Syndrom drugiej kadencji dopadł PiS. Podobnie cierpiała na niego Platforma

Syndrom drugiej kadencji dopadł PiS. Podobnie cierpiała na niego Platforma

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło: Newspix.pl / Damian Burzykowski
Niepopularne społecznie decyzje, wielotysięczne protesty i coraz bardziej zuchwałe, otaczające obóz rządowy elity medialne. Syndrom drugiej kadencji, kiedyś charakterystyczny dla Platformy Obywatelskiej, właśnie dopadł Prawo i Sprawiedliwość.

W obozie władzy pojawiają się pytania o celowość części działań kierownictwa partii. Ale nie tylko o to. Duża część polityków prawicy nie potrafi zrozumieć dlaczego wprowadzenie kontrowersyjnych społecznie i politycznie tematów nie zostało poprzedzone sprawną akcją komunikacyjną. A ta była potrzebna już w momencie, kiedy ogłaszano słynną „Piątkę dla zwierząt”, nowelizację ustaw o ochronie zwierząt. - Ponad 70 proc. społeczeństwa popierało to rozwiązanie. PiS dysponowało też badaniami, że stosunek ludzi na wsi do zwierząt się zmienił, więc i im dałoby się wytłumaczyć, że „Piątka dla zwierząt” jest potrzebna. Szczególnie, że fermy futerkowe nie są najprzyjemniejszym otoczeniem dla mieszkańców wsi. Kwestia uboju rytualnego wymagałby szerszej dyskusji, ale tę sprawę przy odpowiednim przygotowaniu można było wygrać - opowiada polityk prawicy. I przypomina, że w tej kwestii PiS mogło liczyć na poparcie KO i Lewicy.

Źródło: Wprost