Trwa łapanka na strażaków, którzy mają pracować na Narodowym. „Obiecuje się awanse, bo ochotników brak”

Trwa łapanka na strażaków, którzy mają pracować na Narodowym. „Obiecuje się awanse, bo ochotników brak”

Strażacy mają pracować w szpitalach tymczasowych
Strażacy mają pracować w szpitalach tymczasowych Źródło: Pixabay
Kilka dni temu dotarły do nas informacje, że szukają chętnych. Ci się nie pojawili, więc zaczęto wyznaczać ludzi. Równolegle grozi się strażakom, że jeśli nie przyjmą „oferty” pracy w szpitalu polowym na Stadionie Narodowym, mogą mieć problemy. Analizowane mają być m.in. zgody na ich dodatkowe zarobkowanie – słyszę od strażaka PSP z ponad 10-letnim stażem. „Wolontariuszom” komendant główny PSP miał obiecać też awanse, podwyżki i dostęp do szkół, byle tylko zechcieli jechać na misję do szpitala tymczasowego organizowanego przez rząd.

Na Stadionie Narodowym w Warszawie na razie ma zostać postawionych 500 łóżek, głównie dla pacjentów wymagających tlenoterapii, ale w stanie względnie dobrym. Rekrutacja do pracy w tym szpitalu tymczasowym trwa w najlepsze.

„Chcesz włączyć się do wyjątkowej walki z koronawirusem i pomagać chorym? Masz wykształcenie medyczne? Nie boisz się nowych wyzwań? Dołącz do nas! Oferujemy pracę w pierwszym tymczasowym szpitalu dla chorych zakażonych koronawirusem w Warszawie. Tworzymy zespół, który pokaże, że pandemię da się pokonać profesjonalizmem i solidarnością!” – tak kuriozalne ogłoszenie, brzmiące niczym oferta pracy w Dolinie Krzemowej, pojawiło się na stronie szpitalnarodowy.pl.

Na tej samej stronie dr n.med. Artur Zaczyński, wicedyrektor szpitala MSWiA w Warszawie, pod który formalnie podlegać będzie „Szpital Narodowy” zapewnia, że praca na stadionie będzie „ciekawym i wyjątkowym wyzwaniem zawodowym”. Ani słowa o dramacie chorych, rosnącej liczbie zakażeń, problemach z niewydolnością służby zdrowia. Do pracy poszukiwani są lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, salowi i pracownicy obsługi technicznej.

Czytaj też:
Szpital Narodowy szuka medyków do pracy. W komentarzach nie brak słów krytyki. „Igrzyska PR-u”

W rzeczywistości znalezienie chętnych może nie być jednak takie proste. Choć szef KPRM Michał Dworczyk kilka dni temu informował o tym, że 100 pielęgniarek i ratowników medycznych już zgłosiło się do pracy w szpitalu tymczasowym w Warszawie, pamiętać trzeba, że „Szpital Narodowy” jest tylko jednym z wielu podobnych powstających w Polsce, a wskazywani przez przedstawicieli rządu strażacy, którzy także mieliby nieść pomoc chorym na COVID-19 leczonym na nim, są ochotnikami, tyle, że najczęściej wskazywanymi palcem przez swoich przełożonych.

Komendant „zachęca” ochotników

W poniedziałek odbyła się telekonferencja komendanta głównego PSP nadbryg. Andrzeja Bartkowiaka z komendantami wojewódzkimi. Bartkowiak miał polecić swoim podwładnym ustalenie, kto będzie mógł pracować w szpitalu tymczasowym. Na pierwszy ogień – 50 strażaków dysponujących uprawnieniami ratowników medycznych miałoby trafić do Warszawy.

Z naszych informacji wynika, że oprócz tego komendanci usłyszeli, że jeśli strażacy nie przyjmą „oferty” pracy w szpitalu polowym na Stadionie Narodowym, mogą mieć problemy – analizowane mają być m.in. zgody na dodatkowe zarobkowanie. Komendant Główny PSP miał obiecać też awanse, podwyżki i dostęp do szkół, byle tylko zechcieli jechać na misję do szpitala tymczasowego organizowanego przez rząd. W czasie telekonferencji poinformowano też, że strażakom za pracę na Narodowym płacić ma PSP. Miałaby to być normalna wypłata dla strażaka za pracę w PSP i 170 proc. średniego uposażenia, które dostają jako ratownicy (strażak, podoficer, z 15-letnim stażem dostaje ok. 4 tysiące złotych na rękę, początkujący strażak ok. 2,6 tys.). Choć i w tej kwestii wciąż pojawiają się rozbieżności.

Źródło: Wprost