Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jakich błędów unikać, kiedy ma się długi

Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jakich błędów unikać, kiedy ma się długi

Produkty finansowe
Produkty finansowe Źródło: Materiały prasowe
Spłatę zobowiązań wobec banków traktujemy zbyt poważnie. Jeśli bowiem zdarzy nam się wpaść w zawirowania finansowe, za wszelką cenę dążymy do tego, aby nie zalegać ze spłatą rat. Często – ze zgubnym dla siebie skutkiem.

Wejdźmy zatem w skórę osoby posiadającej bankowe kredyty, która pewnego dnia stwierdza, że utraciła bieżącą płynność finansową. Oto jakie są pierwsze odczucia takiej osoby:

Na początku mamy w głowie chaos…

Ten chaos, zmieniający się w niepokój, a częściej – w panikę, wyzwala, niestety, znaczącą dawkę negatywnych emocji. I kierujemy się właśnie nimi, a nie zdrowym rozsądkiem. Takie odczucia to stan naturalny – tracimy bowiem poczucie bezpieczeństwa, więc z tym walczyć nie ma sensu. Ważne jest jednak to, jakie poczynimy dalsze kroki, gdy stwierdzimy, że uzyskiwane dochody nie są wystarczające do pokrycia tzw. stałych kosztów koniecznych. To jest takich, które na pewno trzeba ponieść w danym okresie.

Przyjmijmy także, że utrata płynności finansowej potrwa dłużej niż miesiąc czy dwa, więc potrzebne są bardziej długofalowe rozwiązania. Załóżmy również, że braki w kasie są na tyle znaczące, iż musielibyśmy pozyskać w dłuższej perspektywie spore dofinansowanie, aby na wszystko starczyło. I w takich właśnie sytuacjach najczęściej pojawiają się błędne wybory.

Dobry zwyczaj: nie pożyczaj na spłatę innych kredytów

Dość naturalnym odruchem dłużników z problemami jest szukanie pomocy u rodziny lub poprzez pozyskiwanie kolejnych pożyczek w bankach i parabankach. Oba rozwiązania są bardzo złe, a niemal powszechnie stosowane. W pierwszym przypadku nadwyrężamy stosunki rodzinne (jeśli nie będziemy w stanie zwrócić udzielonych pożyczek), w drugim zaś dobijamy dziurawy budżet jeszcze większymi kosztami – z tytułu spłaty rat „nowych” zobowiązań, które przeznaczyliśmy na spłatę tych wcześniej uzyskanych. Takie działania wprost prowadzą do wpadnięcia w klasyczną pętlę kredytową, co zwykle kończy się tragicznie. Na przykład koniecznością ogłoszenia upadłości konsumenckiej.

W szczególności, mamy to, co niżej, czyli zachowanie, które bardzo często spotykam przy prowadzonych przeze mnie sprawach frankowiczów.

Ratowanie kredytu hipotecznego innymi kredytami

Jest to szczególny przypadek opisanej wcześniej sytuacji. Ale w tym wypadku emocje są jeszcze większe, bowiem walczymy o dach nad głową. Więc takie działanie wydaje się prawie konieczne – robimy wszystko, aby bank, który „siedzi na hipotece” nie wypowiedział nam kredytu. Zwykle wtedy odpuszczamy inne zobowiązania, m.in. opłaty czynszowe wobec wspólnoty. Powyższe, może dość łatwo doprowadzić do sytuacji, że mieszkanie i tak zostanie zlicytowane przez komornika, tyle, że nie przez wierzyciela hipotecznego, a właśnie np. z powodu zaległości czynszowych. Wniosek o egzekucję komorniczą z nieruchomości może bowiem złożyć każdy inny wierzyciel, jeśli zalega się wobec niego ze zobowiązaniami.

Skoro obrona za wszelką cenę spłacanych kredytów jest błędem, jakie zatem polecam alternatywne metody działania? Na początek – zrób na chłodno rachunek sumienia (a raczej – portfela) i sprawdź, jakiej kwoty braknie ci „do pierwszego”. Załóżmy, że jest to kwota 1000 zł. Jeśli w tym okresie twoje spłaty wobec banków wynoszą np. 2000 zł miesięcznie, oznacza to, że powinieneś – za zgodą banku – ustalić raty niższe o połowę. Składasz więc taki wniosek do kredytodawcy, być może dostaniesz na to zgodę. Z mojego doświadczenia wynika, że zwykle nie znajdziesz zrozumienia wierzyciela dla swojego problemu. Może teraz, po pandemii, będzie łatwiej dogadać się z bankiem – na pewno taką próbę trzeba podjąć. Musimy jednak być przygotowani na najgorsze, czyli na sytuację kiedy bank pokaże ci środkowy palec.

Dlaczego banki nie mają w zwyczaju iść klientom na rękę, kiedy ci mają problemy w spłacie rat? Tym tematem zajmę się kiedy indziej. Musisz jednak brać pod uwagę taką ewentualność i na taki rozwój wypadków się przygotować.

Możesz wtedy - ze strachu - popełnić kolejne błędy, do których podstępnie sprowokuje cię bank. Oto dwa najważniejsze:

  • Wprowadzenie do umowy kredytowej osoby trzeciej (poręczyciela)
  • Zabezpieczenie długu nieruchomością: należącą do kredytobiorcy lub członka jego rodziny.

I kolejna przestroga:

Poważnym błędem jest także usilna próba pokazania bankowi, że jesteś porządnym kredytobiorcą – poprzez spłacanie części raty.

Dlaczego jest to błąd? W przypadku spłaty kredytów, nie można być „trochę w porządku” wobec banku. Albo spłacasz raty w całości – i wtedy kredytodawca się tobą nie interesuje, albo zalegasz. Jeśli więc spłacisz część raty – to i tak zalegasz, więc wpadasz na listę klientów niesolidnych. Bank może prowadzić regularną windykację, potem może zobowiązanie to wypowiedzieć. A ty wcześniej pozbawiłeś się środków na profesjonalną obronę: właśnie poprzez wpłacanie do banku części rat (często dłużnicy spłacają tyle, ile mogą w danym okresie). Mniejsze raty wpłacasz więc tylko w takiej sytuacji, kiedy udało ci się podpisać z bankiem stosowny aneks ze zmianą harmonogramu. Czyli kiedy bank wyraził zgodę na obniżenie spłat. I masz to na piśmie!

Wojna czy pokój?

Strach przed zaleganiem w spłacie kredytu bankowego często jest spowodowany bardzo mylnym wyobrażeniem o twoim wierzycielu. Zwykle kredytobiorca błędnie zakłada, że w sporze z bankiem nie ma szans – choćby ze względu na jego potęgę. Nic bardziej mylnego! Bank to taki, przysłowiowy, kolos na glinianych nogach. Jak dobrze się bronisz (czego treścią są właśnie kolejne odcinki tego Poradnika), krzywdy ci żadnej nie zrobi. Więc nie bój się wejść w nim w spór z kredytodawcą, jeśli nie ma innej drogi.

Jeszcze jedna, często spotykana postawa u kredytobiorców, to próba wzięcia banku „na litość”. Więc łazimy do Pani Zosi – doradcy kredytowego, czy do Pani Dyrektor, prosząc niemal na kolanach o ludzkie podejście do sprawy. Na nic się to nie zda. Jeśli łudziłeś się, że banki to instytucje z ludzką twarzą, przypominam cijeden z poprzednich odcinków Poradnika: „Tego o bankach pewnie nie wiedziałeś”.

Gdyby więc bank nie uznał twoich argumentów i nie zgodził się na obniżenie rat do akceptowalnego przez ciebie poziomu – nie masz wyboru, stań do walki. Nie radzę jednak, abyś w tej kwestii działał sam. To jest właśnie moment kiedy powinieneś poszukać speca od antywindykacji.

Od czego zacząć przygotowanie się do takiej walki? Ten temat omówię w następnym odcinku Poradnika, który ukaże się pod tytułem:

Nie spłacasz kredytów? Zabezpiecz majątek!

Krzysztof Oppenheim: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się także m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz w upadłości konsumenckiej. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Jak się bronić przed windykacją
Czytaj też:
Rekordowa wygrana frankowiczów. Sąd oddalił pozew Getin Noble Banku na ponad 5 mln zł!

Artykuł został opublikowany w 27/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.