Pierwsze obserwacje z Chin pokazywały, że na COVID-19 częściej chorują mężczyźni niż kobiety. Wiązano to z tym, mężczyźni częściej palą papierosy, a dym tytoniowy powoduje permanentny stan zapalny i uszkadza płuca. Wyjaśnienie wydawało się to proste: mężczyźni prowadzą mniej zdrowy styl życia, częściej palą papierosy, a więc częściej chorują na COVID-19 i przebieg choroby jest u nich cięższy. Jednak dokładniejsze obserwacje przyniosły niespodziankę: wśród chorych z ciężkim przebiegiem COVID-19 liczba palaczy wcale nie była aż tak wysoka jak liczba palaczy w społeczeństwie.
Obserwacje z Chin potwierdzono m.in. we Francji. Zespół, którym kierowali Zahir Amour ze Szpitala Salpetriere w Paryżu oraz profesor neurobiologii Jean Pierre Changeux z Instytutu Pasteura, zwrócił uwagę, że na prawie 500 pacjentów zarażonych koronawirusem tylko 5 proc. było palaczami. We Francji w szczytowym momencie epidemii wzrosła ilość sprzedawanych papierosów, jak również plastrów nikotynowych i innych środków zawierających nikotynę – do tego stopnia, że trzeba było w aptekach wprowadzić ograniczenie ich sprzedaży. Lekarze obawiali się niekontrolowanego przyjmowania nikotyny, która jest silną substancją uzależniającą.
Receptory ACE-2 i nikotynowe czy... demografia?
Kluczem do odkrycia, dlaczego palacze chorują rzadziej i infekcja nie musi mieć u nich tak ciężkiego przebiegu, mogą być receptory ACE-2, przez które koronawirus wnika do organizmu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.