Tomasz Grodzki nie zamierza podać się do dymisji z funkcji marszałka Senatu, mimo pojawiających się oskarżeń pod jego adresem, że w czasach gdy praktykował jako chirurg w publicznej służbie zdrowia, przyjmował pieniądze od pacjentów.
– To są sfabrykowane zarzuty. Zaczęło mi to świtać, gdy ktoś opowiadał, że dał pieniądze w mojej klinice lekarzowi z Choszczna. W naszej klinice żaden lekarz z Choszczna nigdy nie pracował. Ktoś inny opowiadał, że dzwoniłem do kogoś mówiąc: przywieźliście mi trupa. Nigdy nie używałem tego typu sformułowań. (…) Dlatego uważam, że jest prowadzona jakaś operacja „odzyskać Senat” — przekonuje marszałek.
I dodaje: „Być może PiS wyobrażało sobie, że będę łatwym przeciwnikiem, bo jestem miły i kulturalny. To nie znaczy, że nie potrafię być stanowczy. Nie zrezygnuję też ze swoich poglądów, a uważam, że Polska pod rządami PiS nie zmierza w dobrym kierunku. Jako marszałek Senatu, przy wszystkich ograniczeniach tej Izby, staram się ów kurs choć trochę skorygować. Mówię o ustawach sądowych, o których wielu twierdzi, że to jest ostatni element układanki, który doprowadzi do Polexitu”.
Dymisji Grodzkiego domaga się Zjednoczona Prawica nie tylko z powodu zarzutów stawianych przez byłych pacjentów ale też zaproszenia przez niego do Polski Komisji Weneckiej, która przyglądała się uchwalonej przez Sejm ustawie dyscyplinującej sędziów. Większość opozycji broni jednak marszałka Sejmu i uważa, że obóz rządzący na niego poluje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.