoko sfomowanych, widzi, że ich zainteresowanie smartfonem powoduje konflikty z innymi. Ale już 30 procent badanych z grupy ogólnej, czyli nie tylko tych, którzy odczuwają lęk przed odłączeniem, odpowiada, że inni sugerują im, że za dużo korzystają z telefonu. Prośba o odłożenie smartfona irytuje 42 proc. fomersów, a 37 proc. z nich czuje się dobrze, gdy zwraca uwagę na swoje urządzenie, a nie na ludzi. W grupie ogólnej to już aż 10 procent - Jupowicz-Ginalska wylicza alarmujące dane.
Jednak nie tylko polskie wyniki badań nie nastrajają optymistycznie. Jakiś czas temu Uniwersytet Baylora w Teksasie pochwalił się swoimi danymi dotyczącymi zjawiska phubbingu. Wynika z nich, że u 22 proc. badanych phubbing spowodował problemy w relacjach. Zaś z badania przeprowadzonego na Uniwersytecie Stanowym Wirginii wynika, że sama obecność smartfona na stole, nawet wtedy, gdy nasz towarzysz go nie używa, powoduje uczucie ignorowania, lekceważenia i obniża satysfakcję z pielęgnowania relacji.
Game over
W połowie dnia przyszedł do jej pracy, zabrał ją na lunch. Ale w knajpie, gdy jedli, w zasadzie na nią nie patrzył. Nic nie mówił, tylko skrolował ekran smartfona. - Czułam się upokorzona, ludzie patrzyli na mnie dziwnie, a może wydaje mi się, że patrzyli, ale miałam wrażenie, jakby ich spojrzenia komentowały to nasze spotkanie tak: co za biedna dziewczyna, ten facet ma ją gdzieś. Dawałam mu znaki, by tak oficjalnie nie zwracać mu uwagi, ale nie reagował. Tamtego dnia przegrałam z telefonem - mówi Pamela, 27-letnia Warszawianka.
Poznali się przez Tindera. Jest młodszy od niej o dwa lata. Internetowe rozmowy tak im się kleiły, że postanowili sprawdzić w realu, czy mają szansę na coś więcej. Pamela: To była najlepsza pierwsza randka w moim życiu. Byliśmy na kolacji, na wystawie, dyskutowaliśmy o sztuce, miałam poczucie, że weszłam do jakiegoś magicznego świata, a drzwi otworzył mi mężczyzna marzeń. Przecież takich już nie ma, myślałam. Po drugiej randce staliśmy się praktycznie nierozłączni. Żyliśmy niby na dwa domy, ale w praktyce wyglądało to tak, że raz wspólnie w jednym, raz w drugim - opowiada kobieta.
Mówi, że nie spodziewała się takiego końca tak dobrze zapowiadającej się historii miłosnej. - On studiuje wieczorowo, a w ciągu dnia najczęściej pracuje. Ja rano zaczynam pracę, wracam popołudniu. Mieliśmy dla siebie w zasadzie tylko wieczory i weekendy. Bardzo zależało mi, by czas, którego mamy tak niewiele, spędzać wartościowo, być razem, rozmawiać. Wiedziałam, że on bardzo często sięga po telefon. Ale na początku, gdy za pomocą komunikatora zasypywał mnie linkami do artykułów, tekstów, które czytał godzinami, myślałam, że to takie „rozwojowe”. Ale gdy doszliśmy do etapu, w którym on nawet siedząc naprzeciwko mnie wysyłał mi te linki, zrozumiałam, że coś jest nie tak - wspomina. - Gdy prosiłam, by chociaż w czasie posiłków, na 15 minut odłożył telefon, słyszałam, że ma podzielną uwagę i mogę do niego mówić. Każde wyjście do knajpy wywoływało kłótnie. Czy mówiłam mu, że jest uzależniony od telefonu? Przez długi czas wydawało mi się, że większość tak ma. Tyle, że ja w sytuacji towarzyskiej potrafię ten telefon odłożyć. On nie. W którymś momencie oddaliliśmy się od siebie, wartościowego czasu spędzanego razem brakowało, bo był telefon. Mimo, że dalej widziałam w nim te cechy, w których zakochałam się na początku, ogarniał mnie coraz większy smutek. Towarzyszyło mi poczucie samotności, mimo że byłam w związku. I w końcu wstyd, gdy uświadamiałam sobie, jak ludzie z zewnątrz na to patrzą - wyznaje kobieta. - Dla niego to, że ludzie „siedzą w telefonach” było normą społeczną, a nie brakiem szacunku do mnie - dodaje opowiadając o związku, który po 6 miesiącach rozpadł się przez phubbing.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.