„Złodzieje” czy obrońcy zwierząt? Tak działa DIOZ. „Nie mamy wyrzutów sumienia”

„Złodzieje” czy obrońcy zwierząt? Tak działa DIOZ. „Nie mamy wyrzutów sumienia”

W Wojtyszkach przebywa obecnie około 100 psów
W Wojtyszkach przebywa obecnie około 100 psów Źródło: WPROST.pl / Piotr Barejka
Ubrani niczym państwowa służba jadą tam, gdzie namierzyli zaniedbane zwierzęta. Skrajnie wychudzone i schorowane, niekiedy z guzami wielkości futbolówki. Zdjęcia takich zwierząt trafiają na profile Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Ich zwolennicy wpłacają na zbiórki setki tysięcy złotych, przeciwnicy alarmują, że interwencje często są bezzasadne.

Główny Inspektorat Weterynarii: Otrzymywane zgłoszenia nie są w żaden sposób weryfikowane przez DIOZ i bardzo często zawierają poważne błędy.

Prokuratura Okręgowa: Przestępstwa zarzucone Konradowi K. zagrożone są karą pozbawienia wolności w wymiarze od roku do dziesięciu lat.

Mecenas Marta Blok: Organizacja chronicznie i w sposób patologiczny unika kontaktu z organami administracji rządowej i samorządowej.

Szefowa jednej z organizacji prozwierzęcych: Jak ktoś ma zadziałać przeciw nim, to tego nie zrobi, bo się boi, że za chwilę będzie gwiazdą Instagrama. Urzędnicy nie wykonują swoich obowiązków, bo na Instagramie ich pokażą.

DIOZ: Codziennie stajemy twarzą w twarz z oprawcami i odbieramy od nich skrzywdzone zwierzaki! Ratujemy ofiary okrucieństwa człowieka.

Działacze DIOZ przyznają, że w swoich działaniach są radykalni, ale zapewniają, że prawa nie łamią. Przekonują, że na pierwszym miejscu stawiają walkę o dobro zwierzęcia. Ich przeciwnicy uważają jednak, że walka ta często kończy się linczem urzędników, weterynarzy czy właścicieli, którym zwierzęta odebrano niesłusznie. Niektórzy o swoje prawa chcą walczyć w sądzie. DIOZ jednak konsekwentnie twierdzi, że bezpodstawnie zwierząt nie odbiera i przestrzega wszystkich procedur. Innego zdania są urzędnicy oraz prawnicy, którzy mają z nimi do czynienia. Nasi rozmówcy twierdzą, że organizacja zniekształca obraz sytuacji, eskaluje emocje i nie przedstawia pełnych informacji na temat swoich działań.

Gaz łzawiący u 70-letniego rolnika. „Zaniedbane istoty walczyły”

Głośnym echem odbiła się akcja w jednym z gospodarstw w Łazisku. Do małej wsi w województwie łódzkim jako pierwsza przyjechała organizacja z okolicznego Głowna, Arkadia. Zaniepokojona warunkami w gospodarstwie starszego mężczyzny, pana Adama, dała mu 14 dni na uprzątnięcie obornika, a ten nie wnosił uwag. Gmina Tomaszów Mazowiecki pokazała w sieci protokół z tej kontroli. Jednak DIOZ pojawił się tam już trzy dni później, 28 marca. Organizacja weszła na posesję, w ruch poszedł gaz łzawiący, w relacjach z ust Konrada Kuźmińskiego posypały się wulgaryzmy. Lokalne media opisywały, że podwórko kipiało od emocji, w akcji brali udział również policjanci i urzędnicy. DIOZ pokazał na nagraniach stojące w odchodach bydło, skrajnie wychudzoną świnię i psa, który miał żywić się martwym źrebakiem.

Źródło: Wprost