Każdy, kto dziś narzeka na jednoznacznie prorosyjski kurs niemieckiej polityki, może za chwilę zacząć tęsknić za epoką Angeli Merkel. Skończy się ona we wrześniu tego roku, gdyż rządząca od 16 lat Niemcami kanclerz nie zamierza ubiegać się o reelekcję. Wiele wskazuje jednak na to, że przygotowana przez nią starannie sukcesja władzy może w ogóle się nie udać. CDU, partia, którą formalnie niemiecka kanclerz przestała kierować już w 2018 roku traci poparcie w kolejnych niemieckich landach.
Wskazują na to choćby wyniki wyborów do parlamentów krajowych landów Badenii-Wirtemberii i Nadrenii-Palatynatu, które odbyły się 14 marca. W obu tych landach CDU straciła aż 15 procent wyborców. W Badenii Zieloni zwiększyli swoją dominację nad CDU, która zanotowała najgorszy wynik w historii landu, uważanego niegdyś za bastion chadecji. W Palatynacie, skąd wywodził się sam Helmut Kohl, kanclerz, który zjednoczył Niemcy, chadecy utrzymali swoje drugie miejsce po socjalistach, ale za to Zieloni podwoili swoje poparcie.
Wszystko to oznacza, że CDU będzie musiała się mocno napracować, żeby po wrześniowych wyborach do Bundestagu utrzymać dość mandatów, żeby stworzyć kolejną koalicję rządową.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.