Jak na Białorusi wyłączano Internet? „Telefony to szpiegofony dla protestujących”

Jak na Białorusi wyłączano Internet? „Telefony to szpiegofony dla protestujących”

Członkowie białoruskich oddziałów specjalnych, zdjęcie ilustracyjne
Członkowie białoruskich oddziałów specjalnych, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Andrei Bortnikau
Po wyborach na Białorusi trwa fala protestów. Władze ograniczyły dostęp do internetu, żeby protestującym trudniej się było organizować i przesyłać zdjęcia z demonstracji. Piotr Konieczny, jeden z największych autorytetów od cyberbezpieczeństwa w Polsce, założyciel firmy Niebezpiecznik.pl - która zawodowo zajmuje się łamaniem systemów firm, za ich zgodą, podkreśla, że dziś trudno jest całkowicie wyłączyć internet.

Paweł Bednarz: Internet zaczyna odgrywać znaczącą rolę w walce z reżimami? Na Białorusi w sieci toczy się alternatywne życie, ludzie się organizują.

Piotr Konieczny, Niebezpiecznik.pl: W ostatnich latach mocno przenieśliśmy nasze życie do internetu. Polegamy na nim i wykorzystujemy do wielu rzeczy, nie tylko komunikacji, czy umawiania się na manifestacje. Ta wszechstronność i oparcie wielu procesów na internecie są kluczowe z punktu widzenia walki z cenzurą. Bo to oznacza, że wyłączenie internetu morduje nie tylko komunikację, ale i łańcuch dostawy produktów, bankowość, funkcjonowanie państwa. Dlatego, z tego, co obserwujemy na Białorusi, nie odcięto tam internetu „na twardo” przez przecięcie kabli i wyciągnięcie wtyczek. Bo on jednak jest potrzebny do funkcjonowania państwa i musi działać. Władza ogranicza dostęp do wybranych, niezgodnych z jej potrzebami, usług. To jednak dla bardziej technicznych Białorusinów nie jest problemem, bo takie „miękkie” ograniczenia można omijać. Jestem pewien, że ci, którzy to potrafią to robić, bardzo szybko przekażą tę umiejętność pozostałej części społeczeństwa. Podobnie jak to było podczas Arabskiej Wiosny Ludów.

Da się całkowicie „zamknąć” internet?

Byłoby to bardzo trudne. Internet powstał po to, aby właśnie nie dało się go zamknąć. Wojsko, które go tworzyło, od początku budowało go z myślą redundancji. Czyli jeśli jakiś węzeł przestanie działać, informacja ma dotrzeć do celu z pominięciem tego węzła, inną drogą, nawet dłuższą, wolniejszą. Poszczególne kraje oczywiście próbują się „zamykać” lub, jak Białoruś, ograniczać wymianę informacji przy użyciu internetu swoim obywatelom. Pomimo całej wbudowanej w internet redundancji jest to dość proste, jeśli wcześniej wdroży się odpowiednie prawo, które nakłada na dostawców usług telekomunikacyjnych obowiązek zastosowania się do ograniczających łączność poleceń rządzących.

Artykuł został opublikowany w 29/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.