Sebastian: – Mam 22 lata, jestem uzależniony od narkotyków i alkoholu. Po 20 miesiącach przerwałem abstynencję, a więc złamałem zasady przebywania w hostelu, w którym mogłem mieszkać, zostałem wyrzucony. A tak dobrze mi szło, pasja, hobby, praca. Wystarczyło, że pojechałem na święta do domu, gdzie było mnóstwo wyzwalaczy, koledzy, propozycje, myślałem, że wypiję tylko raz, ale popłynąłem.
Sebastian nie może mieszkać w domu rodzinnym, jednak po świętach spędzonych tam nie mógł też wrócić do warszawskiego hostelu dla młodych osób zagrożonych bezdomnością, w którym miał swoje miejsce. – Skończyły się pieniądze, jedzenie, nie miałem dokąd pójść, nie wiedziałem co dalej – mówi. Kilka dni pomieszkał u kolegi, a potem poszedł na dworzec Śródmieście w Warszawie.
Julia 23-latka ze wsi pod Lublinem, nie mieszka z rodzicami od 5 lat, a od 3 lat jest w Warszawie. – Uciekłam tu – mówi. Trudno powiedzieć, że tu mieszka, bo nie ma swojego miejsca, tylko wprowadza się do kolejnych partnerów. Związki okazują się jednak toksyczne. Julia, podobnie, jak Sebastian jest podopieczną fundacji Po Drugie, która zajmuje się młodymi osobami zagrożonymi bezdomnością. – Zostałam z depresją, bez pracy, bez pieniędzy, bez mieszkania – mówi.
Ludzie tacy, jak ona nie mają nic – domu, rodziny i kompetencji, które pozwoliłyby im o siebie zadbać. Mają 18 – 25 lat i na starcie dorosłego życia wpadają w kryzys bezdomności.
Jednak bezdomność wśród młodzieży trudno zdiagnozować, trudno więc też dotrzeć z pomocą do osób, których dotyczy. – Służby państwowe nie biorą pod uwagę specyfiki problemu – mówi Agnieszka Sikora, prezeska fundacji Po Drugie. A specyfika polega na tym, że bezdomnej młodzieży nie należy szukać tam, gdzie starszych w tej samej sytuacji. Młodych bezdomnych nie widać bo unikają typowych miejsc kojarzonych z bezdomnością. Wydaje się, że ich nie ma, dla systemu są niewidzialni.
Niewiele z tych osób trafia do schronisk, czy innych instytucji które mogą im pomóc. Nocują u znajomych, mieszkają squatach, jeżdżą w nocy tak długo, jak się da komunikacją miejską, albo imprezują do rana w klubie, żeby być w ciepłym pomieszczeniu. Siadają w barach typu fast-food w kilka osób przez kilka godzin siedzą przy jednej porcji frytek. Trudno ich rozróżnić po stroju, bo nie różnią się nim od swoich rówieśników. – Młodzież zagrożona i doświadczająca bezdomności koncentruje się głównie w okolicach centrów handlowych, głównych węzłów komunikacyjnych, całodobowych restauracji typu fast food, dworców, gdzie można skorzystać z toalet, kanapy, dostępu do WiFi i schronić się przed chłodem” – opowiada Agnieszka Sikora.
System ich nie wychwytuje, a należy im pomóc. Są jeszcze w tym wieku, że ich życie można zmienić, trzeba ich tylko znaleźć i pomóc im.
Czytaj też:
Turcja. Propozycja nowego prawa wywołała protesty. Gwałciciel uniknie kary, jeśli poślubi ofiarę?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.