W połowie lutego Sejm podjął decyzję o przekazaniu TVP i Polskiemu Radiu rekompensaty z tytułu utraconych korzyści abonamentowych. Wcześniej Senat odrzucił uchwałę w tej sprawie. Przez następne tygodnie politycy Koalicji Obywatelskiej apelowali do głowy państwa, aby 2 mld zł zamiast na media publiczne przeznaczyć na dofinansowanie służby zdrowia i leczenie osób, u których zdiagnozowano choroby onkologiczne.
– Obywatele uważają służbę zdrowia za temat być może najważniejszy nawet w działaniach polityków, a dzisiejsza polityka pełna jest prostego przekazu, demagogii, jednoznaczności, itd. Można się z tym zgadzać albo nie, ale tak po prostu funkcjonuje współczesna polityka, nie tylko w Polsce. Pod tym względem opozycji niewątpliwie udało się „trafić w temat”, bo w zasadzie, czego by PiS nie powiedział, to będzie to obarczone jakimiś stratami – analizował prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z Wprost.pl. Ekspert ocenił, że „procedowanie tego tematu w parlamencie w czasie kampanii prezydenckiej nie było do końca przemyślanym krokiem ze strony rządzących”.
„Decyzja z gatunku salomonowych”
O północy z 6 na 7 marca upłynął konstytucyjny termin, w którym prezydent był zobowiązany podjąć decyzję w sprawie przyznania rekompensaty dla mediów publicznych. Na konferencji zorganizowanej w Pałacu Prezydenckim tuż po godz. 22.30 prezydent przekazał, że podpisze nowelizację ustawy abonamentowej na pewnych warunkach. Andrzej Duda podkreślił jednocześnie, że sprawę finansowania mediów publicznych potraktował bardzo poważnie, biorąc pod uwagę m.in. kwestie dotyczące funkcjonowania medialnych ośrodków regionalnych.
– Sama decyzja prezydenta jest oczywiście decyzją z gatunku salomonowych. To znaczy prezydent był pomiędzy – z jednej strony: najwierniejszymi wyborcami oraz tysiącami osób zaangażowanych na co dzień w jego kampanię, które niewątpliwie oczekiwały tutaj utrzymania finansowania; a z drugiej zaś strony, drugim biegunem był kontekst II tury wyborów prezydenckich, gdzie trzeba pozyskać wyborców mniej zdecydowanych, mniej zainteresowanych polityką, raczej poszukujących umiaru – stwierdził prof. Rafał Chwedoruk. – Wreszcie także w tej II turze trzeba umieć ograniczać skalę negatywnej mobilizacji ze strony kontrkandydata, a to była jedna z głównych bolączek PiS-u, co pokazały wybory samorządowe na poziomie wielu miast, nie tylko największych – dodał.
„Kwestia sprawczości”
Ekspert uważa, że „w tym sensie była to od iluś dni decyzja bezalternatywna”. – W tym sensie, że z jednej strony – nie sposób było nie podpisać tej ustawy, bo trudno byłoby to wyjaśnić najwierniejszemu elektoratowi, także nie wszystkie merytoryczne aspekty były tutaj łatwe do wyjaśnienia opinii publicznej. Z drugiej zaś strony należało cokolwiek zrobić, by pokazać, że prezydent także dysponuje realną siłą polityczną – precyzował prof. Chwedoruk.
Politolog przypomniał, że „jednym z elementów, który zbudował siłę polityczną PiS-u po serii wyborów 2015 roku, była kwestia sprawczości”. – To znaczy tego, że jeśli zapowiedziano, że będzie 500+, to rzeczywiście to zrealizowano, miało nie być gimnazjów i ich nie ma, obniżono wiek emerytalny, itd. I w tym momencie w interesie głowy państwa było pokazanie owej sprawczości w swoim własnym wykonaniu w obrębie prawicy jakby legitymizującej, że wszelkie zapowiedzi w jego wykonaniu mają sens, dlatego że wiążą się z realnymi możliwościami działania jako polityka w ogóle, nie tylko głowy państwa – ocenił prof. Rafał Chwedoruk. Politolog uważa, że „w tym sensie jest to w istocie zminimalizowanie strat poniesionych samą obecnością tego tematu w przestrzeni publicznej”. Ekspert nie ma wątpliwości, że temat ten „będzie dalej eksploatowany przez opozycję”.
Czytaj też:
Kurski zostanie odwołany? Sprawa jest właściwie przesądzona, gorzkie słowa Czabańskiego