Na tym ruchu Trzecia Droga może zyskać i stracić. Ekspert o politycznej kalkulacji

Na tym ruchu Trzecia Droga może zyskać i stracić. Ekspert o politycznej kalkulacji

Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz
Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz Źródło: Newspix.pl / ZUMA
W koalicji rządzącej wyczuwalne jest napięcie między KO i Lewicą a Trzecią Drogą. Utarczka między Donaldem Tuskiem i Szymonem Hołownią również nie wyciszyła sprawy. – To, w jaki sposób Szymon Hołownia i PSL odnoszą się do tematu aborcji, jest obliczone na efekt długoterminowy – wskazuje w rozmowie z „Wprost” prof. Rafał Chwedoruk. Ekspert wspomina także o cenie, którą Trzecia Droga prawdopodobnie poniesie w krótkiej perspektywie.

Krótki wpis Donalda Tuska nakreślił strategię. „Taktyczne głosowanie części zwolenników Koalicji Obywatelskiej na Trzecią Drogę pozwoliło nam odsunąć PiS od władzy. W tych wyborach jedynym kryterium będą nasze własne przekonania” – napisał premier na portalu X (dawnym Twitterze). Z postu szefa polskiego rządu płynie sugestia, aby w wyborach samorządowych nie kierować się politycznymi kalkulacjami, a tylko i aż przekonaniami.

„Taktyczne głosowanie”. Tusk wywołał Hołownię i Kosiniaka-Kamysza

Warto przypomnieć, że przed wyborami parlamentarnymi omawiany był scenariusz, w ramach którego Trzecia Droga – jako komitet koalicyjny – mogłaby nie przekroczyć 8 proc. progu, a wtedy byłaby szansa, że „stracone głosy” przyczynią się do zagwarantowania PiS-owi bezwzględnej większości. Z tego względu w interesie ówczesnej opozycji było, aby Trzecia Droga dostała się do parlamentu, co dawało z kolei możliwość budowania wspólnej powyborczej koalicji. Jak pokazał czas, ten ostatni scenariusz się ziścił, a dziś Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Lewica wspólnie tworzą większość parlamentarną.

Ale to nie koniec historii o przytoczonym na początku wpisie Donalda Tuska. Robert Biedroń poszedł w ślady premiera i opublikował niemal identyczny post, w którym zamienił „Koalicję Obywatelską” na „Lewicę”. „Taktyczne głosowanie części zwolenników Lewicy na Trzecią Drogę pozwoliło nam odsunąć PiS od władzy. W tych wyborach jedynym kryterium będą nasze własne przekonania” – czytamy we wpisie jednego z liderów Lewicy.

Nie zabrakło również kontry ze strony wywołanych liderów Trzeciej Drogi. Zarówno Szymon Hołownia, jak i Władysław Kosiniak-Kamysz w swoich komunikatach położyli akcenty na to samo przesłanie. „Mieliśmy pokonać PiS raz na zawsze, nie na 100 dni. Polacy chcą od rządu efektów: reformy szpitali, lepszej szkoły i prostych podatków. To cel zapisany w 12 gwarancjach Trzeciej Drogi i Polski 2050. Panie Premierze, dość kłótni – do przodu” – napisał lider Polski 2050. „Polacy oczekują od rządu konkretów i to gwarantuje Trzecia Droga. Nie czas na przepychanki, tylko intensywną pracę, by przywrócić normalność i zagwarantować Polakom bezpieczeństwo. Dość kłótni, do przodu!” – skomentował przewodniczący PSL.

Ekspert: Donald Tusk i Lewica chcieli wykorzystać niejednoznaczność Trzeciej Drogi

Prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z „Wprost” odnosi się do kwestii „taktycznego głosowania”, którą poruszył Donald Tusk. Ekspert zwraca jednocześnie uwagę na dość specyficzne, ale jednocześnie przekalkulowane, zachowanie ze strony PO w stosunku do – bądź co bądź – rywala politycznego.

– Z badań, które były przeprowadzane zaraz po wyborach parlamentarnych, w sposób jednoznaczny wynikało, że zjawisko „taktycznego głosowania” faktycznie miało miejsce. Warto przypomnieć sobie końcówkę kampanii wyborczej i sposób formułowania przekazu przez polityków PO do własnych wyborców pod adresem konkurencyjnej koalicji – Trzeciej Drogi. Ton był zupełnie inny, niż to zazwyczaj bywa między rywalizującymi ze sobą partiami. Nie zmienia to jednak faktu, że Trzecia Droga – bez wsparcia od wyborców PO – i tak miała zapewnione wejście do Sejmu z dwucyfrowym wynikiem, ale wyraźnie niższym od tego, który ostatecznie uzyskała – mówi politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Prof. Rafał Chwedoruk zauważa także, że zarówno PO, jak i Lewica grają kartą, która odnosi się do samej nazwy Trzeciej Drogi. – Donald Tusk i Lewica chcą teraz wykorzystać niejednoznaczność Trzeciej Drogi. Już sama jej nazwa sugeruje pozycjonowanie między PiS-em a Lewicą i PO. Ewidentnie odnosi się do centrowości – podkreśla politolog.

– Ze strony polityków Trzeciej Drogi – zarówno ludowców, jak i Polski 2050 – już po ostatnich wyborach można było dostrzec liczne gesty wykonywane w kierunku elektoratu prawicy. Konkurenci Trzeciej Drogi zadają faktycznie pytanie, czym w rzeczywistości jest ta koalicja: PiS-em w wersji light czy niezależną, centrową formacją? Pojawia się pytanie o tożsamość ideową, która we współczesnej polityce i tak jest mocno rozmyta. Natomiast wiadomo mniej-więcej, jakie poglądy ma Lewica i PO (chociaż ta druga cechuje się mniejszą wyrazistością jako partia bliższa centrum) – analizuje nasz rozmówca.

– A w środowisku Trzeciej Drogi dominuje różnorodność. Tworzą je politycy wywodzący się czasami z przeciwnych stron politycznego sporu. Sam Szymon Hołownia – wbrew medialnemu tłu jego kariery – był w wielu aspektach bardzo bliski Kościołowi – dodaje.

Ważnym czynnikiem dotyczącym Trzeciej Drogi jest jej krótka obecność na polskiej scenie politycznej, a zarazem czające się za tym zagrożenia. Były już przecież partie, które szybko zyskiwały popularność, ale ich poparcie – czasami równie szybko – weryfikował czas.

– Tusk i Lewica próbują wykorzystać zjawisko bardzo często dotyczące formacji, które stawiają pierwsze kroki w polityce. Takie formacje podkreślają element nowości. Tak było, zachowując wszelkie proporcje, z Kukizem'15 czy Nowoczesną. Problem polega na tym, że wyborcy dopiero po zagłosowaniu na konkretną partię, gdy obserwują, jakie działania podejmują jej członkowie, zaczynają dostrzegać rozbieżności między oczekiwaniami a rzeczywistością – mówi prof. Rafał Chwedoruk.

Zgrzyt w koalicji rządzącej. „Tak naprawdę nie ma żadnego kompromisu aborcyjnego”

Kilka tygodni przed terminem przeprowadzenia wyborów samorządowych w koalicji rządzącej jest wyczuwalne napięcie, które wytworzyło się w związku z odmiennym podejściem do tematu aborcji. I chociaż wszyscy koalicjanci są za unieważnieniem wyroku TK z 2020 roku, to KO i Lewica opowiadają się za dalszą liberalizacją prawa, a Trzecia Droga uważa, że najlepszym rozwiązaniem jest przeprowadzenie referendum w tej sprawie. Niedawna deklaracja marszałka Sejmu – kiedy poinformował, że posłowie nie zajmą się projektami dotyczącymi aborcji przed pierwszą turą wyborów samorządowych – wywołała burzę.

Obecnie aborcja może być przeprowadzona w dwóch przypadkach: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej oraz gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. – Polska, biorąc pod uwagę prawo aborcyjne, jest – poza Maltą czy Liechtensteinem – ewenementem w Europie. Wszędzie indziej aborcja jest dopuszczana ze względów społecznych – w różny sposób, ale wszędzie. Nasze ustawodawstwo przypomina to z Arabii Saudyjskiej i innych państw rządzonych przez sunnickich fundamentalistów, czy ultrakonserwatystów z kilku państw Ameryki Środkowej – mówi prof. Rafał Chwedoruk.

– Restrykcyjne zapisy w tej sprawie są po prostu nie do utrzymania na dłuższą metę, biorąc pod uwagę tempo zmian cywilizacyjnych oraz poglądy młodej i średniej generacji obywatelek i obywateli naszego kraju – dodaje ekspert.

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku wyeliminowało przesłankę do dokonania aborcji, gdy występowało duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

– Ważne jest też to, że od momentu, w którym spór o aborcję wybuchł na nowo za sprawą decyzji Trybunału Konstytucyjnego w czasach rządów PiS, wiele Polek i Polaków przyjrzało się dokładnie sprawie. Tak naprawdę nie ma żadnego kompromisu aborcyjnego. Był tylko dyktat dwóch odłamów postsolidarnościowej prawicy, które porozumiały się ze sobą w latach 90. Nie było kompromisu między przeciwnikami aborcji a lewicą, która miała w tym zakresie poparcie większości obywateli. Obowiązujące w Polsce prawo aborcyjne jest zupełnie anachroniczne – komentuje prof. Rafał Chwedoruk.

Skutki krótko i długoterminowe. Na tym może stracić i zyskać Trzecia Droga

Te wszystkie uwarunkowania nasz rozmówca osadza także w kontekście bieżącej potyczki politycznej. Ekspert zwraca uwagę na krótko i długoterminowe skutki, z jakimi mogą się zderzyć Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz.

– To, w jaki sposób Szymon Hołownia i PSL odnoszą się do tematu aborcji, jest obliczone na efekt długoterminowy. Liczą na pogłębianie kryzysu PiS-u i na to, że wielu mniej zideologizowanych wyborców tej partii, którzy szukają umiaru w polityce, być może chętniej spojrzy na Polskę 2050 i PSL jako podmioty, które będą bardziej konserwatywne niż PO czy oczywiście Lewica – wskazuje politolog.

– Z drugiej strony – w perspektywie krótkoterminowej – Trzeciej Drodze nie opłaca się stawiać oporu przed liberalizacją prawa aborcyjnego. I zapewne już w wyborach samorządowych, zwłaszcza na poziomie sejmików, zapłaci za to – zaznacza nasz rozmówca.

Jednocześnie, po pięciu miesiącach od przeprowadzenia wyborów parlamentarnych w Polsce, można mówić o pewnego rodzaju stabilizacji upodobań politycznych obywateli. Ten trend jest widoczny w badaniach opinii publicznej. – Warto zwrócić uwagę, że wielka aktywność Szymona Hołowni i swoisty show, który jako marszałek Sejmu urządza, przestał przekładać się na wyniki sondaży. Można mówić o pewnej stabilizacji. A nawet o tym, że PO według niektórych badań nieco zyskuje. Z kolei Lewica nie traci, chociaż to jej głównie wróżono spadek notowań jako najmniejszemu podmiotowi koalicji – podsumowuje prof. Rafał Chwedoruk.

Czytaj też:
„Niedyskrecje”: Co usłyszeli Duda i Tusk w USA? Ostateczne zwycięstwo Tuska nad Kaczyńskim?
Czytaj też:
Wybory prezydenckie: kogo powinno wystawić PiS? Połowa Polaków... nie wie. Sondaż dla „Wprost”