Kancelarie prawne biją się o tych klientów. Chodzi o gigantyczne długi

Kancelarie prawne biją się o tych klientów. Chodzi o gigantyczne długi

Pieniądze
Pieniądze Źródło: Fotolia / ESCALA
Reklamy krzyczą zewsząd i zachęcają: „Wyzerujemy Twoje długi!”, „Pozbądź się problemów finansowych raz na zawsze!”, lub „Zlikwiduj długi i zacznij od nowa!”. To efekt wprowadzonej w marcu bieżącego roku „upadłości dla każdego”. Czyli sąd nie bada na etapie rozpoznania wniosku o upadłość winy dłużnika, w doprowadzeniu się do stanu niewypłacalności. Mnóstwo kancelarii prawnych walczy o to, aby uwolnić od długów jak największą ilość Polaków.

Spójrzmy na temat ten oczami bardzo zadłużonej osoby, która zazwyczaj pogrążona jest w ciężkiej depresji. Czyż taka wizja, czyli pełnego oddłużenia, nie jawi się dłużnikowi cudownie? Jakby dar z nieba?

Upadaj z głową, a nie na głowę!

W pierwszej odsłonie mojego poradnika dla zainteresowanych upadłością, będę starał się odpowiedzieć na pytanie: czy w ogóle warto upadać? Mając na względzie cytowane na początku tegoż tekstu przekazy reklamowe, poddanie w wątpliwość sensowności tej metody pozbycia się długów, wydaje się wręcz niedorzeczne. Jest jednak inaczej.

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: Dłużniku, uważaj na te kancelarie!

„Siedzę” w upadłości konsumenckiej nieprzerwanie od 2015 roku. W tym czasie (jeszcze za „starej” procedury) poprowadziłem prawie 250 klientów do wymarzonego statusu upadłego, przegrywając ledwie 7 spraw. Jednak od kiedy obowiązuje „nowa upadłość”, mocno przygasł mój entuzjazm do podpowiadania zadłużonym tej formy wyrwania się z problemów finansowych. Gdybym miał szacunkowo ocenić, jak często obecnie polecam osobom niewypłacalnym upadłość konsumencką, będzie to coś ok. 10 proc. przypadków. Czyli bez szału. Najczęstszą moją radą jest bowiem: upadłość tak, ale na pewno nie teraz. Omówmy zatem najważniejsze minusy wchodzenia zadłużonego konsumenta w postępowanie upadłościowe.

Rzeka bez powrotu

Może zacznijmy od nieodwracalności takiej decyzji. Zadłużony, wchodząc w postępowanie upadłościowe, nie zawsze będzie wiedział co go czeka. Zaślepiony perspektywą ucieczki od długów i komorników, często nie sprawdzi wszystkich konsekwencji. Na przykład jak długo ten proces potrwa. Po pierwszej euforii, jaką na pewno przyniesie informacja z sądu, że właśnie tenże dłużnik został upadłym, przyjdzie proza życia. A dokładniej: marne życie upadłego konsumenta. Problem z założeniem konta. Wstyd w gronie najbliższej rodziny i znajomych. Wścibski syndyk, który zagląda w twoją korespondencję – także prywatną. Oraz bardzo długie odstępy czasu pomiędzy jedną czynnością, a kolejną - w zakresie toczącego się niezwykle rozwlekle postępowania.

Tak nie zawsze musi być. Ale, z mojego doświadczenia wiem, że zdarza się nader często. Problem powstaje wtedy, kiedy „doradca” upadłościowy nie przedstawił klientowi przed podjęciem współpracy prawdziwego obrazu bycia w upadłości. Więc upadły spodziewa się zupełnie czego innego. Poza tym, może wtedy do niego dotrzeć, że stan ten potrwa kilka lat, szczególnie, jeśli na przykład pozostawił w masie upadłości majątek należący do tzw. trudno sprzedawalnych. Na dodatek trafił się syndyk – żółtodziób, który nijak nie umie sobie poradzić z mocno rozbudowaną procedurą oraz z niełatwą komunikacją z sądem.

Wtedy taki upadły może mieć tego serdecznie dość, wspominając czasy przed upadłością niemal jako sielankę. Naturalną koleją rzeczy jest chęć wycofania się z tej paranoi i powrót do stanu poprzedniego. No i … może być z tym kolejny problem. Upadły składa wniosek o umorzenie postępowania, a sąd na powyższe nie wyraża zgody. Bo ma takie prawo. Wtedy tkwisz w upadłości nie wiadomo jak długo, klnąc przy tym na czym świat stoi.

Patrz wstecz i patrz wprzód!

Kolejne kwestie dotyczą twoich działań z przeszłości. Czy aby kiedyś tam, nie zrobiłeś darowizny nieruchomości na rzecz najbliższej rodziny? W „nowej” upadłości nie ma jasno określonego terminu, jaki będzie rozpoznawany przez syndyka w zakresie takich czynności. Podpaść więc można za darowiznę wykonaną np. 7 lat przed ogłoszeniem upadłości. Taki czyn może być oceniony w sposób następujący (cytuję stosowny fragment ustawy):„dłużnik doprowadził do swojej niewypłacalności w sposób celowy, w szczególności przez trwonienie części składowych majątku”.

I wtedy sąd nie umorzy długów upadłego. Może się też zdarzyć, że nieco wcześniej syndyk sprzedał cały majątek dłużnika, który został zgłoszony we wniosku do masy upadłości. W konsekwencji zostaniesz z długami, ale za to bez majątku. Niezbyt kusząca perspektywa, nieprawdaż?

Ale może też zdarzyć się inna sytuacja. Uzyskałeś wymodlony status upadłego, ale z 7-letnim planem spłaty. Jak do tego dojdzie okres pracy z syndykiem (może to potrwać nawet 2 lub 3 lata), mamy już 10-letni czas trwania postępowania.

Jeśli przed zakończeniem tego procesu otrzymasz spadek (co zwykle jest powodem wielkiej radości), okaże się, że długo się nim nie nacieszysz. Bowiem informację o uzyskanym spadku, trzeba złożyć w obowiązkowym sprawozdaniu do sądu. W konsekwencji spadek zostanie sprzedany, z tymże środki z tego tytułu nie trafią do ciebie, tyko do wierzycieli.

W pierwszej części Poradnika nie chciałbym opisywać wszystkich wad obecnej upadłości konsumenckiej. Skoncentrowałem się jedynie na kilku aspektach obowiązującej procedury. Głównie po to, aby przestrzec potencjalnych upadłych przed nieprzemyślaną decyzją w tej kwestii.

Z drugiej strony, weźmy pod uwagę taką sytuację. Samotna matka, którą porzucił mąż, pozostawiając ją z dwójką małoletnich dzieci i z potężnymi długami. Kobieta ta zarabia 3000 zł netto, nie ma majątku i te środki (oraz dodatkowe z 500+) pozwalają jej normalnie żyć. Pod warunkiem, że nie musi spłacać długów. Sytuacja wymarzona do upadłości konsumenckiej.

Nie można więc twierdzić, że „kiedyś to była upadłość”, a teraz jest bardzo zła i zawsze niekorzystna dla dłużników. Nie chciałbym więc, aby po lekturze pierwszej części Poradnika, odnieśli Państwo wrażenie, że jest to „ostateczna ostateczność”. Istnieje bowiem sporo sytuacji, kiedy upadłość konsumencka będzie dla danej osoby absolutnie najlepszym rozwiązaniem.

Czytaj też:
Poradnik Krzysztofa Oppenheima: I Ty zostaniesz antywindykatorem!

Tematem tym, czyli kiedy na pewno ma sens „upadać po nowemu”, zajmę się w kolejnym odcinku Poradnika, który ukaże się pod tytułem:

Upadnij, aby powstać!
Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy, związany z bankowością od 1993 r. Specjalizuje się m.in. w antywindykacji, pomocy frankowiczom oraz zadłużonym przedsiębiorcom, a także w upadłości konsumenckiej. Wiceprzewodniczący Zespołu Roboczego ds. Upadłości i restrukturyzacji, działającego w ramach Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. Założyciel Fundacji Praw Dłużnika „Dłużnik też Człowiek”.
Artykuł został opublikowany w 35/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.