Długi nie bolą
Na początek informacja ze strony Biura Informacji Kredytowej z marca 2020 roku:
„Z naszych danych wynika, że na koniec minionego roku prawie 2,8 miliona Polek i Polaków nie radziło sobie z terminową spłatą zobowiązań kredytowych i pozakredytowych”
Pandemia, która w wielu segmentach rynku wywróciła wszystko do góry nogami – najczęściej na niekorzyść firm i pracowników danej branży – z pewnością znacząco te statystyki pogorszy. W bardzo niedalekiej przyszłości osiągniemy więc pułap 3 mln Polaków zagrożonych niewypłacalnością.
Oczywiście problem ten dotyczy także rodziny dłużnika. Przyjmując bezpiecznie, iż statystycznie będą to dwie osoby, dochodzimy do dość katastroficznego wniosku, iż w naszym kraju już wkrótce ponad 15 proc. obywateli (tj. 6 mln z 38-milionowej populacji) nie będzie sobie radzić z terminową spłatą zobowiązań.
Szklanka jest do połowy pełna!
Patrząc na te statystki globalnie, można by rzec, że są bardzo przygnębiające. Żeby nie rzec - przerażające. Spójrzmy jednak na tę samą kwestię z punktu widzenia konkretnego dłużnika. Ja zachęcam przekredytowane osoby do refleksji optymistycznej, tj. do mniej więcej takich przemyśleń:
„Nie jest tak źle - nie jestem sam! Jest nas już prawie 3 mln! Czyli to nie jest tak, że coś ze mną jest nie w porządku. To ewidentny błąd obecnego systemu, a nie moja ułomność. Czyli to system jest do niczego, a nie ja!”
Czemu wybrałem taki punkt widzenia? Otóż, jak widać z przedstawionych statystyk, wpaść w problemy finansowe jest niezmiernie łatwo. Znacznie trudniej jest się z nich wykaraskać. Aby było to możliwe, musi być spełniony jeden warunek – przedstawiam go poniżej.
Konstrukcja musi wziąć górę nad destrukcją!
Niemal w 100 proc. znanych mi przypadków, osoba zagrożona niewypłacalnością na początku wpada w panikę. To reakcja całkiem naturalna, nie ma sensu się takową przejmować. Jednak najważniejsze jest, jakie działania podejmiemy nieco później; tj. jak już dotrze do nas, że jest źle, czy nawet bardzo źle. Załamanie psychiczne, depresja, a nade wszystko - użalanie się nad sobą, z pewnością nie pomogą zadłużonej osobie w rozwiązaniu problemu. Aby wyjść z kryzysu obronną ręką i minimalizować straty – trzeba mieć plan. A do stworzenia tegoż potrzebna jest głowa wolna od czarnych myśli, typu: wkrótce zbankrutuję i razem z całą rodziną wylądujemy na bruku.
Jeśli więc wpadłeś w tarapaty finansowe, nawet bardzo poważne: na początek musisz poradzić sobie ze swoją głową. To absolutnie konieczne. Od czego zacząć? Na przykład od banalnego wniosku, iż … długi nie bolą. Jak to? – zapytasz. – Przecież nie mam środków na ich spłatę! Więc grozi mi egzekucja komornicza, a potem licytacja majątku!
Zaraz, zaraz. Nie nakręcaj się w wymyślaniu podobnych katastroficznych wizji. Po prostu: posłuchaj. Znaczy – przeczytaj i przemyśl. Z poniższym stwierdzeniem na pewno się zgodzisz:
Instytucje finansowe to nie „chłopcy z miasta”
Cokolwiek złego by nie mówić o bankach, z pewnością instytucje te nie stosują metod odzyskiwania długów, znanych nam z filmów gangsterskich. Jak zalegasz ze spłatą, to na pewno nie odwiedzi cię potężny pan z kijem bejsbolowym. Nie utnie ci ucha i nie tknie twojej rodziny. Co najwyżej wpadnie grzeczny windykator terenowy i zapyta, kiedy bank może liczyć na uregulowanie zaległości. Ale ty nawet nie musisz z nim rozmawiać, do czego zresztą zachęcam.
Czas na kolejne banalne i oczywiste stwierdzenie: niespłacony dług jest przede wszystkim problemem dla wierzyciela, a nie dla dłużnika. Gdyby na przykład bank o zadłużeniu zapomniał, to twój problem sam by się rozwiązał. Ale najprawdopodobniej takiego prezentu nie uzyskasz od kredytodawcy. Być może czujesz do czego zmierzam: jeśli uda się ci długu nie spłacić bez negatywnych konsekwencji, to masz kłopot z głowy!
Doszliśmy do punktu, kiedy mogę ci wyjaśnić, co kryje się za pojęciem antywindykacja. Oto definicja mego autorstwa:
Antywindykacja: zabezpieczenie dłużnika przed skutkami ewentualnej egzekucji komorniczej.
Krótko mówiąc: jeśli nie spłaciłeś zobowiązania i jeśli kiedyś dojdzie do egzekucji komorniczej, trzeba zrobić wszystko, aby nie była ona skuteczna. Czyli, mówiąc językiem potocznym, komornik wtedy nic ci nie zabierze. Możesz to zrobić, wykorzystując różnego rodzaju techniki antywindykacyjne.
W ten sposób udowodniłem tezę zawartą w tytule tej publikacji. Miałeś problem ze spłatą długu (tu zakładam, że nie z własnej winy), więc go nie spłaciłeś i nie poniosłeś żadnych konsekwencji. Gdzie jest tu miejsce na ból? Chyba, że bardzo cię boli, że bank na tej transakcji stracił? Tę kwestię poruszę się w jednym z kolejnych odcinków.
Pozostaje jeszcze jedna sprawa, która pewnie nie daje ci spokoju: a czy to aby na pewno jest moralne? Wszak mowa o świadomym działaniu dłużnika, którego celem jest nieoddanie bankowi (czy też firmie pożyczkowej) pożyczonych z tej instytucji środków. Na ten temat wypowiem się w następnym odcinku pod tytułem: „Czy kredyty trzeba spłacać?”
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także m.in. antywindykacji oraz upadłości konsumenckiej. Członek Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Aktywny przedsiębiorca od ponad 25 latArchiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.