Pisaliśmy, że choć wątpliwości jest dużo, Państwowa Komisja Wyborcza się nimi nie zajęła. Nasze zarzuty dotyczyły wykorzystywania mediów społecznościowych innych zarejestrowanych komitetów wyborczych (Ruchu Narodowego i partii Wolność/KORWiN), które publikowały setki wpisów promujących Konfederację w kampanii wyborczej poprzedzającej wybory do Sejmu i Senatu (odbyły się 13 października 2019 r.). Wykorzystywania materiałów promocyjnych z wyborów do Parlamentu Europejskiego, a także udostępniania lokali przez inne komitety.
Twierdzimy, że „lekko licząc, jest to przynajmniej kilka razy więcej niż dopuszczalny 1 proc. przychodu komitetu. KW Konfederacja WiN uzbierał dokładnie 1 729 900,00 zł. Zatem korzyści majątkowe o charakterze niepieniężnym, które mogła przyjąć to niewiele ponad 17 tys. zł. Dodatkowo, wyżej wymienione korzyści, nie należą do tych dopuszczonych w przepisach”.
Takie działania są niezgodne z przepisami, co wynika wprost z art. 131. par. 1. kodeksu wyborczego, który brzmi: „zabronione jest udzielanie korzyści majątkowych przez jeden komitet wyborczy innemu komitetowi wyborczemu”. Cytujemy też inne zapisy kodeksu wyborczego, które mogły zostać naruszone. Wszystkie zarzuty mogłyby skutkować odrzuceniem sprawozdania finansowego i utratą przyznanej subwencji.
W punkcie pierwszym Michał Wawer, skarbnik Konfederacji, napisał, że PKW przyjęła sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego, a kolejne sprawozdanie, roczne, aktualnie analizuje i nie uznała naszych zarzutów za godne uwagi. Nasz artykuł ukazał się w sobotę rano, a oświadczenie Konfederacji wieczorem, więc PKW nie miała nawet kiedy zapoznać się z wątpliwości, a tym bardziej rzeczowo się nimi zająć.
Czytaj też:
Nieprawidłowości w Konfederacji. Partia może stracić miliony z subwencji
Punkt drugi ma rozmydlać nasze zarzuty. Absolutnie nie chodziło nam o promowanie Konfederacji w mediach społecznościowych przez zwykłych użytkowników, co próbuje sugerować Wawer, tylko przez profile związane z innymi komitetami wyborczymi. Zaznaczmy, że Konfederacja nie startowała w wyborach jako koalicja - wtedy byłoby to dopuszczalne, ale wówczas partia nie przekroczyłaby 8-proc. progu wyborczego i nie weszła do parlamentu.
PKW nie uznaje tego typu działań za dopuszczalne, jak pisze Wawer, ponieważ opisujemy bezprecedensową sytuację, którą Komisja nie zajmowała się nigdy.
„Fałszywa jest informacja o użyczaniu Konfederacji lokali przez Ruch Narodowy i KORWiN” - czytamy w punkcie trzecim. Po pierwsze, wówczas partia Janusza Korwin-Mikkego posługiwała się nazwą Wolność, a nie KORWiN, więc albo jest to celowa manipulacja, albo brak wiedzy skarbnika Konfederacji. Z naszych informacji wynika, że dochodziło do tego typu sytuacji w Warszawie. Okazuje się, że do podobnych naruszeń miało dochodzić też w Katowicach. Koordynator partii Skuteczni Piotra Liroya-Marca poinformował „Wprost”, że osobiście spotkał się w lokalu należącym do partii Korwin-Mikkego. – Mogę być świadkiem, że biuro Konfederacji było w lokalu KORWiN/Wolność. Tam zbierano listy poparcia i zbierali się kandydaci z listy – mówi nam Jakub Perkowski. Dodaje, że kilka innych osób z Katowic również to potwierdzi.
W kolejnym punkcie czytamy, że fałszywą informacją jest jakoby Konfederacja posługiwała się materiałami wyborczymi z kampanii do PE w wyborach do polskiego parlamentu. Jednak w następnym zdaniu Wawer pisze, że faktycznie pojawił się taki zarzut ze strony PKW w uchwale. Trudno coś dodać, bo po prostu skarbnik sam przyznał nam rację.
W ostatniej części oświadczenia partia obraża autora tekstu, pisząc, że tekst nie może być uznany za dziennikarstwo i jest czysto politycznym atakiem na Konfederację. Do tego stwierdzenia trudno nam się odnieść, ponieważ w żaden sposób nie dotyczy ono treści artykułu we „Wprost”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.