Nowy Rok, Białystok. Maciej T., 35-letni adwokat wybrał się z kolegami na miasto. Poprzednią noc spędził z narzeczoną na imprezie u przyjaciół. Pierwszy raz od dawna wyszli razem, bo mają kilkumiesięczne dziecko. W sylwestra udało się je zostawić pod opieką babci. W nocy z 1 na 2 stycznia narzeczona odebrała telefon – Maciej T. został aresztowany pod zarzutem zabójstwa 32-letniej Marty K.Miał romans z aplikantką z tej samej kancelarii. Noworoczną noc spędzili w jej mieszkaniu. Uprawiali seks, pili alkohol. Jak wynika z zeznań Macieja T. i świadków, dziewczyna preferowała szczególne formy osiągania satysfakcji seksualnej. Prosiła swoich partnerów o stosowanie przemocy – podduszanie podczas stosunku. Zatykanie dłonią ust i nosa miało spowodować niedotlenienie, a wtedy dochodziło do eskalacji doznań seksualnych. Kobieta miała także instruować partnera o możliwych sposobach reanimacji. Na wszelki wypadek.
Maciej T. nie wie, w którym momencie kobieta przestała oddychać. Nie zauważył, kiedy przestała się poruszać. Przynajmniej tak zeznaje. Gdy zorientował się, że jest nieprzytomna, bezzwłocznie wezwał pogotowie i policję, zadzwonił do znajomego lekarza i według jego instrukcji rozpoczął resuscytację. Pogotowie reanimowało kobietę jeszcze długo, niestety bez skutku. Lekarz stwierdził zgon. Biegła sądowa z Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Białymstoku przybyła na miejsce zbrodni. Policja zabrała Macieja T. do aresztu.To nie jest scenariusz mrocznego kryminału, ale prawdopodobny przebieg zdarzeń w Białymstoku w 2010 roku. Sprawą zabójstwa aplikantki przez adwokata żyła wówczas cała Polska. Choć proces zakończył się prawomocnym wyrokiem sądu, po latach sprawa wraca. Na światło dzienne wychodzą kolejne mroczne wątki.
25 lat pozbawienia wolności – taki usłyszał wyrok. Prosto z sali rozpraw w kajdankach został przewieziony do aresztu w Lublinie.Kolejne instancje utrzymają wyrok w mocy. Sąd nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących. Maciej T. pozostał przecież na miejscu zdarzenia, nie próbował uciekać, sam powiadomił służby, podjął reanimację. W dodatku nigdy nie był karany i wykonywał zawód zaufania publicznego. Sąd nie ustalił motywu zbrodni, w uzasadnieniu wskazał jedynie, że zabójstwo zostało dokonane w wyniku zaistniałego konfliktu z powodów bliżej nieustalonych. Biegła sądowa Magdalena O. To ona była obducentem, czyli przeprowadzała sekcję zwłok. Jej ustalenia były kategoryczne, choć zdaniem innych biegłych i adwokatów oderwane od całokształtu materiału dowodowego. – Z całą stanowczością zanegowała wyniki obdukcji jako efekt obrażeń wskutek czynności seksualnych. W jej ocenie zabójstwo miało tło czysto przemocoweNa podstawie właśnie tej kluczowej opinii sąd wydał tak surowy wyrok, choć inni biegli podawali jej ocenę w wątpliwość.
Te wątpliwości nie miałyby większego znaczenia, gdyby nie pewne odkrycie rodziny skazanego. – W internecie natknęliśmy się na artykuł naukowy, którego współautorką była biegła Magdalena O. Opisała w nim przypadek Maćka, powołując się na akta sprawy i własne czynności. Tutaj jednak przyznawała, że śmierć kobiety była spowodowana asfiksjofilią (zaburzenie preferencji seksualnej, polegający na odczuwaniu zaspokojenia seksualnego na skutek duszenia partnera lub bycia duszonym)wywołaną w celu eskalacji doznań seksualnych – opisuje osoba z otoczenia skazanego mężczyzny.
Docieramy do tekstu „Zgony w przebiegu asfiksji wywołanej w celu eskalacji doznań seksualnych. Opisy przypadków”. Według naszej wiedzy prawdopodobnie to pierwszy w Polsce artykuł naukowy na ten temat. Motyw celowych podduszeń nie jest w naszym kraju popularny, niewiele osób się na tym zna. Inaczej jest w USA, gdzie naukowcy wnikliwie zgłębili zagrożenia płynące z takich seksualnych praktyk.
W artykule biegła opisuje dwa przypadki śmierci wskutek podduszenia. Jeden z nich przedstawia dokładnie taki scenariusz zdarzeń, jaki obrona nakreśliła w procesie Macieja T. – Policja ustaliła, że w tym czasie ani na Podlasiu, ani w całej Polsce nie było podobnego przypadku. Pełnomocnik Macieja T. powiadomił więc prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez biegłą Magdalenę O. Ostatecznie złożył subsydiarny akt oskarżenia (możliwy wtedy, gdy prokuratura dwukrotnie odmówi wszczęcia lub umorzy postępowanie, a sąd uchyli tę decyzję i nakaże przeprowadzenie czynności uzupełniających), oskarżając biegłą o składanie przed sądem fałszywych zeznań i opinii (art. 233 p. 4), za co grozi kara pozbawienia wolności od roku do 10 lat, oraz o zatajenie dowodów niewinności osoby podejrzanej (art. 236 p.1), za co grozi grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do dwóch lat.Do tej pory odbyły się trzy rozprawy z wyłączeniem jawności. Oskarżona odmówiła składania wyjaśnień. Z dziennikarzami także nie chce rozmawiać.
Czytaj też:
100 uderzeń rózgą za seks pozamałżeński. Chłostę doprowadzono do końca, mimo że skazani zemdleli
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.