Jak Pan znosi lockdown?
Padła mi prawie cała sieć sprzedaży serów. Jednym z najciekawszych miejsc, gdzie można było je do tej pory kupić, pozostawały międzynarodowe lotniska. Ale z racji tego, że ruch lotniczy praktycznie zamknięto, lotniska opustoszały i serów nie miał kto kupować. Odszedł też z przerwami punkt sprzedaży w prowadzonym przeze mnie pasażu handlowym w Krynicy, bo galerie też przecież zamknięto.
Została sprzedaż przez internet.
Tak, ale to nadal tylko ułamek. Jeszcze nigdy w historii firmy nie miałem takiej sytuacji, że w dojrzewalni mam sery z zeszłego roku. Zawsze mi ich brakowało, a teraz mam kilka tysięcy na stanie. One oczywiście się nie popsują, tylko nabiorą innego, szlachetniejszego smaku.
A co z owcami?
Bałem się, że trafię na kwarantannę. A gdybym ja na nią trafił lub któryś z pracowników, to i reszta musiałaby pozamykać się w domach. Kto wtedy karmiłby owce, doił je, przetwarzał mleko? Tego przecież nie da się zatrzymać, ktoś musi to robić, bo inaczej padłoby całe stado. W obawie przed kwarantanną byłem więc zmuszony zamknąć firmę przed światem na wiele miesięcy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.