Na wschodzie ropociąg bałtycki będzie się zaczynał w Primorsku. W Niemczech jego początek ma stanowić stara rura w Rostocku, którą po modernizacji będzie można sprowadzać 70-150 mln ton ropy do niemieckich ropociągów. Niemcy rozpatrują także możliwość zbudowania łącznika do rurociągu nadreńskiego, co pozwoli na połączenie się z portem w Wilhelmshaven i umożliwi transport ropy naftowej tankowcami (o wyporności nawet do 450 tys. ton) do USA i Chin. W ten sposób Rosjanie zaszkodzą także forsowanemu przez Polaków projektowi Odessa-Brody-Płock (port Wilhelmshaven był rozpatrywany jako punkt docelowy ropy azerskiej i kazachskiej). Dzięki temu Rosjanie będą mogli zaopatrywać nie tylko dwie rafinerie w dawnej NRD, ale również rafinerie nadreńskie w głębi Niemiec.
Położenie bałtyckich rur pozwoli Rosji stosować ekonomiczny szantaż wobec Polski, a także Ukrainy i państw bałtyckich. Moskwa będzie mogła dowolnie wstrzymywać dostawy gazu i ropy, jednocześnie nie przerywając transportu do państw "starej" Unii Europejskiej. Rosyjsko-niemieckie zbliżenie jest maskowane przez subtelną grę prowadzoną przez kanclerz Angelę Merkel. Z jednej strony, ostro wypowiada się ona przeciwko ekspansji rosyjskich firm w Niemczech, z drugiej zaś faktycznie sprzyja strategicznym projektom, takim jak budowa gazociągu i ropociągu po dnie Bałtyku. Fakt, że Niemcy - wbrew zasadzie solidarności państw Unii Europejskiej - chcą dać Rosjanom możliwość wywierania presji na kraje Europy Wschodniej, dowodzi, że oba kraje zawarły już umowę o podziale stref wpływów. Europa Wschodnia – jak zwykle – miałaby przypaść Rosji.Więcej w najnowszym numerze tygodnika „Wprost", w sprzedaży od poniedziałku, 30 lipca