Rozmowa z Władysławem Stasiakiem, ministrem spraw wewnętrznych i administracji
„Wprost": Był pan zaskoczony nominacją na ministra spraw wewnętrznych i administracji?
Władysław Stasiak: Tak. Byłem na urlopie z rodziną nad morzem. Jeszcze w południe, we wtorek planowaliśmy z żoną wieczorny, nadmorski spacer i pływanie. A zamiast tego – szybka droga na lotnisko i nocne lądowanie w Warszawie. A później już była błyskawiczna nominacja.
- Co pan zastał w ministerstwie?
- O pracy swojego poprzednika, ministra Janusza Kaczmarka, nie będę się wypowiadał.
- Czy będzie pan wymieniał ludzi w ministerstwie?
- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, owszem. Odszedł wiceminister Rau, który zajmie się pracą naukową. Służby mundurowe będę nadzorował osobiście i jak na razie większych zmian nie planuję.
- Pana poprzednik został oskarżony o zdradę. Czy to wstrząsnęło podległymi panu ludźmi?
- Większego zamieszania nie widzę, chociaż faktycznie, czas jest trudny. Sprawy wewnętrzne były mi zawsze zawodowo bliskie. Postaram się prowadzić resort stabilnie.
- Teraz cała Polska żyje podsłuchami. Nie obawia się pan tego, że może być tak, jak mówi Janusz Kaczmarek - że będzie pan inwigilowany i nagrywany?
- Nie, nie obawiam się. Ja staram się robić swoje, jako minister spraw wewnętrznych i administracji.
- Czyli nie obawia się pan działań CBA wobec swojej osoby?
- Według mojej wiedzy, nie zrobiłem nic, co spowodowałoby działania CBA wobec mnie.
- Czy CBA jest potrzebne?
- Oczywiście, że tak.
- Nie obawia się pan, że podległa panu policja, w tym CBŚ, może mieć konflikty z CBA, że dojdzie do walki służb?
- Tego typu konflikty trzeba minimalizować, a nie likwidować jakąś służbę.
- Co zamierza pan w najbliższym czasie zrobić w ministerstwie?
- Praca w tym resorcie nie jest dla mnie nowa - wracam po pewnym czasie i chciałbym ożywić programy i przedsięwzięcia, które sam inicjowałem. Dla mnie jest to okazja, aby kontynuować to, co podejmowałem, gdy pracowałem w NIK, jako wiceprezydent Warszawy, a także w ministerstwie, gdy szefem resortu był pan Ludwik Dorn. Również jako szef BBN zajmowałem się tą tematyką.
- Który program będzie realizowany w pierwszej kolejności?
- Dla mnie priorytetem jest realizowanie programu „Razem Bezpieczniej". Bezpieczeństwo obywateli jest jedną z fundamentalnych zasad państwa. Położę też duży nacisk, na realizację programu modernizacji służb mundurowych. Przygotowałem ten program, chciałbym więc, aby był jak najlepiej realizowany.
- Do tej pory nic się w tej sprawie nie działo?
- Nie twierdzę, że się nic nie działo. Myślę jednak, że jest bardzo dużo do zrobienia w tej sprawie. I nie chodzi mi o śpiewanki-rymowanki i pluszaki. Najważniejsze jest dotarcie z rzetelną, systematyczną pracą policyjną do społeczeństwa, pobudzenie aktywności ludzi w zakresie bezpieczeństwa – to jest podstawa.
- Mówi pan o pobudzeniu aktywności, co w Polsce się źle kojarzy, bo oznacza zwykłe donosicielstwo.
- Ale to jest właśnie patologiczne mylenie pojęć. W Wielkiej Brytanii – kraju demokratycznym, działa taki system i sprawdza się doskonale. Co ciekawe, sprawdzają się także w kontekście zwalczania terroryzmu i przestępczości zorganizowanej. Bo jest to społeczeństwo obywatelskie, które ma prawo informować i oczekiwać działania od swojej policji. To także są doświadczenia izraelskie i amerykańskie. Jeżeli buduje się zaufanie do policji, przekonanie, że należy z nią współdziałać, że warto ją informować o różnych zdarzeniach, to się przekłada na konkretne rezultaty - na zwalczanie przestępczości codziennej, tej najbardziej dokuczliwej ale też tej bardziej złożonej.
- Myśli pan, że jest potrzebny zespół ds. zagrożeń terrorystycznych?
- Oczywiście, że tak. Zagrożenie jest realne: jeździmy na misje, jesteśmy członkami NATO, Unii Europejskiej. Mamy także inne sojusze, które wymuszają na nas utworzenie takiego systemu. System musi być, bez względu na to, czy dojdzie do ataku, czy nie. Jest wiele osób w Polsce, które doskonale znają się na tych zagadnieniach, ale brakuje dobrego zarządzania informacją i koordynacji.
- Czy to będzie nowy urząd?
- Nie! Żadnych nowych etatów. W jednym miejscu, z kilkunastu instytucji, zostaną zgromadzeni ludzie znający tematykę zwalczania terroryzmu: z Policji, Straży Granicznej, z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, na pewno silny i ważny będzie też udział Ministra Koordynatora ds. Służb Specjalnych. W zespole znajdą się także ludzie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ze służby dyplomatycznej, z Generalnej Inspekcji Finansowej, a także ze służby celnej i kontroli skarbowej.
- Kiedy powstaną założenia pracy tego zespołu?
- Projekt już został opracowany w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Nie bez powodu w zespole znajdą się ludzie z różnych służb – musimy mieć wiedzę, nie tylko o terrorystach i organizacjach terrorystycznych, ale także m.in. o podejrzanych przepływach finansowych. Stąd obecność w zespole osób ze służb
finansowych.
- Niedługo może mieć pan problem, który nazywa się szpitale MSWiA.
- Wiem o tym, ale jestem gotów do rozmów. Chcę to zrobić w miarę szybko, ale pragnę przy tym stanowczo podkreślić: nie da się tego zrobić bez spojrzenia na cały system służby zdrowia. W obecnej sytuacji społeczno-politycznej, nie da się bowiem oderwać szpitali MSWiA od rzeczywistości. W istocie nie ma już czegoś takiego jak resortowa służba zdrowia w dawnym rozumieniu.
Władysław Stasiak: Tak. Byłem na urlopie z rodziną nad morzem. Jeszcze w południe, we wtorek planowaliśmy z żoną wieczorny, nadmorski spacer i pływanie. A zamiast tego – szybka droga na lotnisko i nocne lądowanie w Warszawie. A później już była błyskawiczna nominacja.
- Co pan zastał w ministerstwie?
- O pracy swojego poprzednika, ministra Janusza Kaczmarka, nie będę się wypowiadał.
- Czy będzie pan wymieniał ludzi w ministerstwie?
- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, owszem. Odszedł wiceminister Rau, który zajmie się pracą naukową. Służby mundurowe będę nadzorował osobiście i jak na razie większych zmian nie planuję.
- Pana poprzednik został oskarżony o zdradę. Czy to wstrząsnęło podległymi panu ludźmi?
- Większego zamieszania nie widzę, chociaż faktycznie, czas jest trudny. Sprawy wewnętrzne były mi zawsze zawodowo bliskie. Postaram się prowadzić resort stabilnie.
- Teraz cała Polska żyje podsłuchami. Nie obawia się pan tego, że może być tak, jak mówi Janusz Kaczmarek - że będzie pan inwigilowany i nagrywany?
- Nie, nie obawiam się. Ja staram się robić swoje, jako minister spraw wewnętrznych i administracji.
- Czyli nie obawia się pan działań CBA wobec swojej osoby?
- Według mojej wiedzy, nie zrobiłem nic, co spowodowałoby działania CBA wobec mnie.
- Czy CBA jest potrzebne?
- Oczywiście, że tak.
- Nie obawia się pan, że podległa panu policja, w tym CBŚ, może mieć konflikty z CBA, że dojdzie do walki służb?
- Tego typu konflikty trzeba minimalizować, a nie likwidować jakąś służbę.
- Co zamierza pan w najbliższym czasie zrobić w ministerstwie?
- Praca w tym resorcie nie jest dla mnie nowa - wracam po pewnym czasie i chciałbym ożywić programy i przedsięwzięcia, które sam inicjowałem. Dla mnie jest to okazja, aby kontynuować to, co podejmowałem, gdy pracowałem w NIK, jako wiceprezydent Warszawy, a także w ministerstwie, gdy szefem resortu był pan Ludwik Dorn. Również jako szef BBN zajmowałem się tą tematyką.
- Który program będzie realizowany w pierwszej kolejności?
- Dla mnie priorytetem jest realizowanie programu „Razem Bezpieczniej". Bezpieczeństwo obywateli jest jedną z fundamentalnych zasad państwa. Położę też duży nacisk, na realizację programu modernizacji służb mundurowych. Przygotowałem ten program, chciałbym więc, aby był jak najlepiej realizowany.
- Do tej pory nic się w tej sprawie nie działo?
- Nie twierdzę, że się nic nie działo. Myślę jednak, że jest bardzo dużo do zrobienia w tej sprawie. I nie chodzi mi o śpiewanki-rymowanki i pluszaki. Najważniejsze jest dotarcie z rzetelną, systematyczną pracą policyjną do społeczeństwa, pobudzenie aktywności ludzi w zakresie bezpieczeństwa – to jest podstawa.
- Mówi pan o pobudzeniu aktywności, co w Polsce się źle kojarzy, bo oznacza zwykłe donosicielstwo.
- Ale to jest właśnie patologiczne mylenie pojęć. W Wielkiej Brytanii – kraju demokratycznym, działa taki system i sprawdza się doskonale. Co ciekawe, sprawdzają się także w kontekście zwalczania terroryzmu i przestępczości zorganizowanej. Bo jest to społeczeństwo obywatelskie, które ma prawo informować i oczekiwać działania od swojej policji. To także są doświadczenia izraelskie i amerykańskie. Jeżeli buduje się zaufanie do policji, przekonanie, że należy z nią współdziałać, że warto ją informować o różnych zdarzeniach, to się przekłada na konkretne rezultaty - na zwalczanie przestępczości codziennej, tej najbardziej dokuczliwej ale też tej bardziej złożonej.
- Myśli pan, że jest potrzebny zespół ds. zagrożeń terrorystycznych?
- Oczywiście, że tak. Zagrożenie jest realne: jeździmy na misje, jesteśmy członkami NATO, Unii Europejskiej. Mamy także inne sojusze, które wymuszają na nas utworzenie takiego systemu. System musi być, bez względu na to, czy dojdzie do ataku, czy nie. Jest wiele osób w Polsce, które doskonale znają się na tych zagadnieniach, ale brakuje dobrego zarządzania informacją i koordynacji.
- Czy to będzie nowy urząd?
- Nie! Żadnych nowych etatów. W jednym miejscu, z kilkunastu instytucji, zostaną zgromadzeni ludzie znający tematykę zwalczania terroryzmu: z Policji, Straży Granicznej, z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, na pewno silny i ważny będzie też udział Ministra Koordynatora ds. Służb Specjalnych. W zespole znajdą się także ludzie z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ze służby dyplomatycznej, z Generalnej Inspekcji Finansowej, a także ze służby celnej i kontroli skarbowej.
- Kiedy powstaną założenia pracy tego zespołu?
- Projekt już został opracowany w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Nie bez powodu w zespole znajdą się ludzie z różnych służb – musimy mieć wiedzę, nie tylko o terrorystach i organizacjach terrorystycznych, ale także m.in. o podejrzanych przepływach finansowych. Stąd obecność w zespole osób ze służb
finansowych.
- Niedługo może mieć pan problem, który nazywa się szpitale MSWiA.
- Wiem o tym, ale jestem gotów do rozmów. Chcę to zrobić w miarę szybko, ale pragnę przy tym stanowczo podkreślić: nie da się tego zrobić bez spojrzenia na cały system służby zdrowia. W obecnej sytuacji społeczno-politycznej, nie da się bowiem oderwać szpitali MSWiA od rzeczywistości. W istocie nie ma już czegoś takiego jak resortowa służba zdrowia w dawnym rozumieniu.