Misja WHO w Wuhan sprawia wrażenie, jakby jej głównym zadaniem było sprawienie przyjemności chińskim gospodarzom. Po czterech tygodniach prac w Chinach uczeni porzucili pomysł drążenia tematu wycieku wirusa z laboratorium w Wuhan. Jest to o tyle zaskakujące, że szefostwo misji narzekało na brak współpracy z Chińczykami w tej kwestii. Władze odmówiły dostępu do dokumentacji bezpieczeństwa, utylizacji odpadów a nawet do personalnych danych zatrudnionych w laboratorium sprzątaczy.
Słowem, ukręcono łeb sprawie, przy kurtuazyjnych uśmiechach międzynarodowych ekspertów, którzy orzekli, że wątek wycieku wirusa z laboratorium w Wuhan nie będzie już badany.
Badana za to będzie inna hipoteza, którą bardzo mocno lansują chińskie władze i tamtejsze media. Chodzi o targ rybny w Wuhan, który był poza zainteresowaniem służb sanitarnych, dopóki władze chińskie nie zaczęły upierać się, że wirus został zaimportowany w rybach, sprowadzanych spoza Chin. To bardzo wygodne wytłumaczenie dla Pekinu, przesuwające odpowiedzialność za początek pandemii daleko poza granice Państwa Środka. Tego rodzaju tłumaczenie stanowi główną linię obrony władz chińskich już od początku pandemii, gdy pojawiły się pierwsze uzasadnione oskarżenia o to, że Chiny długo ukrywały rozmiary zagrożenia.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.