Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, które w ostatnich wyborach zdobyło ponad 8 proc. głosów startując z własnej listy, opowiadał, że kierownictwo partii przeanalizowała wyniki wyborów od 2015 roku oraz zmiany, które nastąpiły na wsi m.in, z powodu transferów socjalnych i uznano, że albo PSL otwiera się na miasta, albo zniknie ze sceny politycznej.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że decyzja o samodzielnym starcie w wyborach parlamentarnych nie była dla niego łatwa. Wizja, iż może stać się grabarzem PSL-u, była przygniatająca. – Bo przecież wiadomo, że gdy wygrywamy to wszyscy, a gdy przegrywamy to winny byłbym tylko ja – mówi lider Stronnictwa. – Odsądzano nas od czci i wiary, że idziemy oddzielnie do wyborów ale to my mieliśmy rację. Gdybyśmy do tych wyborów poszli razem, dziś PiS miałoby większość konstytucyjną w Sejmie.
Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że po wyborach na scenie politycznej po stronie opozycji demokratycznej są trzy równoprawne ugrupowania, nie ma jednego lidera opozycji. – Jeżeli ktoś uzurpował sobie prawo do tego miana przed wyborami, to teraz jest to nieaktualne. Kto chce racjonalnej współpracy, musi szanować wszystkie ugrupowania – mówi szef Stronnictwa. – Jeśli ktokolwiek myśli, że będzie jednoosobowo decydował, to dla jego dobra mówię: „niech o tym zapomni!”.
Według prezesa PSL opozycja jeżeli chciałaby wystawić wspólnego kandydata na prezydenta to powinna to zrobić w drodze prawyborów. I przestrzega: „Jeżeli prezydentem nadal będzie Andrzej Duda, to PiS będzie sobie mogło pozwolić na więcej. Jednak wybory do Senatu pokazują, że w bezpośrednim starciu kandydat opozycji może wygrać z kandydatami PiS”.
Czytaj też:
PiS złożył kolejne wnioski o ponowne przeliczenie głosów. Chodzi o cztery okręgi do Senatu
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.