Pan Marcin z Krakowa prowadzi klub fitness mimo rządowego zakazu. Nie chce pokazywać swojej twarzy, ani ujawniać nazwiska. Mówi, w jaki sposób ratuje swój biznes i co usłyszał, gdy poprosił o kontrolę z sanepidu.
Jak udało się wam otworzyć swój klub?
Marcin: Po długiej analizie prawnej, którą robiły trzy kancelarie, uruchomiliśmy nasze lokale zgodnie z rozporządzeniem, stawiając na zajęcia sportowe z instruktorem. Nie jest to jednak współzawodnictwo, czy wynajem sprzętu, ale są to takie zajęcia, które w sposób zorganizowany są prowadzone w naszym klubie. Klub nie działa na zasadzie open, czyli nie można po prostu przyjść do niego i ćwiczyć. Nasz klient musi przed wejściem do klubu zapisać się na konkretną strefę, określoną godzinę i program, który jest podawany w uproszczonej wersji i odbywa się z udziałem instruktora.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.