„Przestań żreć i się rusz”. Insulinooporność to wymówka dla grubasów? Niekoniecznie

„Przestań żreć i się rusz”. Insulinooporność to wymówka dla grubasów? Niekoniecznie

Nadwaga - ilustracja
Nadwaga - ilustracja Źródło: Shutterstock / Aleksei Zakirov
Nawet połowa dorosłych Polaków może mieć problem z insulinoopornością. Bywa, że gdy zaczynają szukać pomocy od lekarzy słyszą, że są leniwi i jeśli ruszą dupska, ich problemy miną. Albo że „to jeszcze nie cukrzyca” i nie ma czego leczyć. Życie z insulinoopornością to walka nie tylko z kilogramami, ale i z bezradnością, ignorancją i niewiedzą. Aktorka Anna Powierza, mówi „Wprost”, że gdy słyszy, że „grubasy swoją wagę tłumaczą insulinoopornością” ma ochotę krzyczeć. - Doskonale wiem, jak bardzo można starać się schudnąć, ograniczać jedzenie, uprawiać sporty, a waga i tak ani drgnie - podkreśla. Sama walczy z insulinoopornością od kilku lat.

– Insulinooporność to stan obniżonej wrażliwości organizmu na działanie insuliny pomimo jej prawidłowego lub podwyższonego stężenia w surowicy krwi – mówi dr Magdalena Jagiełło, endokrynolog, autorka bloga z poradami zdrowotnymi doktorMagda.pl. Tłumaczy, że insulina to hormon wydzielany przez trzustkę, jej rolą jest m.in. przekazywanie glukozy do komórek. – Gdy komórki stają się oporne na insulinę (np. w wyniku braku ruchu czy złej diety), glukoza nie jest wpuszczana do komórek, tylko pozostaje we krwi. Wysoki poziom glukozy we krwi wywołuje jeszcze większą produkcję insuliny, trzustka stara się „przełamać” ten opór, a to sprawia, że przyrasta tkanka tłuszczowa, co nasila Insulinooporność. To błędne koło. Konsekwencją takiego stanu może być cukrzyca, otyłość, nadciśnienie, choroby serca, niealkoholowe stłuszczenie wątroby czy udary – wyjaśnia. Sama właśnie pracuje nad książką o tym problemie, która stanowić ma rzetelny poradnik dla pacjentów. Bo tych, jak przyznaje,est coraz więcej. – Przez ostatnie 20 lat zmieniły się zwyczaje Polaków, coraz mniej się ruszamy, jemy coraz więcej przetworzonej żywności i insulinooporność to jeden z efektów ubocznych tej zmiany. Coraz więcej osób ma z nią problemy – mówi.

Zdaniem Dominiki Musiałowskiej, założycielki „Fundacji Insulinooporność – zdrowa dieta i zdrowe życie”, instruktorki sportowej, autorki i współautorki 6 książek o insulinooporności, które w ciągu dwóch lat sprzedały się w 150 tysiącach egzemplarzy, z tym zaburzeniem borykać się może nawet połowa dorosłych Polaków. Czyli dogoniliśmy Amerykanów. Przyjmuje się iż jeden na trzech dorosłych Amerykanów ma Insulinooporność, a w grupie ludzi po 60. roku życia, ci z IO stanowić mogą połowę.

Trudno o dokładne liczby, bo insulinooporność wciąż bywa niediagnozowana, poza tym przez długi czas może objawiać się podobnie do innych chorób, przypominać przemęczenie. IO to nie tylko, wbrew stereotypom, problemy z wagą. To także obniżenie nastroju, problemy z pamięcią i koncentracją, bóle głowy istawów, zmiany na skórze, wilczy apetyt, uczucie zimna, nadmierna potliwość.

W poszukiwaniu dra House'a

Na dodatek, bardzo często zdarza się, że Insulinooporność idzie z parze z innymi schorzeniami. Wtedy o diagnozę jeszcze trudniej. Wie o tym doskonale 29-letnia Musiałowska, która edukuje na temat IO od kilku lat. Robiła to jeszcze zanim powołała do życia fundację i napisała kilka książek. – Okazało się, że poza insulinoopornością choruję także na zespół policystycznych jajników, chorobę Hashimoto i niedoczynność tarczycy oraz celiakie. Wszystkie te choroby i zaburzenia się ze sobą mieszały dając w sumie tak uporczywe dolegliwości, że naprawdę nie chciało mi się już żyć. Myślałam że nikt mi nie pomoże, bo kolejni lekarze odsyłali mnie z kwitkiem mówiąc że to od stresu, że jestem przemęczona, że mam nerwice albo że przesadzam, bo ludzie mają poważniejsze problemy w życiu. I tak biegałam od lekarza do lekarza, między laboratoriami zbierając kolejne puzzle w celu ułożenia całej tej układanki. W końcu udało się i mogliśmy zacząć właściwe leczenie.

By mieć tyle szczęścia, czyli zacząć leczenie, najpierw trzeba trafić na lekarza, który zleci właściwe badania. Choć i to, jak zauważa dr Jagiełło, nie jest łatwe, bo nie ma jasno określonych kryteriów diagnostycznych. – Można zacząć od zbadania glukozy i insuliny na czczo, na podstawie tych dwóch wyników można samodzielnie przy pomocy internetowych kalkulatorów przeprowadzić tzw. test HOMA. To badanie ma charakter przesiewowy, a jego wyników nie można traktować ostatecznie. Pewniejsze wyniki daje krzywa cukrowa, czyli test obciążenia glukozą z jednoczesnym oznaczeniem stężeń insuliny przeprowadzany na czczo, po godzinie i po dwóch od podania glukozy. Niestety tego testu nie można zrobić bez skierowania od lekarza. Jego wyników również nie da się samemu zinterpretować – konieczna jest wizyta u specjalisty – wyjaśnia. Jakiego? Bo i to niestety przy insulinooporności nie jest oczywiste. – Najlepiej iść do endokrynologa, bo w końcu chodzi o zaburzenia związane z insuliną czyli hormonem. Leczeniem może zająć się także diabetolog, problem polega jednak na tym, że część z nich stan przedcukrzycowy, bo tym jest insulinooporność, bagatelizuje lub po prostu w ramach pakietu NFZ nie mają możliwości jej leczenia. Znają się na niej także ginekolodzy, bo to częsta przypadłość towarzysząca zespołowi policystycznych jajników. Można poszukać także poradni metabolicznej. To stosunkowo nowa choroba, więc nawet lekarze wciąż jeszcze się o niej uczą – podkreśla lekarka.

O tym, jak ogromne jest zapotrzebowanie na rzetelną wiedzę, jest przekonana Musiałowska. Mówi, że specjaliści w tym lekarze, dietetycy, trenerzy sportowi chcą się stale szkolić w tym temacie, żeby wiedzieć jak pracować z pacjentami z insulinoopornością. Mówią, że mają ich w gabinetach zatrzęsienie. Sama fundacja, którą kieruje, w ramach School Of Insulinresistance Therapy certyfikowała już 500 dietetyków pracujących z pacjentami w całej Polsce. By zdobyć certyfikat, trzeba zdać egzamin, by go utrzymać, pracować zgodnie z fundacyjnymi wytycznymi, kodeksem dobrych praktyk.

Festiwal mitów

Fundacja stara się kontrolować swoich wychowanków, bo niestety wraz z rosnącym zainteresowaniem problemem insulinooporności, rozpoczął się festiwal mitów na temat tego zaburzenia. A może raczej: na temat tego, jak sobie z nim radzić. Gdzieś pojawia się informacja, dietetyczna moda mówiąca o tym, że insulinooporni powinni wyeliminować wszystkie węglowodany z diety albo że nie mogą jeść nabiału lub glutenu, i tych, którzy proponują takie rozwiązania swoim klientom jest wysyp. Mimo, że nie ma naukowych podstaw, by sądzić, że takie eliminowanie kolejnych grup produktów cokolwiek da. – Insulinooporni powinni jeść węglowodany ale powinni dbać o ich jakość. Wybierać te o niskim indeksie glikemicznym i o wysokim walorach odżywczych np. produkty pełnoziarniste, warzywa, rośliny strączkowe i niektóre owoce. Nie ma też konieczności eliminacji glutenu i nabiału jeśli ktoś ewidentnie nie ma do tego wskazań np. celiakia, alergia czy nietolerancje pokarmowe – mówi Musiałowska.

Kolejny mitem jest to, że problemy z insulinoopornością maja tylko otyłe kobiety. Owszem, mają większe szanse na Insulinooporność, ale to zaburzenie dotyczy także mężczyzn. Właśnie o tym głośno mówi Mikołaj Jędrzejewski, 36-latek z Warszawy. Rok temu dowiedział się, że ma IO. W związku z tym, że jest kucharzem, a walka z insulinoopornościa, to głównie zmiana nawyków żywieniowych (i oczywiście sport), postanowił pokonać wyniszczającego jego organizm przeciwnika serwując mu odpowiednie dania. W czasie tworzenia, czy może raczej komponowania posiłków odpowiednio zbilansowanych, na początku pomagała mu żona, Izabela, także insulinooporna. Tak powstał blog „Insulinooporny kucharz”, a trzy miesiące temu także sklep z produktami dla ludzi z IO. Jędrzejewski doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ile wysiłku kosztuje znalezienie odpowiednich, choćby całkowicie pozbawionych cukru produktów i jak często producenci, którzy już wyczuli niszę, wytwarzają produkty z teoretycznie niskim indeksem glikemicznym, których w rzeczywistości nikt z IO nie powinien jeść.

Źródło: Wprost