Joanna Miziołek: Czy możemy określić termin, do którego uda opanować epidemię koronawirusa w Polsce?
Prof. Marian Zembala, były minister zdrowia: Według mojej wiedzy, nie możemy. Możemy mieć pewne predykcje, czyli przewidywania w oparciu o krzywe w innych krajach, zwłaszcza sąsiednich. Mówimy o tendencji, czyli o spłaszczaniu się krzywej zachorowań, o której mówi minister zdrowia i nasi epidemiolodzy. Ostatnio rozmawiałem z trzema moimi kolegami lekarzami. Pierwszym z nich był lekarz z Lombardii, z najbogatszej części Włoch, bardzo silnej medycznie, bo tam są takie ośrodki jak Mediolan, Bergamo, czy sama Brescia. Ten lekarz powiedział mi, że mają sytuację trudną, która przerosła nawet tak dobrze zorganizowaną służbę zdrowia. Jest trudna z powodu szybkości przebiegu COVID-19, ilości zgłoszeń każdego dnia. Inny mój kolega, a nawet wychowanek, jest lekarzem w szpitalu pod Londynem, który dobrze znam, bo odbywałem tam staże transplantacyjne. Powiedział mi, że praktycznie nie wychodzi ze szpitala, że są zajechani liczbą chorych. Mój trzeci kolega ze Stanów Zjednoczonych, którego klinika jest położona w południowej Dakocie, 200 kilometrów od Nowego Jorku, opowiadał, że docierają do niego pacjenci z Nowego Jorku, bo nowojorskie szpitale są przepełnione. Pandemia przerosła nie tylko nasze oczekiwania, ale i wszystkich krajów.
Jak wygląda nasza walka z epidemią na tle innych krajów?
Zdążyliśmy wyciągnąć wnioski z tego, co się działo we Włoszech, a później w Hiszpanii. Szybko i sprawnie zareagowało ministerstwo zdrowia. To, co może dziś nam najbardziej pomóc, to izolacja i uszczelnienie łańcucha epidemicznego w taki sposób, żeby nie powstały nowe ogniska. A jeżeli jest już podejrzenie kontaktu, to potrzebna jest szybka identyfikacja dzięki testom.
Kiedy możemy spodziewać się spłaszczenia zachorowań w Polsce?
W naszych szpitalach stworzyliśmy dość szczelny system identyfikacji wczesnej. Pozwala on po pierwsze na wczesną identyfikację i izolację chorych z podejrzeniem, po drugie na nierozprzestrzenianie się epidemii. Podjęto bardzo odważną decyzję, żeby pracownicy służby zdrowia nie pracowali w kilku miejscach, bo wówczas w sposób pośredni przenoszą zakażenie do innych miejsc. Ta stanowcza decyzja ministra zdrowia była właściwa, choć dwa miesiące temu wywołała kontrowersje. Czas pokazał, że Łukasz Szumowski miał rację.
Kolejną ważną decyzją rządu było zaaprobowanie programu „Nowy zawód lekarza”. W Polsce to jest zawód asystenta medycznego. Chcemy w cyklu dwuletniego szkolenia już od października ruszyć ze studiami na wydziale zabrzańskim śląskiego Uniwersytetu Medycznego głównie dla ratowników, ale nie tylko. Ścieżka rozwojowa jest także dla pielęgniarek i fizjoterapeutów. Na tych studiach po dwóch latach chcemy wykształcić asystentów zabiegowych lekarza. Ten zawód istnieje na całym świecie. Powstał z niedostatku lekarzy szczególnie zorientowanych na dwa obszary, intensywną terapię i specjalności zabiegowe. Ten kryzys pokazał, że nasze działania rozpoczęte przed dwoma laty mają wielki sens i uzasadnienie. Mogę się tylko cieszyć, bo my przejdziemy przez tę pandemię.
U nas nie będzie brakowało respiratorów?
Myślę, że taka sytuacja nam nie grozi. To jest czas próby dla każdego z nas.
To czas próby przede wszystkim dla ministra Szumowskiego. Jak pan go ocenia?
Bardzo pozytywnie oceniam jego działalność. Jest odważny w swoich decyzjach. Jest wiarygodny i szczery, swoją misję spełnia w sposób godny i profesjonalny. To jest bardzo zdolny elektrofizjolog, kardiolog.
Czytaj też:
Rośnie bilans osób, które wyzdrowiały z COVID-19. MZ poinformowało, ile jest hospitalizowanych
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.