Wojna aptekarzy. Aplikacja zbierała z recept dane o chorobach Polaków?

Wojna aptekarzy. Aplikacja zbierała z recept dane o chorobach Polaków?

Apteka
Apteka Źródło: Pixabay / moakets
Popularna sieć aptek pozwała Naczelną Izbę Aptekarską. Prokuraturę zawiadomiło Ministerstwo Zdrowia. O co chodzi w sporze o aplikację do wyszukiwania leków?

Sieć aptek Gemini prowadzi w Polsce blisko 200 placówek. Niedawno firma wpadła na pomysł uruchomienia własnej aplikacji, która miałaby umożliwić pacjentom wyszukiwanie i rezerwowanie leków, które lekarz wypisał im na e-receptę. Pomysł miał ułatwić życie pacjentom, którzy nie musieliby chodzić od apteki do apteki z pytaniem, czy akurat tutaj kupią lek z recepty. Jednym kliknięciem w aplikacji mogliby sprawdzić, pod jaki dokładny adres się udać, żeby lek dostać. W tym celu użytkownik aplikacji przekazywał dane dostępowe do e-recepty oraz kod PIN, oraz wyrażał zgodę na przetwarzanie pozyskanych w ten sposób informacji.

I tutaj zaczynają się kontrowersje. Eksperci zaczęli bić na alarm, bo sposób przetwarzania i przekazywania wrażliwych danych od pacjentów nie był według nich do końca jasny. W tle pojawiła się bowiem kwestia tzw. „profilowania” użytkowników. Szukając przecież w sieci nowego auta, mieszkania, mebli zaraz po tym jak wyrazimy zgodę na przetwarzanie naszych danych, jesteśmy bombardowani reklamami koncernów motoryzacyjnych, deweloperów i salonów meblowych. Pojawiły się oskarżenia, że tak samo miałoby być w przypadku aptekarskiej aplikacji.

Zdaniem części środowiska farmaceutycznego, zbierając dane z recept o tym, jakie leki bierze klient, można przecież ustalić na co choruje i w ten sposób podsuwać mu inne, już sprofilowane produkty medyczne. Takie dane mogłyby być przekazywane światowym gigantom jak Microsoft czy Amazon. I tak na przykład pacjent chorujący na cukrzycę mógłby zostać zalany internetowymi reklamami książek, poradników, suplementów diety dla diabetyków. W rezultacie Naczelna Izba Aptekarska zawnioskowała do Urzędu Ochrony Danych Osobowych o skontrolowanie aplikacji.

W piśmie do Prezesa UODO z 19 czerwca 2020 r. Izba pisała, że spółka Gemini Apps mogła naruszyć przepisy o ochronie danych osobowych, wynikające z przepisów RODO oraz, że może zbierać i przetwarzać dane osobowe użytkowników. Chodziło w szczególności o dane dotyczące zdrowia, które mogłyby być przetwarzane w celu profilowania klientów. Władze Gemini nie zgadzają się z tą narracją i wskazują, że władze Izby kierują się wyłącznie motywem rynkowym. Firma twierdzi, że aplikacja była od samego początku tworzona razem z kancelarią prawną, która miała zadbać o legalność nowego rozwiązania. Poza tym apka wpisuje się we wszechobecny trend przenoszenia usług do smartfona, co dzieje się wszędzie, nawet w bankach, które też zbierają wrażliwe dane.

– W Izbie są ludzie, którzy mają apteki albo ich rodziny mają apteki, bądź są powiązani z hurtowniami farmaceutycznymi w programach partnerskich. Jest to czysta gra konkurencyjna. Gdy na rynku pojawia się coś innowacyjnego, wygodnego dla pacjentów, to pozostali gracze, którzy zostają z tyłu, próbują to zatrzymać. Jeśli ktoś miał wątpliwości, wypadałoby nas zapytać o to, jak działa aplikacja. Niemniej jednak wydano bezpodstawną opinię, która była wygodna do rozpoczęcia ataku medialnego – mówi Adam Błażeczek z Gemini.

Sporna aplikacja Gemini

Po publikacjach prasowych interweniowało Ministerstwo Zdrowia, które skierowało sprawę do prokuratury. Padło podejrzenie, że aplikacja ma nieuprawniony dostęp do rządowego serwisu P1. To jeden z najbardziej wrażliwych, a jednocześnie najbardziej chronionych zasobów cyfrowych w kraju. Znajdują się tam informacje o zdarzeniach medycznych wszystkich obywateli Polski. Ministerstwo Zdrowia zaprzeczyło jednak, że doszło do jakiegokolwiek wycieku danych. Agnieszka Pochrzęst-Motyczyńska z Ministerstwa Zdrowia w stanowisku przesłanym redakcji „Wprost” tłumaczy, że zarzuty co do działania aplikacji zostały zawarte w zawiadomieniu do organów ścigania, a ze względu na toczące się śledztwo, nie chce udzielać szerszych informacji.

– W momencie potwierdzenia, że aplikacja Gemini wykorzystuje dane w nieprawidłowy sposób, Ministerstwo Zdrowia wydało polecenie zablokowania certyfikatu apteki, z którego bezprawnie korzystała aplikacja – mówi przedstawicielka resortu zdrowia.

Z tą narracją nie zgadzają się właściciele aplikacji, którzy twierdzą, że sami ją wyłączyli ze względu na dobro apteki i do czasu wyjaśnienia sprawy.

– Ministerstwo wysłało do apteki maila z zawiadomieniem, że wykryto niestandardowy ruch na koncie apteki, więc dokonano zablokowania jej działania do czasu wyjaśnienia. W związku z tym apteka nie mogła realizować recept. Przez trzy dni zadawano nam pytania w kilku seriach. W czwartym dniu kierowniczka apteki dostała maila z kolejnymi pytaniami, ale też z propozycją, że jeżeli obiecamy, że nie będziemy korzystali z aplikacji do czasu wyjaśnienia sprawy, to Centrum E-Zdrowia jest gotowe odblokować certyfikat apteki – mówi Adam Błażeczek z Gemini.

Co jest nie tak z aplikacją?

Gemini uważa, że architektura aplikacji jest w pełni bezpieczna, bo wbrew doniesieniom nie zbiera ona danych wrażliwych pacjentów z systemu e-recepty. Zapytanie do e-recepty składa współpracująca z aplikacją apteka, ale przekazuje z niej do aplikacji tylko pola z e-recepty dotyczące: nazwy produktu, daty wystawienia recepty, daty ważności recepty (bo można dziś wystawiać receptę nawet na rok) oraz numeru recepty. Władze aptek działających pod marką Gemini zapewniają, że żadnych innych danych aplikacja nie dostaje z apteki i żadne inne dane nie są zapisywane również w aptece.

Sama aplikacja miała w swoim założeniu ułatwić pacjentom poszukiwanie leków i realizację e-recept. Za pośrednictwem aplikacji pacjent sprawdzał dostępność leku, a następnie rezerwował go. Aplikacja przesyłała do współpracujących aptek dane o produkcie i numerze zamówienia z aplikacji.

– Pacjent i tak musiał przyjść do wybranej apteki i podać dane dostępowe do recepty. Lek oczywiście mógł odebrać ktoś inny. Pacjent nie musi podawać w tym procesie żadnych danych. Do założenia konta natomiast wymagany jest tylko e-mail. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby użytkownik wpisał „Kaczor Donald”. Nie profilujemy pacjenta, tylko konto użytkownika. Sam na swoim koncie mam recepty swoje, mojej mamy i taty, a także żony – mówi Błażeczek z Gemini.

Pozew

Sieć aptek złożyła pod koniec lipca pozew w Sądzie Okręgowym w Warszawie przeciwko Naczelnej Izbie Aptekarskiej o ochronę dóbr osobistych i zaprzestanie rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat aplikacji ReceptaGemini.pl. Zdaniem sieci, Izba w sposób rażący naruszyła wizerunek spółki, rozpowszechniając w internecie, wśród dziennikarzy i w materiałach przekazywanych organom administracji publicznej, nieprawdziwe i wprowadzające w błąd informacje na temat działania aplikacji ReceptaGemini.pl.

– Najbardziej oburzający jest fakt przygotowania oświadczenia przez NIA bez zadania Gemini jakichkolwiek pytań na temat aplikacji. Nieprawdziwe informacje rozpowszechnione przez Izbę stały się bazą powstania wielu artykułów prasowych, które wprowadziły w błąd opinię publiczną, a przede wszystkim pacjentów. Autorzy pozwu zwrócili się do Sądu o wydanie zakazu rozpowszechniania przez Naczelną Izbę Aptekarską nieprawdziwych informacji na temat spółki i nakazanie opublikowania przeprosin – czytamy w oświadczeniu.

Naczelna Izba Aptekarska zdaje się nie przejmować pozwem. W wydanym przez nią oświadczeniu czytamy, że Prezydium dokonało szczegółowej analizy zasad funkcjonowania aplikacji oraz akcji ją promującej, w tym warunków dotyczących zakazu reklamy aptek i ich działalności. Izba podtrzymuje swoje stanowisko i wskazuje na „szczególne oburzenie Naczelnej Izby Aptekarskiej wobec inicjatywy konkursu zorganizowanego przez wspomnianą sieć aptek, która w zamian za zachęcanie pacjentów do rezerwowania leków z e-recept za pomocą aplikacji, oferuje farmaceutom bon żywieniowy do restauracji”.

Naczelna Izba Aptekarska wskazuje również, że zastanawiała się nad „potencjalnymi ryzykami dotyczącymi farmaceutów". Pisze, że farmaceuci, którzy brali udział w programie używającym aplikację, mogą zostać pozbawieni wolności na okres od 6 do 8 lat, być obciążeni karą grzywny do 50 tys. złotych, stanąć przed sądem aptekarskim czy w końcu może zostać im cofnięte zezwolenie na prowadzenie aptek.

Lex Gemini – aplikacje tylko rządowe?

Wszystko wskazuje na to, że odpowiedzi na rozwiązanie sporu w sprawie aplikacji udzielił już wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński na ostatnim posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia. W wypowiedzi na temat cyfryzacji resortu, szczególnie w dobie COVID-19, wiceminister wskazał, że ministerstwo chce wprowadzić nową możliwość informowania pacjenta o tym, że została mu przepisana e-recepta lub skierowanie. Takie powiadomienie miałoby być dostarczane poprzez aplikację.

– Pojawiły się zarzuty, że to jest niezgodne z RODO, na szczęście tak nie jest. Natomiast wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, zaproponowaliśmy poprawkę, która doprecyzuje w sposób już absolutnie niebudzący żadnych wątpliwości cel przetwarzania danych, tak, że wprost zostanie wskazane, że będą one przetwarzane wyłącznie w celu prezentacji tej recepty i skierowania, a także na poziomie ustawy. Zostanie zablokowana możliwość łączenia tych informacji z jakimikolwiek innymi, czyli nie będzie możliwości obok tej recepty prezentowania innej informacji, np. o charakterze reklamy – mówił Janusz Cieszyński.

Izba kontra apteki

Spór pomiędzy sieciami aptek a indywidualnymi właścicielami rozgorzał na dobre przy okazji prac nad zmianami w prawie farmaceutycznym, czyli popularną ustawą „Apteka dla aptekarza”. Naczelna Izba Aptekarska popierała przepisy, z których wynikało, że w przypadku powstawania nowych placówek obowiązywać będą kryteria geograficzno-demograficzne.

Na jedną aptekę może przypadać 3 tys. mieszkańców w danej gminie, a odległości między aptekami muszą wynosić co najmniej 500 metrów. Wiele kontrowersji wzbudzał przepis mówiący, że aptekę będzie mógł otworzyć jedynie farmaceuta z prawem wykonywania zawodu prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą, a także spółka jawna lub partnerska, której przedmiotem działalności jest wyłącznie prowadzenie aptek i w której wspólnikami są wyłącznie farmaceuci – w ten sposób będzie można prowadzić maksymalnie cztery placówki.

Projekt został skrytykowany przez sieci aptek, a także Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Wskazywali oni, że przepisy wzmacniają korporację aptekarską zamiast otwierać dostęp do zawodu. Na dodatek sieci wskazywały, że odbije się to na pacjencie i cenach leków, bowiem sieci franczyzowe, poprzez swoją skalę, mają możliwość lepszych negocjacji cenowych z hurtowniami, a także szybciej wprowadzają zmiany.

Artykuł został opublikowany w 28/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.