Magdalena Frindt, „Wprost”: 8 marca to dzień, w którym szczególnie zwraca się uwagę na role, jakie pełnią kobiety w wielu dziedzinach życia, na wielu płaszczyznach. Wciąż w walce o prawa kobiet, Pani zdaniem, mamy wiele do zrobienia?
Anna Siarkowska: To zależy, co rozumiemy pod pojęciem praw kobiet. Aktywiści z lewicy, ze skrajnej lewicy, domagają się, by matki miały prawo do zabijania własnych dzieci. I to żądanie wywiesili na swoich sztandarach, nazywając je prawem kobiet. Jednocześnie lewica przeciwstawia kobiety mężczyznom i mówi o walce płci. Taki sposób postrzegania świata jest w moim przekonaniu absurdalny, a ten antagonizm jest zwyczajnie sztuczny.
Tak naprawdę mężczyzna i kobieta doskonale się uzupełniają. Prawa kobiet rozumiem zupełnie inaczej niż lewica. Uważam, że podstawowym prawem, o które kobiety dziś muszą walczyć, to prawo do tego, by być prawdziwie kobietami, by pozostać sobą. Złą robotę wykonują tu niestety feministki, które odrzucają i dyskredytują to, co typowo kobiece, jak małżeństwo, rodzicielstwo, zaś za ideał, do którego kobiety powinny dążyć, uznają sytuację bezdzietnego mężczyzny, który nie ma rodzinnych zobowiązań i który może sobie pozwolić na to, by go całkowicie pochłonęły zawodowe obowiązki.
W konsekwencji powstaje wrażenie, że dzisiaj najbardziej doceniana jest aktywność zawodowa kobiety, a gdy ta pracuje jako żona i matka, to jej pracy i poświęcenia najczęściej się nie zauważa albo wprost dyskredytuje. Tymczasem kobieta ma prawo do tego, by zwyczajnie pozostać kobietą. Ma prawo realizować swoją kobiecość, pełnić naturalne dla niej społeczne role, realizować się nie tylko zawodowo, ale również jako żona i mama. Kobiety powinny być zdecydowanie bardziej doceniane za macierzyństwo.
O co jeszcze Pani zdaniem należy zabiegać?
Mówiąc o prawach kobiet trzeba również wciąż zabiegać o to, by kobieta mogła rodzić dzieci w sposób godny, żeby ona i jej dzieci miały poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji finansowej, zwłaszcza w pierwszym okresie po urodzeniu dziecka, kiedy jest tak naprawdę mocno zależna od męża, rodziny czy różnych systemów wsparcia. Nie możemy także zapominać o wychowaniu mężczyzn do odpowiedzialności, bo to ich postawa jest często warunkiem sine qua non poczucia bezpieczeństwa kobiet i ich dzieci.
Uważam również, że jest wiele do zrobienia w obszarze doceniania pracy kobiet w domu, bo wciąż pokutuje takie społeczne przekonanie, że kobieta, która pracuje w domu – nie pracuje. A przecież choć nie pracuje zawodowo, to pracuje w domu i to czasami bardzo ciężko.
Jak Pani myśli, z czego ten odbiór społeczny wynika?
Mężczyźni czasami mają problem ze zrozumieniem takiego stanu rzeczy, z empatią. Kiedy wracają po całym dniu pracy do domu, myślą o tym, by odpocząć. A kobieta przecież też ma prawo do odpoczynku. Czasami myślę, że w takich wypadkach dobrym remedium na brak tak rozumianej empatii i wrażliwości u mężczyzn, jest pozostawienie wszystkiego odłogiem. Wtedy nagle można zobaczyć, że pranie samo się nie zrobi, obiad sam się nie zrobi, dzieci również nie będą, jeśli się ich nie przypilnuje, miały odrobionych lekcji, itd., itd. (śmiech)
Brak docenienia kobiet, które poświęcają się pracy w domu, konieczność zagwarantowania odpowiedniego wsparcia m.in. dla kobiet w ciąży. Na co jeszcze zwróciłaby Pani uwagę?
Dzisiaj lewica krzyczy o różnicach w zarobkach, wskazując, że kobiety zarabiają mniej od mężczyzn. A to nie jest bynajmniej sytuacja czarno-biała. Jej przyczyną wcale nie jest to, że pracodawcy płacą mniej kobietom, dlatego że są kobietami. Inne płace wynikają z tego, że kobiety wybierają inne zawody niż mężczyźni, często słabiej płatne. Ale jednocześnie to one biorą na siebie więcej obowiązków rodzinnych. To wcale nie jest złe, bo dzięki temu tworzą warunki ku temu, by mężczyźni mogli więcej zawodowo pracować. Z badań wynika, że żonaci mężczyźni zarabiają 20 proc. więcej niż nieżonaci. Wynika to po prostu z tego, że mężczyźni częstokroć pracują na kilku etatach, aby móc utrzymać rodzinę.
Co więcej, kobiety mają mniejszą skłonność do ryzyka. Spośród wszystkich kobiet aktywnych zawodowo, aż 40 proc. pracuje w sferze budżetowej, gdzie średnio wynagrodzenie jest o 15 proc. niższe niż w wielkich przedsiębiorstwach. Praca ta jest jednak dosyć stabilna i kobiety bardzo często się na nią decydują, ponieważ bardzo cenią bezpieczeństwo.
Myślę, że to, na co powinniśmy zwrócić uwagę to fakt, że kobieta nie musi starać się być jak mężczyzna. Kobiety powinny afirmować swoją kobiecość i kobiecość ta powinna być afirmowana przez mężczyzn. By tak było, konieczne jest oczywiście, ażeby kobiety same w sobie ją doceniały. Aby w pogoni za ułudą szczęścia, nie chciały zamieniać się z mężczyznami rolami. To na dłuższą metę tak naprawdę nie przynosi kobietom szczęścia, spełnienia, za to często jest źródłem frustracji i stresu. Myślę, że najważniejsze jest to, żebyśmy odkrywali to piękno w tym, co nas różni. Mężczyzna i kobieta uzupełniają się. Ten antagonizm, który lewica między mężczyznami i kobietami próbuje wytworzyć, jest szkodliwy i niczemu nie służy.
Czy Pani jako polityk doświadczyła nieprzyjemnych sytuacji ze względu na to, że jest kobietą? A może wręcz przeciwnie – poczuła Pani, że jest lepiej traktowana?
Myślę, że to zależy kiedy, czasami jest łatwiej, czasami trudniej. W polityce kobiecie, wbrew pozorom, łatwiej jest się wybić niż mężczyznom. Z prostego powodu – kobiet jest w polityce mniej, bo mniej pań polityką się interesuje, mniej dopuszcza w ogóle w swoich planach życiowych możliwą aktywność w tym obszarze. Źle się dzieje, kiedy kobiety idą do polityki z przymusu, ale tak bywa, gdy trzeba wypełnić pewien parytet.
W jakich sytuacjach jest więc trudniej?
Trudniej kobiety mają, jeżeli chcą mimo wszystko połączyć aktywność polityczną i pracę zawodową, z byciem żoną i mamą. Ja jako polityk nie zrezygnowałam z macierzyństwa. Jestem mamą czterech córek i staram się te role łączyć. Bywa trudno.
Dla mnie takim niełatwym momentem była ostatnia kampania wyborcza, którą prowadziłam z kilkumiesięcznym dzieckiem na ręku. Wtedy wyraźnie widziałam, że jest mi znacznie trudniej niż moim kolegom, którzy nie mieli dodatkowego obowiązku. Oczywiście w żadnym stopniu się tutaj nie żalę. Tak po prostu jest. Kobiety i mężczyźni pełnią rożne role, ale dzięki wzajemnej pomocy i wsparciu, możemy tym różnym wyzwaniom sprostać. To jest po prostu kwestia organizacji i wsparcia ze strony naszych rodzin i drugich połówek. Cieszę się bardzo, że ja takie wsparcie od swojego męża mam. I tego także życzę każdej kobiecie.
Zdaniem 68,9 proc. Polaków większy udział kobiet w polityce pozytywnie wpływa na jej jakość – wynika z sondażu, który pracownia United Surveys przygotowała dla „Wprost” z okazji Dnia Kobiet.
Czytaj też:
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk o kobietach w polityce: Nadal zdarzają się próby dyskredytowania