A co, jeśli wielki sukces dyplomatyczny polskiego rządu w negocjacjach budżetowych z UE jest tylko odpryskiem większej gry, w której Polska i Węgry kompletnie się nie liczą? Chodzi o umowę handlową Unii z Chinami, dopinaną w wielkim pośpiechu, żeby zdążyć przez zaprzysiężeniem Joe Bidena na prezydenta USA.
Od jej zawarcia zależy pomyślność nastawionej na eksport niemieckiej gospodarki, bez której UE jest jedynie biurokratyczną fantazją. Żeby tę pomyślność zapewnić, trzeba było jednak przymknąć oko na paskudny, szczególnie z punktu widzenia niemieckiej historii, fakt: europejskie firmy zarabiają w Chinach krocie rękami przymusowych pracowników. Czy dogadując się z totalitarnym reżimem w sprawie gigantycznych pieniędzy, można ich jednocześnie w wiarygodny sposób odmawiać Polsce i Węgrom, których wybryków nijak nie da się porównać do praktyk Chin Xî Jinpinga?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.