Czwarte już z rzędu zawieszenie broni w wojnie o Karabach zawarte zostało dosłownie w ostatniej chwili. Ormianie, uważani za najwierniejszych sojuszników Rosji na południowym Kaukazie stanęli w obliczu całkowitej klęski z rąk Azerów, za którymi stoi Turcja. Armia azerska, szturmująca od sześciu tygodni armeńską enklawę w dolinie Karabachu, zdobyła drugie co do wielkości miasto Szuszi i stanęła na przedpolach stołecznego Stepanakertu. W ich rękach znalazła się ponad połowa terenów, kontrolowanych przez Ormian praktycznie od upadku Związku Radzieckiego.
Czytaj też:
Poszedł z Putinem na noże. Dziesiątki zabitych i setki rannych
We wtorek premier Armenii, Nikol Paszynian nie miał innego wyjścia, niż zgodzić się na oddanie Azerom tego, co dotąd zdobyli i na wprowadzenie na linię frontu rosyjskich wojsk rozjemczych.
Po ogłoszeniu tej decyzji w Erewaniu się zagotowało. Wściekłe tłumy szturmem wzięły siedzibę rządu i parlamentu. Wnętrza zostały zdemolowane, w budynkach powybijano okna. Pobity przez tłum przewodniczący parlamentu, Ararat Mirzojan trafił do szpitala.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.