Albicla wystartowała z hukiem 20 stycznia br. Wcześniej jej twórcy sygnalizowali, że ta data jest symboliczna, bo oznacza koniec monopolu zagranicznych gigantów internetowych. Oto nadchodzi czas na powstawanie z kolan na polu social mediów. Dziesiątki tysięcy chętnych, problemy z rejestracją, nieszczelny system bezpieczeństwa, luki pozwalające na rejestracyjne sztuczki niemożliwe w innych portalach, zalew fajkowych kont, które za cel obrały sobie obśmiewanie Jana Pawła II i Donalda Trumpa – lista wpadek, które na wejściu zaliczyła Albicla, jest długa. Szerzej można było poczytać o nich w dziesiątkach publikacji, nie tylko branżowych mediów. O Albicli zaczęli mówić prawie wszyscy.
Najman w social mediach
– Nieważne, że mówią źle, byle mówili? Niegdyś ta zasada była stosowana w działaniach marketingowych, ponieważ niektórzy wychodzili z założenia, że każdy buzz – nawet ten negatywny – wywoła zainteresowanie marką czy produktem. Wydaje się, że twórcy serwisu Albicla doszli do podobnego wniosku. Albo próbują za wszelką cenę utrzymać twarz w sytuacji, kiedy totalnie pali im się grunt pod nogami – komentuje pierwsze trudności portalu Paweł Rusak, specjalista ds. social media we „Wprost”.
Na Albicli melduję się w poniedziałek wczesnym popołudniem. Podaję niezbędne do rejestracji dane i w odpowiedzi dostaję komunikat, że teraz od rozpoczęcia przygody z portalem dzieli mnie już tylko kliknięcie w link rejestracyjny. Powinien trafić do mnie w zwrotnym mailu. Podobno pierwsi chętni użytkownicy nie mogli się tego maila doczekać, ale w moim przypadku poszło gładko. Już po kilkudziesięciu sekundach mam maila, a nawet dwa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.