To za co ma nas sprzedać Rosji ten Izrael?

To za co ma nas sprzedać Rosji ten Izrael?

Benjamin Netanjahu i Władimir Putin
Benjamin Netanjahu i Władimir Putin Źródło: Newspix.pl / ABACA
Stawka, za którą premier Netanjahu mu nas ponoć sprzedać Putinowi dramatycznie spada: była mowa o pokoju w Syrii, ugłaskaniu Iranu i setkach tysięcy rosyjskich wyborców w Izraelu. A teraz zeszło na pannicę, która próbowała przewieźć przez Rosję trochę marihuany z Indii.

Dewaluuje się nasze znaczenie dla wielkiej polityki między Rosją i Izraelem i to w zastraszającym tempie. Przynajmniej w medialnych opowieściach. Przybywa ich, im bliżej do rozpoczęcia w Jerozolimie Światowego Forum Holokaustu, organizowanego wspólnie przez szacowny Yad Vashem i mniej szacownego putinowskiego oligarchę Wiaczesława Kantora, używającego poza Rosją bardziej swojsko brzmiącego imienia Mosze. Oczywiście izraelski rząd też ma swój udział w imprezie, grupującej wielu ważnych gości, jak choćby Angela Merkel, Emanuel Macron czy Władymir Putin.

Głównym celem spotkania, jak słyszymy już od kilku tygodni, mają być haniebne targi polską godnością i prawdą historyczną. Kreml wykrzywia ją dla swoich tajemnych celów a także dla czystej satysfakcji zagrania Polakom na nosie. Wydarzenie, które Rosjanie sobie zorganizowali w Jerozolimie, zapraszając w roli widzów Niemców, po których stronie w 1939 roku do II wojny światowej przystąpili i Francuzów, których rząd w latach 40-tych wspólnie z III Rzeszą realizował plan zagłady żydowskich obywateli oświeconej Republiki urasta do rozmiarów nowego paktu Ribbentrop Mołotow, albo, nawet konferencji jałtańskiej. Krótko mówiąc, czeka nas w Jerozolimie pognębienie i upokorzenie, które skomplikuje i tak niełatwą sytuację międzynarodową wokół Polski. W roli Judasza obsadzany jest, a jakże, premier Benjamin Netanjahu, którego nie stać było, żeby wymusić na organizatorach Forum z Jad Vashem i jej sponsorze, czyli Mosze Kantorowi zgody na przyznanie polskiemu prezydentowi prawa głosu.

Stało się to pomimo podpisania przez premiera Izraela i premiera Polski, Mateusza Morawieckiego wspólnej deklaracji, stwierdzającej, że państwo polskie z Holokaustem nie miało nic wspólnego. Putin i jego akolici od dłuższego już czasu twierdzą coś innego a apogeum tego festiwalu antypolskiej propagandy ma nastąpić właśnie w Jerozolimie i to już za kilka dni. Tak na marginesie: czy to przypadek, że przebieg konferencji premier Morawiecki będzie komentował z bezpiecznej odległości Japonii, gdzie leci z oficjalną wizytą?

Wiele było już spekulacji na temat powodów, dla których Netanjahu organizuje Putinowi tak dobrze eksponowaną scenę, z której rzeczywiście mogą, choć wcale nie muszą, paść pod adresem Polski skandaliczne słowa.Izrael ma z Rosją wiele ważnych interesów: Putin trzyma za pysk Syrię, gdzie hasają przecież wrogo do Izraela i Żydów nastawieniu Irańczycy. Ma też w ręku klucz do serc ponad miliona 300 tysięcy izraelskich obywateli rosyjskiego pochodzenia, którzy II wojnę światową pamiętają tak, jak uczyli ich tego sowieccy politrucy a nie tak, jak my w Polsce ją widzimy. Ci rosyjscy Żydzi mają kluczowe znaczenie dla Netanjahu. Premier już po raz trzeci w ciągu roku rozpisuje wybory, bo nie może uciułać większości, która dałaby mu reelekcję. Izraelscy Rosjanie mogą mu to zapewnić, podobnie jak skrajne i niechętne generalnie Polsce kręgi polityczne - gra toczy się o pojedyncze mandaty w Knesecie. Bibi, jak nazywają w Izraelu Netanjahu, walczy nie tylko o reelekcję, ale i wolność, bo ciążą na nim poważne prokuratorskie zarzuty o korupcję: jak przegra wybory po raz trzeci może wylądować w więzieniu.

W takich warunkach pozwolić Putinowi popastwić się trochę nad Polakami to doprawdy niewielka cena. To się wszystko nawet jakoś trzyma kupy. Ale jeśli schodzimy na poziom telawiwskiej hipsterki, która była na tyle głupia, żeby wlec indyjskie konopie z Indii do Izraela przez Moskwę, to już doprawdy jest to intryga grubymi nićmi szyta. Każdy hipster w Tel Awiwie wie, że nie ma sensu wlec marihuany przez pół świata, skoro świetne konopie uprawiają żydowscy osadnicy, kolonizujący Zachodni Brzeg Jordanu. Jeśli więc Bibi miałby zagrać, jak mu Putin gra, dla jakiejś bezmyślnej niedojdy, to i jego polityczna przyszłość maluje się w barwach znacznie bardziej ponurych niż wizja polskiej historii, spreparowana przez kremlowskich propagandystów.

Źródło: Wprost