Wprost: Epidemia koronawirusa w Polsce trwa już rok. Takich skutków 12 miesięcy temu nikt się nie spodziewał: w 2020 r. zmarło 70 tys. więcej osób w stosunku do średniej z lat wcześniejszych. Czy COVID-19 coś zmienił w polskiej medycynie?
Prof. Krzysztof J. Filipiak: Bardzo dużo. Jaskrawo wykazał, jak niewydolny i niedofinansowany jest to system. Po COVID-19 chyba już nikt nie będzie miał wątpliwości, w jakiej zapaści są polskie szpitale, polska diagnostyka. Znajdujemy się na 86. miejscu na świecie pod względem ilości badań w kierunku koronawirusa SARS-CoV-2 na milion mieszkańców – niezmiennie pomiędzy Martyniką a Azerbejdżanem, polskie kadry medyczne. Polska medycyna wyjdzie z pandemii bardzo osłabiona, a leczenie pacjentów z innymi chorobami cofnie się o kilkanaście lat.
Co to znaczy, że leczenie cofnie się o kilkanaście lat? Czego może spodziewać się np. osoba chora na serce?
Już teraz widzimy, że w wyniku dominacji teleporad spadła liczba wykonywanych lipidogramów. Nie oznacza się więc stężeń cholesterolu, nie rozpoznaje nowych pacjentów z zaburzeniami lipidowymi. Spadła liczba wizyt pacjentów pierwszorazowych z nadciśnieniem tętniczym – a trudno sobie wyobrazić rozpoznawanie nadciśnienia tętniczego przez telefon. Przy wzroście liczby zgonów w 2020 roku paradoksalnie spadła więc liczba pacjentów z nadciśnieniem tętniczym czy dyslipidemiami.
Ale ci niezdiagnozowani pacjenci „powrócą” za kilka lat z udarem mózgu, zawałem serca, chorobami naczyń, nerek, oczu.
Będziemy widzieć więcej powikłań sercowo-naczyniowych nadciśnienia tętniczego i hipercholesterolemii. Spadła też liczba zawałów serca leczonych w szpitalach. Część tych osób powróci za kilka miesięcy z ciężką, pozawałową niewydolnością serca (tzw. „zawały przechodzone” - przyp. red.). Spadły liczby wykonywanych zabiegów zastawkowych, leczenia arytmii – to również przełoży się na większą liczbę pacjentów wymagających w przyszłości leczenia.
Wydłużą się kolejki do procedur, których i tak za mało wykonywaliśmy przed pandemią – przezskórnego leczenia wad zastawkowych serca, ablacji migotania przedsionków.
To wszystko nałoży się jeszcze na mocno wątpliwy program koordynacji opieki kardiologicznej. Moim zdaniem przyniesie to dodatkowy chaos.
Skutki epidemii to nie tylko dużo wyższa liczba zgonów. Wiele osób straciło pracę, wiele osób żyje w lęku. Epidemia i niepewność odbijają się na psychice. Czy w tym, co się obecnie dzieje, można dostrzec cokolwiek pozytywnego?
Trudno przy tak dramatycznym załamaniu systemu ochrony zdrowia w Polsce i jego bankructwie finansowym, organizacyjnym, personalnym szukać na siłę jakiś pozytywów. Byłoby to też pewnie nieetyczne w stosunku do 70 tys. ofiar COVID-19 i ich bliskich. Czy widzę jakiekolwiek „plusy” w szerokorozumianej ochronie zdrowia po pandemii? Może będziemy bardziej racjonalnie podchodzić do dezynfekcji, potrzeby higieny, mniej osób będzie chorowało na choroby zakaźne. Może też nareszcie powróci racjonalizm – zmniejszy się oddziaływanie ruchów antyszczepionkowych, bo przecież świat, w którym żyjemy od roku, to taka „wersja demo” świata bez szczepionki, dobry materiał do przemyśleń dla wszystkich antyszczepionkowców.
Jedyny pozytyw, jaki naprawdę widzę, to przełom w medycynie w postaci bezprecedensowego wprowadzenia najnowocześniejszej technologii szczepionek mRNA i początku wielkiej akcji szczepionkowej.
Czytaj też:
Rok z COVID-19 w Polsce. Kiedy skończy się pandemia, czy pomogą nam leki i szczepionki?
Ta akcja szczepionkowa w dniu 4 marca 2021 roku – dokładnie rok od rozpoznania pierwszego polskiego przypadku COVID-19 – objęła 269 milionów osób na świecie, z których 56 milionów otrzymało już dwie dawki szczepionki. Będąc, jako lekarz, jednym z tych 56 milionów szczęśliwców, tym bardziej czuję się zdeterminowany, aby o tym mówić, przekonywać jeszcze nieprzekonanych, uspakajać tych, którzy się jeszcze nie doczekali na szczepienie – i śledzić na bieżąco front walki z wirusem SARS-CoV-2.
Przez wiele miesięcy uważano, że szczepionki przeciw COVID-19 nie pojawią się albo będą mało skuteczne. Tymczasem w przypadku tych pierwszych mówi się o skuteczności ponad 95 proc. Czy technologia mRNA, która została w nich wykorzystana, będzie wykorzystana w produkcji innych szczepionek? Czy dzięki temu może powstać skuteczna szczepionka np. przeciw HIV, a może nowotworom?
Tak, tego należy się spodziewać. Dwie zarejestrowane szczepionki mRNA przeciwko COVID-19 to kolejna cegiełka zupełnie nowej grupy leków i środków terapeutycznych, opartych na kwasie RNA. Wyróżniamy już cztery grupy takich produktów: zawierające mRNA, zawierające antysensowne RNA (asRNA), zawierające RNA interferujące (siRNA) i RNA aptamery, czyli krótkie fragmenty RNA, które wiążą się specyficznie z określoną cząsteczką.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.