Kredyty waloryzowane do franka szwajcarskiego były udzielane głównie w latach 2004-2008, sporadycznie w latach 2009-2011. Szczyt ilości udzielonych w tej walucie kredytów przypada na rok 2008 czyli czas, gdy kurs franka był bardzo niski, a rata korzystna. W latach późniejszych kurs CHF zaczął wzrastać, a kredyty przestały cieszyć się taką popularnością. Kredyt w złotówkach wciąż był jednak drogi. Następcą franka stało się EUR. Kredyty waloryzowane tą walutą najczęściej udzielane były w latach 2010-2014 (do momentu wydania kolejnej Rekomendacji S przez KNF zgodnie z którą kredytów walutowych należy udzielać wyłącznie osobom posiadającym dochód w tej walucie), chociaż już nie w takiej skali jak wcześniej kredyty frankowe. Kryją w sobie jednak te same wady, co umowy w CHF.
Czytaj też:
Jak pozwać bank? Ważne informacje dla „frankowiczów”
Czy w „kwestii frankowej” chodzi tylko o franki?
Oczywiście, że nie. Umowy kredytów frankowych zaczęły być unieważniane w całości bądź w części z powodu wad prawnych. Jedną z nich było pobieranie przez bank od kredytobiorcy tzw. spread’u czyli wynagrodzenia za obrót walutą, o czym klient był niedostatecznie informowany. Okazało się, że kwota kredytu była przeliczana wg kursu kupna a kwota spłacanych rat według kursu sprzedaży, co generowało dodatkową prowizję na rzecz banku. Najlepiej obrazuje to fakt, że przy takim kształcie umowy jeśli klient chciałby spłacić kredyt tego samego dnia, w którym go zaciągnął to musiałby zwrócić do banku kwotę kapitału często o kilkanaście tysięcy złotych wyższą niż ta, którą otrzymał. Różnica wynikałaby z zastosowania właśnie spread’u walutowego. Zgodnie z prawem bankowym wszystkie prowizje i opłaty pobierane przez bank powinny być klientowi dostatecznie przedstawione. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stwierdził w 2010 r., że w przypadku badanych umów tak nie było.
Druga wada – własne tabele banku
W drugiej kolejności umowy frankowe są uznawane za nieważne z powodu tego, że przeliczeń kursowych bank dokonywał na podstawie samodzielnie ustalonych kursów. Nie odnosił się do niezależnego od obu stron umowy miernika, np. kursów NBP. Przy czym umowy przeważnie nie określały jak bank ma te tabele ustalać. Chociaż różnice między kursem banku a kursami NBP nie były drastyczne to dla sądu istotne znaczenie ma sama potencjalna możliwość wykorzystania tej przewagi przez bank. Podstawą prawa zobowiązań jest założenie, że jedna ze stron umowy nie może mieć wyłącznego i nieograniczonego wpływu na wysokość świadczenia drugiej strony.
Powielenie błędu
Często umowy kredytów w EUR powielają powyższe błędy. Zdarza się też, że chociaż informują klienta o zastosowaniu spread’u, to ciągle odnoszą się do własnych tabel banku. To powoduje, że podstawy prawne do unieważnienia czy stwierdzenia abuzywności klauzul zawartych w tych umowach mogą być takie same jak w przypadku kredytów w CHF. Jedyną na chwilę obecną możliwą do przewidzenia argumentacją banków będzie art. 358 § 3 Kodeksu cywilnego wprowadzający możliwość zastosowania kursu średniego NBP do przeliczeń walutowych. Przepis ten wszedł w życie w styczniu 2009 r. i nie dotyczy większości umów frankowych - nie można ich „uzdrowić” wprowadzając właśnie kurs średni NBP dla przeliczeń wypłaconego kredytu i spłacanych rat.
Jednak tutaj z pomocą przychodzi orzeczenie TSUE z 3 października 2019 r. i wydany niedługo potem wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 grudnia 2019 r. Z orzeczeń tych wynika, że „uzdrawiania” umowy na podstawie obowiązujących w dniu podpisania kontraktu przepisów prawa (tzw. dyspozytywnych) można dokonać tylko jeśli przemawia za tym interes konsumenta. Ma to być zatem nie obligatoryjny mechanizm a furtka pozwalająca zmodyfikować umowę, jeśli stwierdzenie nieważności będzie dla konsumenta krzywdzące.
Czytaj też:
Rekordowa wygrana frankowiczów. Sąd oddalił pozew Getin Noble Banku na ponad 5 mln zł!
Ostatecznie to sądy zdecydują, czy powyższa wykładnia się utrwali. Najprawdopodobniej przekonamy się o tym w ciągu następnych kilku lat. Wzrost kursu EUR może bowiem spowodować, że więcej tego typu spraw trafi przed oblicze polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Magdalena Pledziewicz: Radca prawny zajmująca się obroną klientów instytucji finansowych w sporach sądowych. Prawo na UMK w Toruniu ukończyła w roku 2011, od 2015 r. wpisana na listę radców prawnych przy Okręgowej Izbie Radców Prawnych w Toruniu pod nr Tr-1079. Od 2016 r. zajmuje się wyłącznie sprawami związanymi z rynkiem finansowym ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw konsumenta w sporach z instytucjami finansowymi. W latach 2019-2020 ekspert zewnętrzny w biurze Rzecznika Finansowego. Właścicielka Pledziewicz Kancelarii w Toruniu.