Po wtorkowej deklaracji posła Lecha Kołakowskiego o odejściu z PiS, Jarosław Kaczyński postanowił załagodzić sytuację. Kierownictwo partii umorzyło postępowanie dyscyplinarne w stosunku do kilkunastu posłów, którzy głosowali przeciwko „Piątce dla zwierząt”. Polityk spotkał się z prezesem partii i ogłosił, że jego członkostwo jest sprawą otwartą. Kolejny buntownik, były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, również złagodniał po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim.
Prezes PiS do końca nie był jednak pewien czy uda mu się zażegnać konflikt w klubie, bo, jak ustalił „Wprost”, kierownictwo ugrupowania od kilku tygodni szykowało plan awaryjny na wypadek, gdyby doszło do rozłamu.
– Po wywiadzie Lecha Kołakowskiego, który na początku tygodnia ogłosił, że odchodzi, w klubie wcale nie zapanowało przerażenie. Bo od kilku tygodni Jarosław Kaczyński jest przygotowany na wariant wyjścia paru polityków. Jeśliby do tego doszło, zamierzał ich zastąpić politykami od Kukiza. Jest tam kilku ochotników, którzy chętnie przeszliby do PiS-u – opowiada nasz informator, który zaznacza, że ten plan B zakładał też spore ryzyko.
– Nawet jeśli Jarosław Kaczyński zdecydowałby się na transfer kukizowców, to trzeba pamiętać, że oni w swoich decyzjach politycznych są nieprzewidywalni i w klubie podczas głosowań, nie zawsze będzie można na nich liczyć – opowiada.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.