W prawie całej Europie spada liczba nowych przypadków COVID-19, w Polsce od dłuższego czasu utrzymuje się na podobnym poziomie. Na jakim etapie epidemii jesteśmy?
Prof. Krzysztof Tomasiewicz: Na pewno jest wiele regionów w Polsce, gdzie ta epidemia ewidentnie wygasa. Z drugiej strony mamy regiony, gdzie pojawiają się ogniska nowych zakażeń. Myślę, że jeszcze przez pewien czas tak będzie, będą zakażenia wniesione do DPS-ów, dużych zakładów pracy. Zakażenia w takich miejscach powodują piki w liczbie zachorowań. Wygląda jednak na to, że pomimo poluzowania pewnych obostrzeń dotyczących poruszania się w przestrzeni publicznej, nie ma wzrostu liczby zakażonych. To bardzo pozytywna obserwacja, ale nie oznacza, że już można uśpić czujność i robić wszystko jak kiedyś.
Wiele osób, zwłaszcza młodych, coraz częściej twierdzi, że koronawirus nie jest już problemem.
Też to obserwuję, z pewnym przerażeniem. Nie wiem, jak to nazwać: może pewną butą? Młode osoby często ostentacyjnie chodzą bez maseczek, widać to nawet w sklepach. To prawda, że wiele osób, zwłaszcza młodych, przechodzi zakażenie COVID-19 bezobjawowo lub z niewielkimi objawami. Jednak to jest też kwestia pewnej odpowiedzialności za osoby starsze, obciążone chorobami. Nie chodzi przecież o to, żebym ja nie zachorował, ale też, żeby nie zachorowali inni, u których to zakażenie skończy się śmiercią.
Co pana zadziwiło w przebiegu tej epidemii?Na początku nie doceniliśmy tego wirusa. Gdy otrzymywaliśmy pierwsze wiadomości z Chin, wydawało się, że to będzie coś na kształt kolejnego wirusa grypy.
Najbardziej zaskakują dynamiczne przebiegi tej infekcji. Śródmiąższowe zapalenie płuc zawsze leczy się trudniej niż zapalenia odoskrzelowe. Natomiast w przypadku COVID-19 dewastacja tkanki płucnej jest naprawdę duża. U części pacjentów w przebiegu infekcji pojawia się włóknienie płuc. U pewnego odsetka – mimo wyleczenia z zapalenia płuc – to włóknienie pozostaje.
Włóknienie płuc oznacza, że w miejsce pęcherzyków płucnych pojawia się blizna?Tak to można nazwać. Nie dochodzi więc do prawidłowej wymiany gazowej, przez co do krwi dostaje się mniej tlenu. Mniej tlenu dostają też wszystkie narządy. U niektórych osób pojawia się burza cytokinowa – silna reakcja zapalna. Doprowadza do ARDS, czyli niewydolności wielonarządowej: nieprawidłowo funkcjonuje serce, płuca, nerki. To ostatni etap choroby COVID-19. U ok. 10-15 proc. chorych na COVID-19 jest ryzyko pojawienia się reakcji hiperzapalnej i wystąpienia niewydolności wielonarządowej.
Gdyby ten wirus porównać do wirusa grypy, to…Jest kilka razy gorszy niż grypa. Przebieg choroby jest nieprzewidywalny.
Zdarzają się pacjenci, których stan w kilka godzin mógł się dramatycznie pogorszyć? W południe normalnie rozmawiali, a wieczorem byli pod respiratorem?Może nie aż tak, ale rzeczywiście u niektórych pacjentów dynamika choroby jest bardzo duża. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że hospitalizowaliśmy wielu pacjentów, którzy mieli choroby współistniejące. Nie tylko choroby współistniejące, ale również stosowane w tych chorobach leki mogą pogorszyć rokowanie chorych. Często chorzy trafiali do nas w dosyć zaawansowanym stanie. Różnorodność przebiegu choroby jest z pewnością bardzo zaskakująca.
Zdarzały się przypadki odwrotne: u pacjenta, który był w bardzo ciężkim stanie, po podaniu leku doszło do szybkiej poprawy?