Dane pokazują, że w listopadzie zmarło ponad 64 tys. Polaków, o ponad 31,5 tys. (95 proc.) więcej niż w listopadzie 2019 r. 36 proc. „dodatkowych” zgonów spowodował COVID-19 (lub COVID-19 i choroby współistniejące). Pozostałe osoby zmarły, bo zaniedbano ich leczenie: kardiologiczne, onkologiczne, neurologiczne, pulmonologiczne. Eksperci już od miesięcy alarmowali, że tak się stanie i że liczba osób, które ucierpią z powodu zamkniętych placówek ochrony zdrowia, ograniczeń i trudności w skontaktowaniu się pacjentów z lekarzami oraz strachu pacjentów przed pójściem do przychodni i szpitala, będzie znacznie większa niż z powodu COVID. – Dziś w onkologii zbieramy żniwo wiosennej fali COVID-19. Efekty tego, co dzieje się dziś, zobaczymy dopiero na wiosnę – mówi prof. Rafał Stec, kierujący Kliniką Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Onkologia końca 2020 roku
Jak wygląda stan onkologii pod koniec roku? Cofnęliśmy się o kilka lat. Lekarze podkreślają, że dawno nie widzieli aż tak wielu pacjentów w tak zaawansowanych stanach. Więcej jest chorych zdiagnozowanych w poważniejszym stanie. Trudniej im pomóc.
– Mniej mamy chorych, których możemy leczyć w sposób radykalny, czyli taki, gdy jest szansa na wyleczenie. Rzadziej też możemy pomóc, stosując nowoczesne metody leczenia – dodaje prof. Rafał Stec. Potwierdza to prof. Paweł Krawczyk, kierownik Pracowni Immunologii i Genetyki Katedry i Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie: – Obecnie z powodu epidemii COVID-19 i opóźnień w diagnostyce, widzimy pacjentów, którzy nie otrzymali leczenia wiosną, gdyż zostali w domu. Ich stan przez to bardzo się pogorszył. Kilka miesięcy zwłoki w onkologii jest nie do odrobienia – mówi prof. Krawczyk.
Czytaj też:
Jak zmienia się życie osób po zdiagnozowaniu raka? Rozmowa z filozofem
Zdarzają się przypadki, kiedy nowotwór (w zaawansowanej formie) jest wykrywany dopiero w szpitalu, do którego pacjent trafił w ciężkim stanie z powodu pogorszenia stanu zdrowia. – Zostaje przyjęty do kliniki internistycznej i dopiero tam, po diagnozie, okazuje się, że przyczyną złego stanu zdrowia jest choroba nowotworowa, bardzo zaawansowana. Rozsiany proces, często z przerzutami do ośrodkowego układu nerwowego. Ci pacjenci nie kwalifikują się do intensywnego leczenia onkologicznego z powodu zaawansowania choroby i stanu ogólnego. Pozostaje tylko leczenie paliatywne – dodaje prof. Stec.
Jeszcze trudniejsza jest sytuacja w hematoonkologii (gdzie lekarze zajmują się leczeniem nowotworów krwi i układu chłonnego). Zbyt późne rozpoczęcie powoduje, że pacjent traci szansę na życie. – Pacjenci, u których dziś rozpoczynamy leczenie, mają zdecydowanie bardziej zaawansowane postaci choroby, co będzie miało ewidentnie negatywne konsekwencje dla ich rokowania. Często docierają do nas z bardzo zaawansowanymi postaciami choroby – zaznacza prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej UM w Lublinie.
Część klinik i szpitali była wyłączona z działalności z powodu zakażeń koronawirusem u pacjentów lub personelu. Trudnym problemem jest też to, gdzie powinni być leczeni pacjenci onkologiczni i hematoonkologiczni zakażeni COVID-19, jakie leczenie może być u nich stosowane i pod jaką powinni być opieką. To pacjenci bardzo wysokiego ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19, nie tylko z powodu choroby onkologicznej, ale też stosowanego agresywnego leczenia.
Czytaj też:
U ilu osób zdiagnozowano raka płuc w czasie pandemii?
Mniej kart DILO
Sytuacja w przyszłym roku w onkologii może być jeszcze trudniejsza.
Przez pierwsze miesiące roku praktycznie „zamrożona” była profilaktyka: nawet jeśli pracownie badań działały, pacjenci rzadziej przychodzili na badania.
Mniej wystawiono też kart DILO (diagnostyki i leczenia onkologicznego), które są „przepustką” do szybkiej diagnostyki. W kwietniu i maju liczba wystawionych kart DILO była wręcz tragiczna (7-8 tys. miesięcznie mniej, czyli o 38 proc. w porównaniu do analogicznego miesiąca roku poprzedniego). Od maja DILO wystawiano więcej, jednak od października znów widać spadek. W sumie od stycznia do października wystawiono o ponad 11 tys. kart DILO mniej niż w ubiegłym roku. U tych osób rak zostanie zdiagnozowany później, co w przypadku nowotworu oznacza jedno.
Karta DILO to jednak nie wszystko. – Zanim pacjent rozpocznie leczenie, musi być dobrze zdiagnozowany, jeszcze przed podjęciem decyzji podczas konsylium onkologicznego, jakie optymalne leczenie można mu zaproponować. Potrzebne jest badanie histopatologiczne, do którego wykonania niezbędne jest pobranie materiału histopatologicznego, m.in poprzez badanie endoskopowe. Tu są często opóźnienia, bo część oddziałów, które wykonywały endoskopie, została zamieniona na oddziały covidowe – mówi prof. Stec. Niepokoi też fakt, że od stycznia do października odbyło się mniej konsyliów onkologicznych (o 8 proc.). A to właśnie podczas konsyliów układa się plan najbardziej skutecznego leczenia.
Można przypuszczać, że kolejna grupa pacjentów straciła szansę na optymalne leczenie.
Apele do pacjentów: nie można czekać
Pacjenci odkładają kontakt ze służbą zdrowia, bojąc się koronawirusa i mając nadzieję, że niepokojące objawy same ustąpią. Z drugiej strony dużo trudniej dostać się na wizytę do lekarza czy badanie diagnostyczne.
Czytaj też:
Katastrofa w onkologii? Zgłasza się o 30 proc. mniej pacjentek
Gabinety lekarzy pierwszego kontaktu co prawda są już „bardziej otwarte” niż wiosną, jednak pacjenci nadal skarżą się na utrudniony dostęp na wizytę osobistą. Starsi pacjenci nie zawsze potrafią przez telefon opowiedzieć o swoich problemach, a lekarze często o to nie dopytują.
– Umówiłam się na telewizytę, ale pani doktor zadzwoniła tak zdenerwowana i tak się spieszyła, że ledwo udało mi się uprosić ją o wypisanie recepty. Nie pytała, jak się czuję, stwierdziła, że badania nie są mi potrzebne, chociaż cały rok ich nie wykonywałam – opowiada 80-letnia pacjentka z Krakowa.
Starsze osoby często nie mają w sobie tyle asertywności, by domagać się wizyty osobistej czy badań.
Asertywność jest jednak konieczna, a czasem warto, by starszą osobę wsparła w tym rodzina. – U części pacjentów teleporada być może wystarczy, jednak nie wówczas, gdy pacjent ma niepokojące objawy mogące sugerować nowotwór. Teleporada nie jest równoznaczna ze zbadaniem pacjenta – mówi prof. Stec.
Czytaj też:
Jakie zmiany w polskiej onkologii zaszły w ostatnim roku?
Jeśli niepokojące objawy utrzymują się (np. przedłużający się kaszel, chrypka, pojawienie się guzka, którego wcześniej nie było, częste infekcje, nieustępujące dolegliwości bólowe, osłabienie, siniaczenie bez urazu), trzeba domagać się wizyty u lekarza, zbadania, skierowania na badania, a w razie podejrzenia nowotworu prosić lekarza o wystawienie karty DILO.
– Nowotwory nie zatrzymują się w rozwoju, czekanie często oznacza utratę szansy na wyleczenie czy znaczne przedłużenie życia. Chorzy nie mają się diagnozować, tylko zwrócić się do lekarza, który ma stwierdzić, czy trzeba leczyć. Jeśli pacjent nie zgłosi się w porę, lekarz nie będzie miał takiej szansy – mówi prof. Jacek Jassem, onkolog, kierownik Katedry i Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jeśli pacjent ma problem z umówieniem się na wizytę osobistą do lekarza rodzinnego lub problem z dodzwonieniem się do przychodni, warto skontaktować się z najbliższym oddziałem wojewódzkim NFZ lub zadzwonić na infolinię NFZ (800 190 590). W przypadku braku możliwości skontaktowania się z przychodnią, na stronie pacjent.gov.pl jest możliwość umówienia się na e-wizytę lekarską lub pielęgniarską. E-wizyta może się odbyć 24 godziny na dobę, także w niedziele i święta. Warto dzwonić, umawiać się na wizyty, badać się. Nie warto tylko czekać; nowotwór rośnie każdego dnia.
Czytaj też:
Awantura o weto, agonia władzy wg Dorna, profanacja u Rydzyka. Nowy „Wprost”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.