Rynek piw kraftowych rozwijał się prężnie. Pandemia jest w stanie zahamować ten rozwój?
Adam Jakubowski, dyrektor operacyjny w Rzemieślniczym Browarze Jana: Samego rozwoju nie, bo rynek jest dopiero w początkowej fazie. Jeśli chodzi zaś o prędkość wzrostu, to tak. Większość browarów rzemieślniczych czy kontraktowych to małe zakłady założone z oszczędności właściciela. Spadek sprzedaży z pewnością odbił się na nich negatywnie. Według danych Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych, sprzedaż spadła o 35 proc. Jest to na pewno dotkliwe, szczególnie na początku sezonu.
Jak państwo radzili sobie z zamknięciem?
Na szczęście Browar Jana nie ma 100 proc. sprzedaży w kegach, czyli w beczkach, ale sporą część stanowi piwo w butelkach, dostarczanie m.in. do sieci handlowych. To nam pozwoliło minimalnie oddychać. Zareagowaliśmy bardzo szybko, bo zamknęliśmy zakład jeszcze zanim został ogłoszony lockdown. Jesteśmy w Zawierciu, a to właśnie tutaj były pierwsze przypadki zachorowań. Nie jest to duże miasto, więc zarząd podjął decyzję o ochronie pracowników i zamknięciu browaru już w drugim tygodniu marca. Ale to nie znaczy, że nic się u nas wtedy nie działo. W tym czasie uruchomiliśmy rynek regionalny.
W jaki sposób?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.