"Wprost" dotarł do teczek polityków, którzy według podawanych przez media informacji, znajdują się na tzw. liście 500. Chodzi o wykaz osób, które bezpieka uważała za swoich współpracowników. Wśród nich są też politycy obecnej koalicji rządzącej. Z dokumentów wynika m.in., że SB zarejestrowała posła Samoobrony Janusza Maksymiuka jako współpracownika Romana.
Maksymiuk otrzymał numer rejestrowy 46734 w Rejonowym Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Oleśnicy. 12 września 1989 r. skreślono go z listy agentów z powodu odmowy współpracy. W IPN jest też informacja o zniszczeniu dotyczących go materiałów. Wiele wskazuje jednak na to, że część dokumentów dotyczących jego osoby została zniszczona dopiero w latach 90. Maksymiuk znalazł się już bowiem na tzw. liście Macierewicza. Po odwołaniu rządu Jana Olszewskiego Sejm powołał specjalną komisję badającą lustrację w wykonaniu Antoniego Macierewicza (tzw. komisję Ciemniewskiego).
– Pamiętam, że wśród dokumentów, które dostaliśmy z MSW, była kompletna teczka Maksymiuka. Nie mogę jednak ujawnić, co w niej było – mówi "Wprost" Władysław Serafin, wówczas PSL-owski wiceszef komisji. - Oczywiście, że miałem kontakty z oficerami SB, co tydzień do mnie przyjeżdżali – mówi dziś "Wprost" Maksymiuk. - Byłem wtedy szefem olbrzymiego kombinatu, ale nie działałem w opozycji, nikt mnie nie chciał zwerbować. Pytali tylko o sytuację w pracy, o nastroje, o zachowania pracowników. I tyle. Żadnego zobowiązania nie podpisałem i nie byłem zarejestrowany jako tajny współpracownik – zapewnia wiceprzewodniczący Samoobrony.
Co znajduje się w teczkach innych osób, które wg mediów pojawiły się na "liście 500"? O tym w najbliższym numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 9 lipca.