Monika Zamachowska: Konradzie, jesteś biznesmenem, producentem filmowym, podpisujesz wielomilionowe kontrakty, bywasz w doborowym towarzystwie. Po co ci kampania „Kocham. Szanuję – Nie biję”. Dlaczego od lat bronisz dzieci i kobiet narażonych na przemoc?
Konrad Wojterkowski: Może cię zdziwię, ale nie było żadnego wydarzenia w moim życiu, które sprowokowałoby mnie do pomagania słabszym. Nie byłem bity, molestowany, nikt bliski nie umarł na moich rękach. Pomagam, bo umiem, bo czuję, że jest taka potrzeba. Przez wiele lat nie było żadnej kampanii dotyczącej praw kobiet. Obiecałem sobie, że to zmienię. Bita kobieta jest zostawiona sama sobie i musi się tłumaczyć z bycia ofiarą.
A ja chcę, żeby osoby pokrzywdzone dostawały wsparcie od sąsiada, od znajomego, nie musząc się tłumaczyć, dlaczego tej pomocy potrzebują.
Pamiętasz, jak to się zaczęło?
Jakby to było wczoraj. Dostałem prośbę od mamy niepełnosprawnego dziecka, która nie miała pieniędzy na rehabilitację. Dziecko miało czterokończynowe porażenie mózgowe. Wiedziałem, że mogę pomóc, że te kilkadziesiąt tysięcy złotych może zmienić życie tego chłopca i tej rodziny. Chodziło o turnusy rehabilitacyjne, o stałą, profesjonalną opiekę. To był Paweł, jest już prawie dorosły. Mam stały kontakt z jego mamą, mieszkają pod Krakowem. Teraz Paweł jest prawie samodzielny. Ostatnio jego mama pomogła mi w pewnej, zupełnie niezwiązanej z jej synem, sprawie. To jedna z tysięcy historii, ale ja ją pamiętam.