W piątek, 29 maja zabrałem się po południu do roboty. Byłem umówiony z redakcją „Wprost. Premium” na tekst o dopiero co wydanej książce Pilcha pod groźnie brzmiącym tytułem „60 felietonów najjadowitszych” (wyd. Wielka Litera). Siłą rzeczy przez kilka ostatnich dni blisko byłem z pisarstwem Pilcha i sporo też przy tej okazji myślałem o Jurku. Wymyśliłem nawet, zanim jeszcze siadłem do pisania, tytuł, z którego byłem zadowolony: „Pilch umiarkowanie jadowity”.
No i zacząłem pisać, przekonany, że jak mam tytuł, to dalej lekko pójdzie: „Jerzy Pilch to już klasyk polskiej felietonistyki, więc przyszła pora, że wybiera ze swojego bogatego dorobku teksty, które układa w kunsztowne książki i przypomina w nich to, co uznaje za warte przypomnienia. Niedawno ukazał się zbiór »Widok z mojego boksu«, złożony z tekstów publikowanych w latach 90. ubiegłego wieku w »Tygodniku Powszechnym«. I to była książka w gruncie rzeczy nostalgiczna, bo wiele w niej portretów redaktorów tego pisma, sporo historyjek o krakowskich przyjaciołach i znajomych autora”. Pierwszy akapit z głowy, więc dalej – drugi:
„Teraz ukazało się »60 felietonów najjadowitszych« – miły człowiek z redakcyjnego boksu wystawił pazury i pokazuje teksty, w których rozprawia się z ludźmi i zjawiskami, które go wkurzały, śmieszyły, obezwładniały głupotą przez dwie dekady: od połowy lat 80. do roku 2006”....
I tu stop! Telefon! Kto? Przyjaciel, wybitny krytyk. Muszę odebrać. „Umarł Jurek. Kilkanaście minut temu” – mówi. – O, k…! – wiem, moja reakcja nie była elegancka, ale piszę szczerą prawdę o niej. W takiej chwili nie ma czasu na stylizację wypowiedzi.
A wiadomość niespodziewana i tym bardziej zaskakująca, że jeszcze na tydzień przed śmiercią Pilch raportował w telefonicznej rozmowie, że jest w dobrej formie.
Głos miał pełen energii, mówił że pisze i że będzie miał gotowe teksty na koniec lata. Zresztą ze wszystkich rozmów telefonicznych, jakie z nim odbyłem po jego grudniowej przeprowadzce do Kielc, wynikało, że odżył, bo życie na wózku nie sprawiało mu już tylu kłopotów co na Hożej w Warszawie. Tam zamieszkał na parterze, był podjazd dla niepełnosprawnych i park w pobliżu, do którego mógł wychodzić – tak to opisywali oboje państwo Pilchowie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.