Jedni tańczą i śpiewają na Krupówkach, noszą maseczki pod nosem i mówią o „plandemii”. Inni chowają się w domach i boją się trzeciej fali COVID-19. Rośnie liczba zajętych miejsc w szpitalach, rząd myśli o zakupie szczepionek z Chin i produkcji szczepionki w Polsce, otwiera kolejne szpitale tymczasowe. Eksperci są podzieleni: jedni uważają, że epidemia będzie wygasać, inni twierdzą, że koronawirus zostanie z nami na zawsze.
Czy winny rosnącej znów liczbie zajętych łóżek w szpitalach i zgonów jest brytyjski wariant wirusa, czy może nasze nieodpowiedzialne zachowania albo też brak dostatecznej opieki nad chorymi? Czy w 2021 roku znów umrze o 70 tys. Polaków więcej?
Koronawirus. Trzecia fala i wariant brytyjski
„Trzecia fala rozpędza się” – mówił dzień przed rocznicą oficjalnego potwierdzenia pierwszego przypadku COVID-19 w Polsce (przypadającą 4 marca) minister Adam Niedzielski. O „trzeciej fali” i wariancie brytyjskim mówi też większość ekspertów, choć „optymiści” są zdania, że SARS-CoV-2, podobnie jak grypa, jest wirusem sezonowym, i to dlatego w marcu jest więcej zachorowań.
– Mutacja brytyjska pojawiła się w Wielkiej Brytanii we wrześniu, w grudniu dotarła do Polski. Jeśli to ona spowodowałaby wzrost zakażeń, to mielibyśmy go już w połowie stycznia – zaznacza prof. Włodzimierz Gut, wirusolog.
Przekonuje, że to nie wirus jest problemem, tylko nasze zachowania.
– Nie bójmy się wariantów wirusa, tylko siebie nawzajem. Tolerujemy niewłaściwe zachowania i to się na nas odbije. Skoro ludzie mają dosyć epidemii, to dlaczego robią wszystko, by została? Jeśli nie muszę, to nie idę do galerii handlowej, gdy jest tłok. Nie idę też na Krupówki – grzmi prof. Gut.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.