„Rzucanie pomyjami i kłamstwami”. Były działacz Polski 2050 odpowiada na zarzuty

„Rzucanie pomyjami i kłamstwami”. Były działacz Polski 2050 odpowiada na zarzuty

Szymon Hołownia oraz bloger i felietonista Aleksander Twardowski w trakcie kampanii prezydenckiej, 30.01.2020 r.
Szymon Hołownia oraz bloger i felietonista Aleksander Twardowski w trakcie kampanii prezydenckiej, 30.01.2020 r. Źródło:PAP / Maciej Kulczyński
„Oprócz tego, że w żaden sposób nie był wsparciem (oczywiście poza wsparciem żony), to jeszcze był głównym czynnikiem napięć i awantur” – pisze koło Polski 2050 z okręgu wrocławskiego o swoim byłym koledze z partii. Aleksander Twardowski w rozmowie z „Wprost” odpiera te zarzuty.

Po tym, jak były działacz Polski 2050 Aleksander Twardowski wystosował serię zarzutów pod adresem dolnośląskich struktur partii i nagłośnił w mediach „deal” w regionie z Bezpartyjnymi Samorządowcami, oświadczenie wydało wrocławskie koło Polski 2050 Szymona Hołowni. Podpisali je: Michał Woźnica – przewodniczący Koła, Kamila Makarucha – sekretarz oraz Dariusz Matuszewski – skarbnik.

Działacze partii zarzucili mu m.in. „niespełnioną ambicję” w przyznaniu jedynki w wyborach do parlamentu i do PE i, w kontrze do jego zarzutów, granie na interes swojej żony. Aleksander Twardowski mówi nam, że oświadczenie wrocławskiego koła z 25 czerwca odbiera jako atak „ad personam” bez odniesienia się do faktów. – Rzucanie pomyjami i kłamstwami, by mnie postawić w złym świetle – ocenia.

Lista Polski 2050 na Dolnym Śląsku. Twardowski o liście w jego sprawie

Michał Woźnica, przewodniczący koła we Wrocławiu przypomniał Twardowskiemu, że nie otrzymał jedynki na liście wyborczej Trzeciej Drogi do Parlamentu. „Inne miejsce go nie interesowało. Po tym wydarzeniu kontakt z Aleksandrem Twardowskim urwał się. Kolejnym momentem, kiedy ponowił kontakt z władzami koła był czas na krótko przed kampanią wyborczą samorządową oraz do Europarlamentu” – pisał Woźnica.

Twardowski odpiera ten zarzut.

– To śmieszne. W ogóle nie planowałem startu w tych wyborach i Woźnica o tym wie – jedynką miał być Michał Kobosko, z którym znam się od wielu lat. W którymś momencie zadecydowano, że jednak będzie startował z Warszawy, bo Szymon zdecydował o starcie z Białegostoku. Wtedy Kobosko i Hołownia zaproponowali start mnie. Kobosko przyjechał wtedy do Wrocławia na rozmowę ze mną, a potem Szymon zaprosił mnie do siebie do biura do Warszawy – opowiada Twardowski.

Dodaje, że początkowo nie chciał startować do parlamentu. – Pytałem, czy nie wolą przesunąć kandydatów z miejsca niżej na górę, bo były ułożone „na zakładkę” – PSL, Polska 2050. W końcu zgodziłem się i zostało zorganizowane moje spotkanie z kołem wrocławskim – byli na nim Kobosko i zdalnie Agnieszka Buczyńska, sekretarz generalna, na którym zakomunikowano, że jest decyzja, abym to ja otwierał listę. Zagotowało się tam. Były nieeleganckie teksty osób skupionych wokół Izy Bodnar, o tym, „kim ja w ogóle jestem, czy nie mógłbym się raczej zająć czymś innym”. Rozumiałem ich frustrację, bo kandydatura nie była im wcześniej przedstawiona. Poza tym liczyli na to, że po odejściu Kobosko to Bodnar wskoczy na „jedynkę” – opowiada.

Według niego atmosfera na spotkaniu było bardzo agresywna. – Później zdarzyła się śmieszna rzecz: członkowie koła wrocławskiego wystosowali pismo do zarządu krajowego, że jedynka dla mnie to nepotyzm, bo wżeniłem się w rodzinę Hołowni (Karolina Hołownia-Twardowska nie jest spokrewniona z Szymonem Hołownią – red.). Niesamowite, że nikt z nich tego wcześniej nie sprawdził. Ja zresztą dostałem informację o tym liście od członka zarządu partii. Bo zarząd doskonale wie, co to są za ludzie we Wrocławiu. Wiedziałem już wtedy, że nie chcę robić kampanii z ludźmi, którzy mnie nie chcą. Sprawa się sama rozwiązała, jedynkę dostał Tomasz Zimoch – kwituje.

Brak zaangażowania w działalność partii? „Kontakt był średni”

Członkowie kola zarzucają Twardowskiemu, że po tym jak nie został „jedynką”, przestał się angażować w działalność partii.

– Sytuacja wygląda inaczej niż, to co piszą. Mój kontakt z kołem wrocławskim był średni, ale dlatego, że grupa wokół Izy Bodnar nie chce dopuścić do polityki lokalnej nikogo poza swoimi ludźmi. Była z ich strony wrogość, niechęć, oczernianie, zatajanie informacji o wydarzeniach. Moja żona była obrażana publicznie na grupie wrocławskiej na komunikatorze. Bodnar pisała, że „kim w ogóle jest Karolina, przecież ona nic w partii nie robiła nigdy” – to zabawne, bo Karolina jest w PL2050 sporo dłużej niż Bodnar. Tworzyła tarnowskie struktury partii, a wcześniej stowarzyszenia – mówi nam były już działacz partii Szymona Hołowni.

Wrocławskie koło odrzuca w oświadczeniu twierdzenie, że działacze struktur lokalnych kierują się jedynie własnym interesem.

„Aleksander Twardowski opisuje, że ludzie w naszej partii pełnią funkcję wyłącznie dla dobra własnego interesu. Jednocześnie A. Twardowski w tym samym tekście przyznaje, że członkiem partii był »głównie po to, aby pomóc swojej żonie Karolinie, w kampanii wyborczej«” – piszą. Autorzy oświadczenia zwracają też uwagę, że „po zdobyciu mandatu przez jego żonę w wyborach do Sejmiku Województwa, (Twardowski – red.) wielokrotnie podejmował działania dążące do tego, by to właśnie ona została członkiem zarządu województwa. Ostatecznie nie została wskazana na tę funkcję przez Marszałka Województwa Dolnośląskiego”.

– Nie mam problemu z tym, że moja żona nie weszła do zarządu województwa. Mam problem z tym, że wbrew decyzji Szymona Hołowni ci ludzie weszli w koalicję z Bezpartyjnymi – mówi nam Twardowski.

Wraca też do kulisów lokalnego „dealu” z Bezpartyjnymi Samorządowcami w sejmiku województwa dolnośląskiego. Wrocławskie koło przekonuje, że ich były partyjny kolega mija się z prawdą w kwestii głosowania radnej Natalii Gołąb, wbrew wskazaniom Szymona Hołowni. I tutaj wersje Twardowskiego i wrocławskiego koła się różnią.

– Karolina została zarekomendowana do zarządu, jeśli marszałkiem zostanie Michał Jaros (KO), ale jego kandydatura upadła. „Przykaz” ze strony centrali był wobec tego taki, żeby nie głosować za kandydatem PSL-u, Pawłem Gancarzem. Byłem tego dnia w sejmiku, była też Iza Bodnar, która dogadywała ten „deal”. I w którymś momencie okazało się, że 19 radnych jest za Gancarzem – czyli radnych PiS, Bezpartyjnych i dołącza do tego Natalia Gołąb. Było jasne, że ta kandydatura przejdzie i wtedy KO musiała dołączyć. Nie mogli sobie pozwolić na bycie w opozycji do kandydata PSL-u. „Trudno, dajecie nam dwóch członków zarządu, robimy tę koalicję” – podsumowuje te ostateczne ustalenia Twardowski. – Głosowanie jest tajne, ale nie jest tak, że głos Gołąb nie zaważył. Notabene, kandydatura Gołąb do zarządu przeszła bez głosów KO, z tego co wiem – mówi „Wprost”.

Wrocławskie koło zarzuca także Twardowskiemu, że to on był źródłem napięć w lokalnej strukturze.

„Oprócz tego, że w żaden sposób nie był wsparciem (oczywiście poza wsparciem żony), to jeszcze był głównym czynnikiem napięć i awantur. Z powodu jego agresywnych zachowań, wszczynania awantur i prowokacji na wewnętrznym komunikatorze koła, z obecności w grupie na ww. komunikatorze zrezygnowało kilka osób. Wtargnął do grupy ideowych, dobrze zintegrowanych osób z pozytywnym nastawieniem, chcących działać i współpracujących ze sobą, niszcząc atmosferę wzajemnego szacunku, współpracy i zaufania” – piszą w oświadczeniu dolnośląscy działacze.

facebook

Twardowski kontruje. – To jest totalny absurd. Ta grupa jest namiastką rozmów partyjnych, bo fizycznie się nie spotykaliśmy. Nie znam ani jednego przypadku, żeby ktoś powiedział: Twardowski pisze głupoty, więc odchodzę z grupy na komunikatorze. To wyssane z palca. Woźnica zresztą sam wyrzucił z tej grupy dwie osoby, Tomka Czajkowskiego (byłego członka zarządu regionu dolnośląskiego), który stanął po stronie Karoliny oraz jeszcze jednego członka, z innego powodu – mówi.

Jak pisaliśmy we „Wprost” wkrótce w lokalnych strukturach Polski 2050 na Dolnym Śląsku może dojść do zmian. Do zarządu krajowego Polski 2050 należy decyzja o wyrzuceniu z partii Zenona Madeja i Tomasza Czajkowskiego, którzy byli członkami Rady Regionu. W przededniu wyborów samorządowych wystosowali oni list otwarty krytykujący posłankę Bodnar.

– Kiedy już zostaną wykluczeni, będzie zgoda partii na wybór nowego zarządu regionu. Przewodniczącą chce być pani Bodnar, ale po tym, co się stało, nie ma na to szans – mówił nam anonimowo polityk Trzeciej Drogi.

Czytaj też:
Kolejna afera w partii Szymona Hołowni. „Ludzie bez właściwych kwalifikacji moralnych”
Czytaj też:
Fikcja koalicyjna PSL i Polski 2050. „Projekt polityczny Trzecia Droga jest zakończony”

Źródło: WPROST.pl