Donald Tusk nie będzie głosować. Kto go posłucha?

Donald Tusk nie będzie głosować. Kto go posłucha?

Małgorzata Kidawa-Błońska i Donald Tusk
Małgorzata Kidawa-Błońska i Donald Tusk Źródło: X / @donaldtusk
Donald Tusk nie zamierza głosować w wyborach korespondencyjnych na prezydenta Polski. Publicznie ogłosił, że to nie będą to wybory ani wolne, ani równe, ani tajne. I dodał, że przyzwoitość nakazuje, by w nich nie uczestniczyć.

Głosować czy nie głosować – oto jest pytanie, które zadają sobie dziś wyborcy opozycji. Donald Tusk, dawny guru partii lewicowych i liberalnych, dziś nieco już przebrzmiały, namawia żeby nie głosować, bo forma wyborów nie jest taka jak należy. I zapowiada, że sam głosu nie odda i nie może namawiać do udziału w wyborach swojej rodziny.

Na razie były premier przekonał do swojego stanowiska Małgorzatę Kidawę-Błońska, kandydatkę PO na prezydenta, który powiedziała, że w wyborach przygotowanych przez PiS jako usługa pocztowa nie zamierza uczestniczyć. Dla procesu wyborczego kilka osób stanowiących rodzinę byłego premiera – nawet jeżeli dorzucimy do tego Kidawę Błońską i Pawła Grasia, prawą rękę Tuska – nie ma specjalnego znaczenia, a najwyraźniej niedawni wyznawcy byłego premiera nie zamierzają podążyć ścieżką, którą wskazuje.

Przykładowo Leszek Jażdżewski, słynny support Tuska sprzed roku krzyczy: głosować! Bo nie można oddawać wyborów walkowerem.

Wezwania do głosowania pojawiają się zresztą zewsząd, a brzmią mniej więcej tak: jeżeli PiS uprze się przy wyborach korespondencyjnych 10 maja i 6 maja zdoła je przeforsować (bo wtedy prawdopodobnie będą się decydowały losy ustawy o głosowaniu korespondencyjnym), to głosować. Biedni wyborcy opozycji muszą mieć prawdziwy mętlik w głowie.

Tusk po mistrzowsku potrafi zirytować prawicę. Gdy coś powie, zwłaszcza coś krytycznego pod adresem PiS, a ostatnio ma głównie takie wypowiedzi, to natychmiast uruchamia ataki z prawej strony sceny politycznej. Rzecz w tym, że to nie ma najmniejszego znaczenia. Dla prawicy i tak nie jest autorytetem.

Za to ci, którzy powinni go słuchać, wydają się coraz bardziej zniecierpliwieni jego recenzjami. Niby się cieszą, że znowu „dokopał” PiS-owi i Jarosławowi Kaczyńskiemu ale w rzeczywistości wzruszają ramionami.

Jeden z polityków opozycji powiedział mi kiedyś, że Donald Tusk w momencie gdy odmówił kandydowania na prezydenta przestał być interesujący dla Polaków. I tak to wygląda.

Swoją drogą człowiek, który kiedyś tak lekceważąco wypowiedział się o funkcji prezydenta, że sprowadza się ona do pilnowania żyrandola, nadzwyczaj emocjonalnie podchodzi do wyborów tegoż strażnika.

Źródło: Wprost