Za nami wybory w Polskim Związku Piłki Siatkowej, które dostarczyły wielu emocji. Kolejni kandydaci rezygnowali z walki o fotel prezesa związku, a przed kluczowym głosowaniem w grę wchodziło tylko jedno nazwisko. Sebastian Świderski został mianowany przez delegatów na czteroletnią kadencję, podczas której czeka go wiele pracy.
W rozmowie z „Wprost” były siatkarz opowiedział o planach na najbliższy czas, skomentował decyzję Ryszarda Czarneckiego o rezygnacji z walki o fotel prezesa PZPS i zdradził, czy czuje obawy związane z nowym, jakże odpowiedzialnym stanowiskiem.
Katarzyna Gurmińska, „Wprost”: Na krótko przed rozpoczęciem zjazdu delegatów PZPS Ryszard Czarnecki zrezygnował z ubiegania się o stanowisko prezesa związku, chociaż był Pana najpoważniejszym kandydatem. Był Pan zaskoczony jego decyzją?
Sebastian Świderski: Nie spodziewałem się takiego przebiegu Walnego Zjazdu Delegatów PZPS. Byłem przygotowany na zupełnie inny scenariusz. Jako sportowiec lubię wygrywać w walce, tymczasem zostałem sam na polu walki. Zdobycie 88 głosów za przy dwu wstrzymujących jest dowodem zaufania, jakim obdarzyli mnie delegaci, ale przede wszystkim ogromnym zobowiązaniem.
Jak ocenia Pan sytuację w PZPS po pięciu latach rządów Jacka Kasprzyka?
Sportowo Polski Związek Piłki Siatkowej od 2016 roku odniósł wiele znaczących sukcesów ze złotym medalem mistrzostw świata siatkarzy w 2018 roku na czele. Bardzo dobrze wypadały nasze reprezentacje w kategoriach młodzieżowych, jesteśmy liderem wśród gier zespołowych. Nieco mniej radości sprawiała nam żeńska reprezentacja, ale to wymaga głębszej diagnozy. Pracę rozpoczynam od zebrania informacji dotyczących stanu organizacyjno-finansowego PZPS. Po ocenie sytuacji będę w stanie odpowiedzieć na pytanie o faktyczną sytuację związku.
Kibiców najbardziej interesuje obsada stanowisk trenerów męskiej i żeńskiej reprezentacji. Kiedy możemy spodziewać się ogłoszenia nazwisk następców Vitala Heynena i Jacka Nawrockiego?