Element, który łączy sprawy Palikota, ks. Olszewskiego i Buddy
To trzy głośne sprawy, trzy zupełnie inne wątki, w których główne role odgrywają trzy osoby z różnych środowisk i o innym życiowym zapleczu. Nie przesądzając o winie lub niewinności wymienionych, jest coś, co łączy te historie: środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. A trafienie Palikota, ks. Olszewskiego oraz Buddy do aresztu wywołało na nowo dyskusję o stosowaniu tego środka.
Abstrahując od tych spraw, zapytaliśmy radcę prawnego, co stanowi podłoże do podjęcia decyzji o tymczasowym aresztowaniu.
– Instytucja tymczasowego aresztu ma dwa główne cele. Po pierwsze jest to zabezpieczenie poprawności prowadzonego postępowania, aby nie dopuścić do mataczenia osób, które – na mocy zebranych dowodów – są podejrzane w konkretnej sprawie. Taką osobę trzeba odizolować, żeby nie podejmowała czynności, które mogłyby utrudniać śledztwo. Chodzi m.in. o zacieranie śladów, niszczenie dokumentów, konsultowanie się z ewentualnymi wspólnikami i ustalanie wspólnej wersji wydarzeń, a także np. próbę ucieczki z kraju – mówi w rozmowie z „Wprost” dr hab. Mariusz Bidziński.
– Areszt tymczasowy np. w sprawach dotyczących czynów przeciwko życiu, zdrowiu czy przestępstw seksualnych stosuje się także ze względów bezpieczeństwa. Trudno sobie wyobrazić, żeby sprawca przemocy domowej, który został złapany na gorącym uczynku, mógł funkcjonować w miejscu, gdzie znajduje się jego ofiara. Przesłanek i sytuacji, które uzasadniają stosowanie aresztu tymczasowego, jest mnóstwo, ale trzeba pamiętać, że każdą sprawę należy traktować indywidualnie – dodaje nasz rozmówca.
Ekspert wytyka błąd systemu. „Tutaj konieczna jest zmiana”
Już kilka miesięcy temu na sytuację osób w aresztach śledczych zwrócił uwagę rzecznik praw obywatelskich.