Wprost: Z czyją perspektywą dzisiaj się panu ciężej żyje, lekarza czy muzyka, artysty?
Dr Kuba Sienkiewicz: Obie są dobre. Dzięki pandemii rozwinąłem praktykę lekarską, przyjmuję już w czterech gabinetach – na NFZ, i prywatnie. Z kolei jako wykonawca estradowy, ograniczyłem swoją działalność do niezbędnego minimum, do tego, co naprawdę lubię i co powinienem robić – do piosenki z gitarą. Z zawodowego punktu widzenia wszystko jest na swoim miejscu.
Dziś rzadko można usłyszeć takie stwierdzenie.
Epidemia była dla mnie pretekstem, by sobie poukładać życie. Oczywiście nie jestem piewcą zarazy. To tylko zbieg okoliczności.
Wcześniej myślał pan w ogóle o tym, by życiowe akcenty inaczej porozkładać, żeby praktyki lekarskiej w pańskim życiu było więcej?
Wcześniej żyłem na zasadzie: „co życie przyniesie”, rządził przypadek, funkcjonowałem od terminu do terminu w kalendarzu, z nieprzyjemnym uczuciem, że nic ode mnie nie zależy. Teraz sam kontroluję swoją pracę, to dla mnie duża zmiana na korzyść.
A dzięki temu, że nie jeżdżę w trasy, mogłem zacząć więcej pracować jako lekarz, co zaowocowało nowymi ciekawymi miejscami, w których przyjmuję pacjentów. Mam też więcej czasu na domowe nagrywanie, pisanie nowych piosenek i odpoczynek.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.